Zawsze i na zawsze. Jenny Han
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zawsze i na zawsze - Jenny Han страница 3

Название: Zawsze i na zawsze

Автор: Jenny Han

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные любовные романы

Серия: O Chłopcach

isbn: 978-83-66436-79-4

isbn:

СКАЧАТЬ na którą ciężko się dostać, i drugą w kolejności moich wyborów (dwie godziny od domu), Uniwersytet w Richmond oraz Jamesa Madisona, oba zaledwie godzinę od domu, które zremisowały na trzecim miejscu. Wszystkie stanowe. Ale pani Duvall nalegała, żebym aplikowała na przynajmniej jeden pozastanowy, na wszelki wypadek, żeby mieć wybór – więc złożyłam papiery na Uniwersytet Północnej Karoliny w Chapel Hill. Bardzo trudno dostać się na uczelnię pozastanową, ale wybrałam tę, bo przypominała UW. Miała mocny program nauk humanistycznych i nie była zbyt daleko, leżała wystarczająco blisko, żeby w każdej chwili przyjechać do domu, gdyby zaszła taka potrzeba.

      Ale gdybym miała wybór, i tak wybrałabym UW. Nigdy nie chciałam wyjeżdżać daleko od domu. Nie jestem taka jak moja starsza siostra. Wyjazd był jej marzeniem. Zawsze chciała podbić świat. A ja chciałam domu i dla mnie UW to dom, i właśnie dlatego jego miarą mierzyłam wszystkie pozostałe uczelnie. Kampus jak z bajki, wszystko jak z bajki. I oczywiście Peter.

      Siedzimy jeszcze chwilę, opowiadam Peterowi kolejne ciekawostki na temat UW, a on się nabija, że tak wiele wiem o tej uczelni. Potem mnie odwozi. Dochodzi pierwsza, kiedy zajeżdżamy pod dom. Na dole nie palą się żadne światła, ale w pokoju taty się świeci. Nigdy nie kładzie się spać, dopóki nie wrócę. Właśnie mam wysiąść, kiedy Peter wyciąga rękę i mnie powstrzymuje.

      – Pocałuj mnie na dobranoc – mówi.

      Śmieję się.

      – Peter! Muszę iść.

      Uparcie zamyka oczy i czeka, więc pochylam się i całuję go pospiesznie w usta.

      – Proszę. Zadowolony?

      – Nie.

      Całuje mnie ponownie, jakbyśmy mieli mnóstwo czasu, i mówi:

      – A co by było, gdybym wrócił, jak już wszyscy pójdą spać, spędził u ciebie noc i wyszedł bardzo wcześnie rano? Przed świtem?

      – Nie możesz, więc się nie dowiemy – odpowiadam z uśmiechem.

      – Ale co by było gdyby?

      – Tata by mnie zabił.

      – Wcale nie.

      – Zabiłby ciebie.

      – Wcale nie.

      – Wcale nie – przytakuję. – Ale byłby mną zawiedziony. I zły na ciebie.

      – Tylko gdyby nas nakrył – mówi Peter, ale bez przekonania.

      On też nie podejmie takiego ryzyka. Zbyt mu zależy, żeby mieć u taty dobre notowania.

      – Wiesz, na co cieszę się najbardziej? – Ciągnie mnie za warkocz, a potem dodaje: − Że nie będziemy musieli się żegnać wieczorem. Nie znoszę tego.

      – Ja też – mówię.

      – Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy na studiach.

      – Ja też – przyznaję, a potem całuję go jeszcze raz, po czym wyskakuję z auta i pędzę do domu.

      Po drodze zerkam na księżyc, na wszystkie gwiazdy, które przykrywają niebo niczym koc, i wypowiadam życzenie: „Dobry Boże, pozwól mi, proszę, dostać się na UW”.

      2

      Oprószyć perukę Marii różowym czy złotym brokatem?

      Przysuwam wydmuszkę do komputera, żeby Margot mogła ją obejrzeć. Zafarbowałam skorupkę na blady turkus i wykleiłam podobizną Marii Antoniny.

      – Pokaż bliżej – mówi Margot, mrużąc oczy.

      Jest w piżamie, a na twarzy ma maseczkę. Włosy urosły jej za ramiona, co oznacza, że pewnie wkrótce je obetnie. Mam przeczucie, że już zawsze będzie nosiła krótkie. Naprawdę świetnie w nich wygląda.

      W Szkocji jest wieczór, a tu jeszcze popołudnie. Dzieli nas pięć godzin i ponad pięć i pół tysiąca kilometrów. Ona siedzi w pokoju w akademiku, a ja przy naszym kuchennym stole, otoczona wydmuszkami, miseczkami z barwnikami, kamykami, naklejkami i puchatymi białymi piórkami z ozdób bożonarodzeniowych, które robiłam parę lat temu. Margot dotrzymuje mi towarzystwa, w czasie gdy ja kończę zdobienie jajek.

      – Chyba zrobię jej perłową obwódkę, gdyby miało to pomóc ci w podjęciu decyzji – mówię.

      – W takim razie różowy – mówi, poprawiając maseczkę. – Będzie wyrazistszy.

      – Też tak myślałam.

      Zabieram się do przyklejania brokatu pędzelkiem do cieni. Wczorajszy wieczór spędziłam na wydmuchiwaniu jajek ze skorupek. To miała być wspólna zabawa z Kitty, jak za dawnych czasów, ale mnie olała, kiedy Madeline Klinger zaprosiła ją do siebie. Zaproszenie od Madeline Klinger to rzadka, doniosła chwila, więc oczywiście nie mogłam mieć tego Kitty za złe.

      – Już niedługo się dowiesz, prawda?

      – Jakoś w tym miesiącu.

      Zaczynam układać perełki w rzędzie. Część mnie chciałaby, żeby już było po wszystkim, ale część cieszy się z tego okresu niepewności, z wciąż istniejącej nadziei.

      – Dostaniesz się – mówi Margot, jakby stwierdzała fakt.

      Całe moje otoczenie uważa, że przyjęcie mnie na uniwersytet jest przesądzone. Peter, Kitty, Margot, tata. Moja pedagog, pani Duvall. Nigdy nie odważyłabym się powiedzieć tego na głos, żeby nie zapeszyć, ale ja sama chyba też tak sądzę. Ciężko pracowałam: podniosłam wyniki testów o dwieście punktów. Oceny mam niemal tak dobre, jak miała Margot, a ona się dostała. Zrobiłam wszystko, co trzeba, ale czy to wystarczy? W tej chwili mogę jedynie czekać i mieć nadzieję. I mieć nadzieję, nadzieję.

      W połowie przyklejania na gorąco małej białej kokardki na czubku wydmuszki zamieram i rzucam siostrze podejrzliwe spojrzenie.

      – Chwileczkę. Jeśli się dostanę, to będziesz mnie próbowała przekonać do pójścia gdzie indziej, żebym mogła rozwinąć skrzydła?

      Margot się śmieje, a maseczka zsuwa jej się z twarzy. Poprawiając ją, mówi:

      – Nie. Wierzę, że wiesz, co dla ciebie najlepsze.

      Widzę, że mówi szczerze. Jej słowa stają się rzeczywistością. Ja też sobie wierzę. Wierzę, że kiedy nadejdzie pora, będę wiedziała, co jest najlepsze. A dla mnie najlepszy jest UW. Wiem o tym.

      – Powiem tylko, żebyś znalazła własnych przyjaciół. Peter będzie miał mnóstwo znajomych z powodu lacrosse, ale ludzie, z którymi się będzie przyjaźnił, to niekoniecznie ci, których ty sama byś wybrała. Więc znajdź własnych przyjaciół. Znajdź swoich ludzi. UW jest duży.

      – Dobrze – obiecuję.

      – I dołącz do stowarzyszenia Azjatów. Jedna СКАЧАТЬ