Название: Starość aksolotla
Автор: Jacek Dukaj
Издательство: PDW
Жанр: Научная фантастика
isbn: 9788308071076
isbn:
– Słyszałeś? No tak. – SoulEater39 podrapał się kolczastą łapą-rękawicą po malowanym napierśniku. – Nie Patagoni, ale rzeczywiście lepiej na razie nie zdradzać się przed Bysiami. Mogę ci zaufać, że nie nagrasz tego?
– O, mamy tajemnice?
– Zaczynamy mieć. – Szogun odtworzył śmiech Nicholsonowego Jokera. – To było nie do uniknięcia.
Death is not the end.
Grzesiu huknął się prawicą w płytę piersiową, aż zadudniło.
– Słowo harcerza.
– Pamiętasz, co ci powiedziałem, jak się spotkaliśmy? We wrocławskim Expo?
– Jak mnie werbowałeś?
– No więc to już nie są tylko przepychanki o zasoby: który alians położy rękę na najlepszych mechach, kto sobie zabezpieczy prąd i serwery, kto ma najlepsze firewalle przeciwko Zarazie albo gdzie rozetniemy między siebie maternicę. Tu już się zaczyna walka na serio, walka o przyszłość.
– Jaką przyszłość?
– Otóż to. Jaką przyszłość? Gdybyś mógł wybrać – po której stronie byś stanął?
– Są jakieś strony?
– Zaraz będą. Czytałeś, co rozsyła ten Francuz z Alzacji?
– Ten od Złego Boga? Znam tę legendę.
– To jej wariant. Powiedzmy, apokryf. – I szogun wzniósł ręce, rozcapierzył palce, odchylił głowę. Będzie wyrywał coś z niebios albo pił chmury. – Człowiek poniósł zasłużoną karę, a my, my zostaliśmy ocaleni nie bez powodu. Transformery są nowym ludem wybranym, Grzesiu.
– I ten patagon-niepatagon przylazł tu z czymś takim? – Grześ podźwignął się na nogi, cofnął od krawędzi parkingu. – Trzymam się z daleka od pojebańców i linuxowców.
– A zatem wybrałeś stronę. – SoulEater także wstał. – Frances odwiedzi cię dzisiaj wieczorem. Sam ocenisz. Informuję cię, że Royal Alliance będzie wspierał jej projekt, i proszę o utrzymanie sprawy w konfidencji. A zrobisz, jak chcesz.
Grześ wyświetlił zdegustowanego i zmieszanego Louisa de Funès dłubiącego sobie paluchem w nosie.
– I po coś mnie tu zawlókł?
Szogun wyszarpnął z pochwy miecz, po czym czterema mechanicznymi ruchami wyciął z panoramy obraz Topieli.
– Żebyś miał to przed oczyma, kiedy Frances będzie cię prosić. Powoli, powoli, rok po roku – utoniemy. – Sztychem miecza dotknął wyrwanej z najbliższego samochodu elektroniki, rozrzuconej tu po betonie w wachlarzowej mandali. – Co po nas zostanie: rdza i miliard głuchych smartfonów.
Kiedy go werbował na spotkaniu we wrocławskim Expo, dzień po przebudzeniu Grzesia we Władywostoku, 23 PostApo, SoulEater39 chodził w czerwono-żółtym pająku do prac wysokościowych.
Wszystkie fajne roboty dawno już tam zaklepano i Grzesiowi pozostał wybór między rozmaitymi przemysłowymi klocami na gąsienicach i kołach, całkowicie wyzbytymi humanoidalnego wdzięku. Zalogował się w końcu na półtonowym dezynsektorze radomskiej produkcji. Przynajmniej miał czułe obiektywy.
dezynsektory
Roboty produkcji radomskiego Łucznika przeznaczone do chemicznego tępienia owadów.
Prostopadłościany na kołach, nie aspirujące do humanoidalności.
W bramie głównego holu trójprzegubowa łapa PolicMajstra (seria retro, model 1924) klepała wszystkich czule po metalu: uczynny automat produkcji warszawskiego PIAP-u rozdawał głośniki i mikrofony oraz LED-owe displaye. Niektóre maszyny transformerów były bowiem głuchonieme, a większość nie posiadała ekranów zewnętrznych. Grześ przymocował sobie na kwadratowej piersi ten LED-owy plaster cokolwiek krzywo.
PIAP
Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów, z siedzibą w Warszawie.
Jego podstawowym zadaniem było opracowywanie i wdrażanie w różnych gałęziach przemysłu nowych technologii, systemów automatyki, urządzeń produkcyjnych i specjalistycznej aparatury kontrolno-pomiarowej. Pionier polskiej robotyki i druku 3D.
Na początek wyświetlano na nich sieciowe wizytówki – nie rozpoznasz przecież transformera po wyglądzie jego aktualnej maszyny. Wybiła północ i pod główną kopułą Expo poruszało się kilkanaście robotów. Gdy Grześ sprawdzał we Władywostoku, na Helsińskiej Liście Transformerów widniało siedemnaście tysięcy dziewięćset czterdzieści sześć nazwisk. Tylu ludzi zdążyło się sczytać za pomocą IS3.
Kiedy zsortował HTL według narodowości, pod ikoną biało-czerwonej flagi doliczył się dwudziestu siedmiu nazwisk. Trans-Polonia spotykała się w parku mechów na terenach dawnego Expo we Wrocławiu.
Grześ okazał się tu jedynym nowym i z miejsca spowodował istny karambol ciekawskiego żelastwa. Stłoczone wokół roboty zasypały go pytaniami, jakimi normalnie klienci dręczą serwis IT.
Nic dziwnego, przecież ledwo się był Grześ wpisał na HTL, wyguglali go aż do jego pradziadka i szczegółów fejsbukowej diety.
Baryłkowata ośmiornica wielonarzędziowa głosem piskliwego syntezatora indagowała Grzesia o metody odzyskiwania danych z usmażonych dysków, a policyjny bot do kierowania ruchem ulicznym wymachiwał wszystkimi ramionami, wołając o soft do kalibracji wielordzeniowego procka.
– Bardzo przepraszam, ale nie jestem informatykiem.
– Ale naprawisz mi synch audio? Naprawisz? Naprawisz?
Grześ przestraszył się, że jeszcze chwila i zmiażdżą go te czołgi rozbrykane.
Uratował go pomalowany w czerwono-żółte pasy robot-szkieleciarz, otaczając ramionami-wężami i odciągając za szklane przepierzenie, dawną budkę ochrony.
Wyświetlał się jako SoulEater39 – zapewne nick sieciowy sprzed Zagłady – i najwyraźniej cieszył się tu sporym poważaniem, skoro inne mechy niechętnie odpuściły.
– Nie zwracaj uwagi, to zbłąkane dusze.
Jak na zawołanie o przepierzenie uderzył tytanowym udem masywny mech towarowy. – Tato, czy ktoś widział mojego tatę, szukam taty, tato, tato! – I tak w kółko, a basy jego głośników sprzęgały się w przeciągły jęk wieloryba.
– Wiesz, jak niewielu fachowców się zajesowało?
Grzesiu jeszcze nie podłapał żargonu.
– Zajesowało…?
– Przetransformowało za pomocą IS3.
– Noo, spodziewałbym się, że informatyków właśnie będzie najwięcej: to oni mieli sprzęt pod ręką СКАЧАТЬ