Название: Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
Серия: Prawda zapisana w popiołach
isbn: 978-83-7835-749-0
isbn:
– Szymek, to ja…
Nie była to jego żona. Zresztą bardzo rzadko do niego dzwoniła. Nie miał pojęcia, do kogo należał głos w słuchawce.
– To znaczy kto? – zapytał niezbyt uprzejmie.
– Beata.
Szymkowi wydawało się, że jego twarz oblał rumieniec, odwrócił się więc plecami do sekretarki, by ta nie mogła tego zobaczyć.
– Błagam, przyjedź do mnie. – Usłyszał kolejny raz głos Beaty.
– Coś się stało? – zapytał, nieco wystraszony.
Nie znał Beaty Santorskiej zbyt dobrze. Widywali się w ich ulubionym miejscu nad Wisłą i nawet ze sobą flirtowali, ale pewne granice ani razu nie zostały przekroczone. Nie zastanawiał się, skąd wzięła telefon. W końcu wiedziała, jak się nazywa i gdzie praktykuje, więc nie było to trudne. Zdziwił się jednak, że zadzwoniła.
– Nie wiem jeszcze. Może panikuję, ale musimy porozmawiać…
– Dobrze, przyjadę za dwie godziny. Urwę się z pracy, jeśli to ważne. Mój patron jest w sądzie, pewnie już nie wróci do biura.
– Będę czekać.
Szymek rozłączył się i ogarnęło go dziwne uczucie. Póki spotykał Beatę w publicznym miejscu i w dodatku przeważnie towarzyszył mu Krzyś, czuł się bezpiecznie. Teraz jednak miał udać się do jej domu, gdzie najpewniej będą sami. Bez wścibskich spojrzeń i bez absorbującego uwagę malca. Nigdy nie zdradził Zosi, nawet nie pomyślał o tym, mimo że od czasu do czasu wpadła mu w oko jakaś piękna kobieta. Nie chciał być jak Emil Lewin, który zmieniał partnerki życiowe jak rękawiczki. A może w ogóle chciał wszystko robić inaczej niż on, traktując zachowania Lewina jak memento. Niekiedy Szymek zastanawiał się, kiedy wyrwie się z tej obsesji na punkcie swojego opiekuna. Przecież był w wieku, gdy powinno się podejmować własne decyzje, wsłuchując się w głos serca i rozumu. Odkąd pod swoje skrzydła wzięła go Magdalena Walewska, starał się zawsze postępować właściwie. Żeniąc się z Zosią, wcale nie był pewien, czy to właśnie ona jest miłością jego życia, ale łączyła ich przyjaźń, młodzieńcze zauroczenie, a Zosia za nim szalała. Pogrążona we własnych kompleksach, wszystko brała do siebie i uważała, że jeśli Szymek ogląda się za innymi, to zapewne z powodu szpecącej ją blizny. Zosia jednak przeszła szereg operacji i jej twarz już nie wyglądała jak kiedyś. Właściwie trzeba było dobrze się przyjrzeć, żeby owe blizny spostrzec i niekiedy wydawało mu się, że jedynie ona je widzi. Ożenił się więc z Zosią, bo tak nakazywał mu honor. W końcu był jej pierwszym mężczyzną i pozbawił ją wianka. A potem okazało się, że oboje nieco męczą się w tym związku i jedyne, co ich łączy, to syn. Jednak żony zdradzać nie należało, tak samo, jak nie wypadało bumelować na studiach, nie wstąpić do ZMP i kupować jedzenia od spekulantów.
Niekiedy, gdy spotykał się ze starym znajomym Emila Lewina, Frankiem „Diamentową Rączką”, ten pukał się w głowę i mawiał:
– Ty, Szymcio, sfrajerzyłeś się, i tyle. Przed wojną, to i owszem, jako papuga mogłeś trochę szmalu przytulić, ale tera to lipa jak chuj. Ja może i z paragrafami jestem na bakier, ale krzywdy nikomu nie robię, jak nielegalnie jaką świnkę komuś opchnę. Co komu do domu, jak chałupa nie jego.
– Teoretycznie nie. – Roześmiał się. – Ale przez spekulantów panuje nierówność.
Szymek sam nie wierzył w to, co mówił.
– Tak, oni by chcieli po równo… Dla władzy wszystko, dla reszty gówno. Już oni mnie na te plewy nie nabiorą.
– Może kiedyś się to zmieni – westchnął Szymek.
– Taaa… Oni będą mieli więcej dobrobytu, a my więcej gówna. Jak już ludzie zaczynają wychodzić na ulicę, to już amen w pacierzu. Nawijają, że to imperialiści. A na jakie sranie im się w takie rzeczy mieszać?
– Jeśli wszyscy wyszliby na ulicę, mogłoby coś drgnąć. Wszystkich nie zamkną ani nie zastrzelą.
– Wybierasz się? Dupa cię swędzi? Ja tam wolę na żadne parady nie łazić, tylko swojego małego interesiku pilnować. Jak za Niemca. Przeżyłem ich, komunistów też przeżyję. Trzeba o własną rzyć zadbać, bo nikt tego za ciebie nie zrobi.
Przypominając sobie słowa Franka, zaczął się zastanawiać nad swoim życiem. Kiedyś był taki jak Franek i Emil. Dbał o siebie bardziej niż o innych. Nawet gdy czasami opowiadał o swoim bohaterstwie w czasie wojny, by wzbudzić podziw u innych, dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że trochę zmyślał. Jeśli w istocie udawało mu się zrobić coś dobrego, to niejako przypadkiem. A teraz jak gdyby w ogóle zapomniał o sobie i swoich pragnieniach. W pracy nastawiony był na pomoc innym, w domu zaś miał kobietę, od której coraz bardziej się oddalał.
Beata Santorska mieszkała w jednym z nowych bloków, które masowo wyrastały z gruzów Warszawy. Wchodząc do klatki schodowej, od razu jej takiego lokum pozazdrościł. Było czysto, jasno i pachniało nowością. Zupełnie inaczej niż w jego kamienicy, gdzie roznosiła się woń stęchlizny, przeplatana niekiedy zapachem gotowanej kapusty. Wszedł na drugie piętro i nacisnął dzwonek. Chwilę potem w drzwiach ukazała się Beata. Miała na sobie jasną, kwiecistą sukienkę, mocno ściśniętą w pasie. Zaskoczył go pogodny wyraz jej twarzy, bo przez telefon wydawała się zdenerwowana. Wszedł bez słowa do środka. Nawet nie zdążył się rozejrzeć po mieszkaniu, gdy Beata podeszła do niego, położyła dłonie na jego ramionach, a potem zaczęła delikatnie muskać wargami jego usta. Zgłupiał kompletnie, jednak żadna siła w tym momencie nie byłaby w stanie odciągnąć go od tej kobiety. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz poczuł tak silne podniecenie. Jęknął i zaczął oddawać pocałunki. A potem wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Nie potrafił powiedzieć, kiedy i jak znaleźli się na tapczanie w pokoju ani jak pozbył się ubrania. Chyba w tym momencie o niczym nie myślał, a najmniej o żonie, która zapewne niedługo wróci z pracy i będzie przygotowywała dla niego obiad. Beata Santorska robiła z nim rzeczy, o jakich jedynie marzył w skrytości, a których nigdy nie odważył się zaproponować swojej żonie. Było doskonale.
Kiedy skończyli ten pierwszy, szalony akt miłosny, zapanowała między nimi niezręczna cisza. Jakby nie mieli sobie nic do powiedzenia, a wszystkie rozmowy, jakie prowadzili do tej pory, miały tylko jeden cel – łóżko.
Beata odezwała się pierwsza.
– Przepraszam, po prostu nie mogłam już wytrzymać – powiedziała słodko.
– Za co? – zdziwił się. – Było cudownie.
– Za ten telefon. Na pewno zdenerwowałeś się.
– To prawda. Myślałem, że coś ci się stało. – Szymon powinien być trochę rozzłoszczony na Beatę, ale było mu tak dobrze, że nie był w stanie się na nią pogniewać.
– Bałam się, że inaczej byś nie przyszedł.
Miała СКАЧАТЬ