Название: Sebastian Bergman
Автор: Michael Hjorth
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Czarna Seria
isbn: 9788380153110
isbn:
Ida pokręciła głową.
– Dobrze mi się tu stoi. W jakiej sprawie państwo przyszli?
– Zna pani Rebeccę Alm?
Ida bezgłośnie pokręciła głową.
– Nigdy pani nie spotkała tej kobiety? – kontynuowała Ursula, położyła zdjęcie na stole i delikatnie pchnęła je w kierunku Idy.
Ta zrobiła krok do przodu i spojrzała, nie biorąc go nawet do ręki. Ponownie pokręciła głową.
– Nie, nie wiem, kto to jest. – Podniosła wzrok znad zdjęcia i spojrzała prosto na Ursulę. – Dlaczego mnie o to pytacie?
– Spotkało ją to samo co panią – wtrącił się Sebastian, zanim Ursula zdążyła odpowiedzieć. – W Gävle – dodał w nadziei, że Ida poczuje się bezpieczniej, kiedy usłyszy, że człowiek, który zrobił jej krzywdę, zmienił miejsce i dzieli ich kilkanaście kilometrów. Nie trzeba było mówić nic więcej, opowiadać wszystkiego. Nie potrzebowała informacji, że atak tym razem zakończył się śmiercią i że doszło do niego w mieszkaniu ofiary. Mogłoby to odebrać jej jedyne miejsce, w którym czuła się bezpiecznie. Własny dom. Tylko godziny dzieliły ich od chwili, kiedy prasa pozna związek między napaściami a śmiercią Rebekki, ale Sebastian czuł, że izolacja Idy obejmuje nawet serwisy informacyjne i internet. W najlepszym wypadku nawet się nie dowie.
Ida tylko skinęła głową. Nie zadawała żadnych pytań, nie zastanawiała się, jak, kiedy i dlaczego, nie chciała wiedzieć, czy wpadli na jakiś trop.
Zapadła kilkusekundowa cisza.
Jest ofiarą, pomyślał znowu. Wokół całej jej postaci unosiła się aura szoku i chaosu. Ursula zabrała z powrotem zdjęcie i wstała.
– Czyli nigdy przedtem jej pani nie widziała?
Ida znów pokręciła głową. Ursula zrobiła krok wokół stolika i spojrzała na Sebastiana. Poczuła, że powinni się zbierać.
– Ktoś pani pomaga? – spytał łagodnie Sebastian, nie ruszając się z miejsca. – Po tym, co się stało.
– Jak to?
– Po tak wstrząsającym wydarzeniu człowiek przestaje żyć jak przedtem. Zdarza się, że potrzebuje pomocy w dojściu do siebie. Kogoś do rozmowy.
– Modlę się.
– Kogoś oprócz Boga.
Ida spojrzała mu w oczy po raz pierwszy od ich przyjścia.
– Nie wierzy pan, że On jest w stanie pomóc?
Sebastian nie odpowiedział wprost. Nie wierzył w żadną siłę wyższą. Był jednak przekonany, że wiara i religia mogą dać poczucie przynależności do wspólnoty, przekonać, że istnieje coś potężniejszego – pewien sens, porządek. Wiara w coś takiego naprawdę mogła pomóc w wielu sytuacjach, on jednak miał równie silne przekonanie, że młoda kobieta po ciężkiej traumie potrzebuje czegoś innego, czegoś więcej.
– Uważam, że Jego zdolność do pomocy na co dzień jest cokolwiek ograniczona.
– Nie wierzy pan w Boga i Jezusa – zawyrokowała Ida i zabrzmiało to tak, jakby już wyrobiła sobie o nim zdanie i ustaliła, jakim jest typem człowieka.
– Moi rodzice wierzyli – odparł zgodnie z prawdą, próbując mimo wszystko nawiązać z nią jakąś więź.
– Ale pan nie. – Ida obstawała przy swoim. – Dlatego pan nie rozumie, w jaki sposób pomaga, jeśli tylko mu zaufamy.
To była prawda. Nie rozumiał.
Nigdy.
A tym bardziej nie okazywał zaufania.
Zamiast tego większą część okresu dorastania poświęcił na walkę ze wszystkim, w co wierzyli i co reprezentowali jego rodzice. W końcu nie tylko oni poczuli się zmęczeni jego buntowniczym brakiem zainteresowania i aktywnym dystansowaniem się od nich. Matka mu to wypomniała podczas ich ostatniego spotkania.
„Bóg cię opuścił, Sebastianie”.
„Odjął od ciebie swoją rękę”.
Jeśli tak było w istocie, sporo by to tłumaczyło. Sebastian nie zamierzał jednak zostać jednym z tych, którzy w obliczu trudności życiowych zaczynają się zapoznawać z rozmaitymi wspólnotami i teoriami, szukając odpowiedzi. Możliwość zrzucenia winy za wszystko na kogoś lub na coś byłaby wygodna. Nie musiałby się czuć w pełni odpowiedzialny za to, że nie mógł zatrzymać przy sobie swojej córki, nie potrafił jej uratować. Mógłby powiedzieć, że jej śmierć jest częścią większego Bożego planu. Może niezrozumiałego, ale planu.
Nie zamierzał jednak wdawać się w żadną dyskusję, wiedział z doświadczenia, że to nie ma sensu. Chodziło o wiarę. Człowiek albo wierzy, albo nie, a jeśli wierzy jak ta młoda kobieta, rozsądek ani argumenty nie mogły zwyciężyć.
– Widzę, że nie jest z panią najlepiej – oznajmił Sebastian z taką empatią, na jaką tylko było go stać. Ida nie odpowiedziała. – Kiedy ostatnio wyszła pani z domu? – kontynuował Sebastian, ale tym razem również nie otrzymał odpowiedzi. – Pani Ido…
– Może z tydzień temu – padła w końcu odpowiedź.
– Ukrywanie się przed światem to nie jest rozwiązanie.
– Bóg znajdzie rozwiązanie.
– Może Bóg pomaga, starając się, żeby z kimś pani porozmawiała – spróbował Sebastian i widział po Idzie, że po raz pierwszy trafiły do niej jego słowa. – Niezbadane są ścieżki Pana – dodał cytat, który, o ile sobie przypominał, słyszał w domu zawsze, gdy działo się coś, czego do końca nie można było wyjaśnić. – Może dlatego wysłał mnie – zakończył i jak tylko zobaczył reakcję Idy, zdał sobie sprawę, że przeszarżował.
– Wydaje się panu, że to właśnie pan wypełnia wolę Boga? – spytała z pogardą w głosie, wręcz wypluwając słowa.
W zwykłej sytuacji taka myśl mogłaby mu przypaść do gustu, ale w tym wypadku musiał się ugryźć w język i zachować komentarz dla siebie. Już prawie do niej dotarł, ale zaprzepaścił szansę.
– To nie ja mam potrzebę, by w to wierzyć – oznajmił z nadzieją, że ta mętna wypowiedź znów poruszy w niej jakąś strunę. Tak się jednak nie stało.
– Chcę, żebyście już poszli – oznajmiła krótko Ida.
Sebastian wstał ciężko. Ida się cofnęła, kiedy podszedł do niej i do drzwi.
– Potrzebuje pani kogoś – rzekł.
– Idźcie, СКАЧАТЬ