Название: Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
Серия: Prawda zapisana w popiołach
isbn: 978-83-7835-749-0
isbn:
– Zostaw, tylko na tyle dużo, bym mogła zachlać się na śmierć. – Zaśmiała się szyderczo.
Miała rację, to nie był najlepszy pomysł. Gdyby zostawił jej pieniądze, nie kupiłaby za to ani ubrań, ani jedzenia. Po prostu przepiłaby je, chyba że jej alfons zdążyłby ją wcześniej oskubać.
– W takim razie zostawię ci jedynie mój adres. Pracuję w nocy, jak to ja, więc w ciągu dnia odsypiam. Zastanów się raz jeszcze, a ja… będę czekał.
– Nie czekaj, pewne historie nie mają szczęśliwego zakończenia. Moja jest jedną z nich – powiedziała cicho.
Wyszedł po godzinie, tak jak ustalił to z „Pikawą”, i ruszył w stronę ocienionych drzewami ulic, gdzie toczyło się normalne życie. Wydawało mu się, że wychodzi z piekła, z miejsca, z którego już nie można wrócić do normalności. Minął leżącego w wysokiej trawie pijaka ze spuszczonymi do połowy ud spodniami. Zapewne ów człowiek miał zamiar załatwić swoją potrzebę, ale zanim to zrobił, zasnął. Gdzieś z oddali usłyszał przekleństwa i kobiecy głos, nawołujący dzieci na obiad. Kawałek dalej bawiła się grupka maluchów, nieco obszarpanych i brudnych, i kompletnie niezważających ani na pijaka w trawie, ani na słyszane „kurwy” i „chuje”. Być może one same, gdy dorosną, będą robiły dokładnie to samo, bo nie zdołają poznać innego świata. I w tym świecie umierała jego Laura.
13. Warszawa, 1956
W zespole adwokackim, w którym Szymon Wielopolski odbywał praktykę aplikancką, wrzało. Od wielu dni nie mówiono o niczym innym, tylko o wydarzeniach, jakie miały miejsce kilka tygodni wcześniej w Poznaniu. To, w jaki sposób stłumiono ten robotniczy zryw, rozczarowało każdego. Jedni uważali, że powinno się wprowadzić stan wyjątkowy, inni uznali reakcję władz za zbyt drastyczną. Szymon nie wiedział, co ma myśleć. Z jednej strony, niemal codziennie wysłuchiwał podekscytowanego głosu żony, która analizowała prawie każde słowo Cyrankiewicza, a głównie zdanie: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”. Z drugiej strony, szeptano o tym, jak bardzo propagandowe i kłamliwe informacje podają w prasie i radiu. Wiadomo było, iż gazety nie napiszą prawdy, ale plotki, jakie docierały z Poznania, brzmiały niewiarygodnie. Podobno zabito setkę ludzi, tysiące osadzono w aresztach, a znakiem firmowym tego wydarzenia były czołgi na ulicach. Faktem jednak było to, że demonstrantów zamykano i oskarżano nie tylko o „bandyckie napaści”, ale nawet o zdradę ojczyzny i współpracę z wrogimi, imperialistycznymi mocarstwami.
– Pogadaj z tymi ludźmi. – Mecenas Mierzejewski położył dłoń na ramieniu Szymka, a potem spojrzał na zegarek. – Za pół godziny mam rozprawę.
– Dobrze, panie mecenasie – odparł chłopak i spojrzał na przybyłą do kancelarii parę.
Kobieta, bardzo ładna zresztą, stała oparta o ścianę, z zaciśniętymi ustami, mężczyzna zaś nerwowo przemierzał korytarz. Szymek nie był zdziwiony, każdy, kto tutaj przychodził, był przygnębiony albo wściekły. Wyszedł do holu z uśmiechem, który, chociaż nie zawsze szczery, zazwyczaj uspokajał przybywających do kancelarii ludzi.
– Szymon Wielopolski. – Wyciągnął dłoń w kierunku kobiety. – Zapraszam państwa do środka.
Chwilę potem tuż obok niego zjawił się mężczyzna o nieco kędzierzawych włosach i zatroskanym wyrazie twarzy.
– Błażej Piotrowski – wysapał mężczyzna. – Moją żonę już pan poznał.
Usiedli we troje przy zdezelowanym stoliku w jednym z mikroskopijnych pokoi, jakie były przeznaczone do rozmów z klientami.
– Nasza córka została aresztowana – jęknęła kobieta.
Szymek popatrzył z niedowierzaniem najpierw na Gabrielę Piotrowską, a potem na jej męża. Oboje wyglądali, jakby niedawno przekroczyli trzydziestkę. Błażej chyba spostrzegł skonsternowanie młodego aplikanta, bo oznajmił:
– Przysposobiliśmy ją, bo straciła na wojnie rodziców. Jest dziennikarką w „Sztandarze Młodych”. Została zatrzymana podczas zamieszek w Poznaniu. Potem dostała zarzuty. Absurdalne! Czynnej napaści na funkcjonariusza milicji i podżeganie do niszczenia mienia państwowego. Chcą jej jeszcze dołożyć zarzuty o współpracę z obcym wywiadem, bo robiła zdjęcia zamieszek, ale jako że jest dziennikarką, może jej odpuszczą. Tak czy siak, grozi jej piętnaście lat więzienia. Dopóki jest aresztantką, nawet nie możemy zdobyć zgody na widzenie. Ona tyle przeszła w czasie wojny… – powiedział Błażej, niemal na jednym wdechu.
Ostatniego zdania Szymek uczepił się niczym tonący brzytwy. Bolesna przeszłość okupacyjna niekiedy bywała kluczem do sukcesu. Zwłaszcza jeśli oskarżony był na przymusowych robotach albo w obozie koncentracyjnym.
– Proszę opowiedzieć trochę o tej przeszłości – przerwał tyradę Błażeja Szymek.
– Mieszkaliśmy na Wileńszczyźnie. W czterdziestym wywieziono nas do Kazachstanu, a potem opuściliśmy Związek Sowiecki z armią Andersa.
Iskierka nadziei na tę linię obrony właśnie zgasła. Gdyby to była armia Berlinga, sprawa wydawałaby się prostsza, jednak na tych, którzy walczyli pod dowództwem Brytyjczyków, patrzono podejrzliwie. Nawet teraz, mimo że od śmierci Stalina minęły już trzy lata.
– Proszę państwa, pojadę do Poznania. Może mnie się uda spotkać z państwa podopieczną. Jak się nazywa?
– Pan? – zdziwiła się Gabriela. – Myślałam, że zajmie się tą sprawą mecenas Mierzejewski. Słyszeliśmy, iż jest najlepszy… A pan, proszę wybaczyć, jest tylko aplikantem.
– Oczywiście, pełnomocnictwo otrzyma mecenas Mierzejewski. Jednak pewne czynności procesowe wykonuję ja. Co zrozumiałe, pod jego ścisłym nadzorem. Szanowni państwo nie mają się zatem czym martwić – wygłosił formułkę, bo takie sytuacje dosyć często mu się zdarzały.
Niekiedy uśmiechał się pod nosem, gdy przypominał sobie, jak mówił kiedyś. Gwarowo, z błędami i pociągając wiecznie zapchanym nosem. Niemal od razu wyczuł pewną solidarność z nowym klientem, Błażejem, który sprawiał wrażenie, jakby i jego wyrwano ze środowiska, gdzie noszono przykrótkie spodnie, bawiło się zdechłymi szczurami i kradło na potęgę. Być może stało się to za sprawą małżonki Piotrowskiego, która choć pracowała w sklepie, sprawiała wrażenie dystyngowanej damy. To wyczuwało się niemal od razu. Coś takiego miała w sobie jego macocha, Adrianna Daleszyńska, i ta niedoszła, Maria Walewska. Jego ojciec pochodził ze społecznych nizin i lgnął do wytwornych kobiet. I może to właśnie dzięki nim z obszarpanego chłopaka wyrósł na szarmanckiego eleganta. Szymon pomyślał, że zapewne stolarzowi Piotrowskiemu przyświecał podobny cel. I nie ma co ukrywać – został prawie osiągnięty.
Porozmawiali jeszcze przez godzinę, po czym nieco uspokojona para opuściła kancelarię. Kobieta sprawiała wrażenie, jakby zdobył jej zaufanie, natomiast mężczyzna ani przez chwilę nie przestawał patrzyć na niego СКАЧАТЬ