Название: Proxima
Автор: Stephen Baxter
Издательство: PDW
Жанр: Научная фантастика
Серия: Proxima/Ultima
isbn: 9788381165075
isbn:
– Musisz mieć dobry wzrok. Oprócz ciebie ktoś je widział?
Ponownie wzruszył ramionami. Nikt nie był tym zainteresowany.
Mardina westchnęła.
– Może wrócimy tu z porządnym zespołem naukowców, gdy zakończy się to szurnięte, zorganizowane na łapu-capu zdobywanie przyczółka. Pokażesz mi teraz to swoje obserwatorium?
Oglądana ze szczytu Krowiego Placka Kałuża była bajorem okolonym ciemnymi kępami łodyg, a wahadłowiec przypominał napuszonego chrabąszcza otoczonego garstką lichych tymczasowych zabudowań i skrawkami porysowanej ziemi. Ślad po lądowaniu jawił się jako idealnie prosta rysa niknąca w dali na wschodzie.
Samo wzniesienie, Krowi Placek, mierzyło jakieś pół kilometra szerokości. Przechadzając się po nim, Mardina wspinała się na pagórki i przecinała obniżenia terenu.
– Zwyczajna ciekawość – wyznała. – Nie studiowałam geologii. Okolica wydaje się nieckowata i nieuporządkowana, ale nie przypomina księżycowych kraterów. Jakby zapadła się do pustej przestrzeni pod ziemią. Podobne formy można spotkać na Wenus. Nazywają się chyba koronami.
– Przegapicie zaćmienie! – zawołała Jenny.
– Jakie znowu zaćmienie? Pokażcie.
Yuri zamontował na statywie mały teleskop optyczny wycelowany w gwiazdę. Za okularem znajdowała się śnieżnobiała plastikowa płytka, którą Jenny niewprawnie obracała na stercie kamieni, aby pojawił się na niej obraz gwiazdy. „Obserwatorium” składało się z paru prostych elementów: kilku przyrządów manualnych, sekstantu, sznurka pionu i tabletu do zapisywania wyników obserwacji. Kiedy Yuri opuszczał to miejsce, pozostawiał wszystko oprócz elektroniki pod przykryciem z brezentowej płachty przyciśniętej ciężarkami.
Mardina była pod wrażeniem.
– Skąd wziąłeś teleskop?
– Wyciągnąłem go z teodolitu. Był wśród sprzętu dla geodetów.
Zmarszczyła czoło.
– O ile wiem, takie przyrządy mają w środku sporo elektroniki.
– Ten został przystosowany do potrzeb kolonistów. Wszystko, co mamy, musi być staroświeckie, łatwe do naprawienia, bez baterii, które się wyczerpują. Nie możemy polegać na sieciach satelitarnych i tym podobnych rzeczach, bo ich tu nie ma. Powinna pani o tym wiedzieć, pani porucznik. Takie macie zasady.
Zmieszała się, ale jednocześnie zainteresowała obrazem wyświetlonym na plastikowej płytce. Powierzchnia gwiazdy była poznaczona ogromnymi czarnymi bliznami i wędrowały nad nią pajęczyny błyskawic.
– Boże mój, Proxima Centauri, czerwony karzeł. Raptem sześć milionów kilometrów stąd. – Popatrzyła prosto na gwiazdę, której światło rozjaśniło jej twarz.
Jenny Amsler zaśmiała się sztucznie.
– Nie wydaje mi się zbyt czerwona.
– Astronomowie tak mówią. Powierzchnia jest rozgrzana do białości…
– Patrzcie – powiedział Yuri. – Zaraz będzie. – Wskazał iskierkę połyskującą przy krawędzi świetlistego koła na płytce. – Jenny…
Miała zegarek i tablet.
– Wszystko przygotowane.
– Na co patrzymy? – zapytała Mardina.
– Niewiele tu można zobaczyć na niebie, zgadza się? Proxima nigdy nie zachodzi, więc nie ma czegoś takiego jak niebo pełne gwiazd. Ale widać układ podwójny i jedną dużą planetę, której tarcza…
– To Proxima e. Piąta planeta od Proximy. Nasza jest trzecia po a i b. To naprawdę ogromny świat. Widoczny, choć nie jest naszym sąsiadem w tym układzie.
– Ta planeta chowa się za słońcem. Wtedy jest zaćmiona. Widać, że za chwilę znowu to się stanie. Jenny…
– Gotowa.
Iskierka na skraju słonecznej tarczy mrugnęła po raz ostatni i znikła.
– Teraz!
– Mam!
Mardina roześmiała się. Wydawała się zadowolona.
– Trzeba czekać mniej więcej godzinę – tłumaczył Yuri. – Potem zjawia się po drugiej stronie.
Mardina przykucnęła, zamyślona.
– Jedna godzina… spośród około dwustu, których potrzeba, żeby Proxima c okrążyła gwiazdę. No jasne. Tarcza Proximy zajmuje jedną dwusetną łuku na niebie. Ale należy wziąć poprawkę, bo Proxima e krąży wolniej po własnej orbicie… Dlaczego to robisz, Eden?
Wzruszył ramionami.
– Żeby jakoś mierzyć czas.
– Rozumiem. – Uśmiechnęła się. – Zegar na niebie, gdy nie ma podziału na dzień i noc.
– Bardzo chciałam się tym zajmować – wtrąciła z udawanym ożywieniem Jenny. – Zegarami, kalendarzami i innymi takimi rzeczami. Byłam jubilerką w Londres. No, w zasadzie pomocnikiem jubilera. Technikiem.
Yuri wiedział, że to prawda. Być może lgnęła do niego również dlatego, że po wylądowaniu dowiedziała się o jego brytyjskich korzeniach, aczkolwiek on pochodził z niezależnej Północnej Brytanii, a ona z Angleterre, południowej prowincji europejskiej. Nie bardzo go obchodziło, jaką drogę przeszła między sklepem jubilerskim w Londres a łapanką, w wyniku której trafiła na Proximę c.
– Nieźle sobie radzę – zwróciła się do Mardiny. – Z przyrządami.
Mardina spojrzała na nią ze wzrokiem wyrażającym – jak się zdawało Yuriemu – coś jakby litość. Ujęła jej dłonie i odwróciła je spodem do góry.
– To będą dłonie farmerki, Amsler. Nie widzę tu odpowiednich warunków do „przyrządów”. Jeśli chcesz robić kalendarze, będziesz musiała wziąć przykład z Edena. Kije wbite w ziemię. Małe teleskopy… Wiesz, Eden, jest tego więcej na niebie, wystarczy się przyjrzeć. Ten układ ma w sumie sześć planet. Dwie wewnątrz orbity Proximy c, trzy na zewnątrz. Trzy są wielkości Marsa lub mniejsze, ale tam, w górze, poruszają się dwie mega-Ziemie, między innymi e. Dalej jest Pas Kuipera i to właściwie byłoby tyle. Żadnych gazowych olbrzymów. Wydaje się, że układy czerwonych karłów nie mają dość masy, żeby dochować się olbrzymów. Najdalsza planeta znajduje się tylko trzydzieści kilka milionów kilometrów od gwiazdy. U nas byłaby wewnątrz orbity Merkurego. Macie tu cały miniaturowy układ słoneczny o rozmiarach mniejszych niż średnica orbity Merkurego. Planetolog nazwałby go „układem zwartym”. Takie często spotyka się w galaktyce, częściej niż układy podobne do naszego… Do tego dochodzą Alfy Centauri A i B, gwiazdy ciągu głównego. Okrążają siebie nawzajem СКАЧАТЬ