Название: Posłuszna żona
Автор: Kerry Fisher
Издательство: PDW
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 9788308066836
isbn:
Miałam nadzieję, że kiedy będę odliczać dni do swojej śmierci, znajdę pilniejsze rzeczy do roboty niż układanie swoich płyt kompaktowych w porządku alfabetycznym. A może, mając tak mało kontroli nad własnym zdrowiem, dopilnowanie, żeby Abba znalazła się koło Aerosmith, dawało jej odrobinę komfortu, pewności w obliczu wielkiej niewiadomej.
Nie potrafiłabym chyba sobie wyobrazić, że pozostało mi tak niewiele życia. Ale gdybym wiedziała, że mój czas się kończy, czy chciałabym spędzić ostatnie miesiące na skakaniu ze spadochronem z samolotów, chodzeniu po Chińskim Murze i nurkowaniu w wodach Wielkiej Rafy Koralowej, skoro te rzeczy mnie nie pociągały, kiedy myślałam, że mam jeszcze z pięćdziesiąt lat przed sobą? Miałam nieodparte – i dołujące – wrażenie, że swoje ostatnie tygodnie spędziłabym na pozbywaniu się starych wyświechtanych koszulek, podniszczonej bielizny i dziurawych skarpetek, żeby nie zapisać się w historii jako kobieta z workowatymi majtkami i rozciągniętymi stanikami.
Poza tym zdecydowanie musiałabym przeszukać swoje albumy ze zdjęciami i powywalać wszystkie podejrzane foty, które mogłyby zmienić to, jak ludzie mnie widzą, kiedy już nie będzie mnie na tym padole, żeby wytłumaczyć, iż tak naprawdę nie było tak źle, jak na to wygląda. Sam prawdopodobnie nie powinien natknąć się po mojej śmierci na zdjęcia, na których siedzę rozwalona nad butelką tequili, z pochodzącym z tejże butelki robakiem na policzku, tańczę z nadmuchiwanym penisem naturalnej wielkości albo całuję się namiętnie z jednym z długiej listy leserów, z których każdy odnalazłby się w rodzicielskiej roli lepiej niż jego własny ojciec od siedmiu boleści.
Nico stał z rękami na biodrach, a Francesca patrzyła na niego, czekając na jakieś wskazówki. Trzymałam się z tyłu, koło klapy w podłodze, bojąc się naruszyć wzbierające między kartonami emocje.
Nico odwrócił się do córki.
– Od czego chcesz zacząć? Może przejrzymy kasety mamy?
Francesca spojrzała na niego, jakby zapytał, czy ma zamiar założyć krynolinę na szkolną imprezę na koniec semestru. Kasety właściwie były już passé za moich nastoletnich czasów. Francesce musiały się wydawać równie staroświeckie jak wyżymaczka. Moja mama nie miała kasy, żeby się szarpnąć na odtwarzacz CD, więc wyciągałam niekończące się kawałki wkręconej taśmy z mojego gównianego walkmana i nawijałam ją z powrotem ołówkiem jeszcze długo po tym, jak moi znajomi przeszli na kompakty. Ale skoro starałam się zostać kumpelą Franceski, nie chciałam podkreślać, że jestem na tyle stara, by pamiętać życie bez iTunes. Pozwoliłam Nico samemu dojść do wniosku, że karton z kasetami może być pierwszym przesuniętym w stronę klapy.
Przyjrzałam się pozostałym pudłom, szukając takiego z najmniejszym ładunkiem emocjonalnego bagażu. Miałam nadzieję, że nie natknę się na zdjęcia Nico i Caitlin krojących tort weselny, gapiących się z uczuciem na Francescę niemowlaka ani wznoszących toast szampanem pod choinką. Przebiegłam wzrokiem po napisach na kartonach. Pokazałam palcem pudło podpisane „Francesca”.
– Zobacz – zwróciłam się do niej – tu jest twoje imię. Chcesz zacząć od tego?
Francesca popatrzyła na karton z lekką niepewnością, ale szczerze mówiąc, wcale jej się nie dziwiłam. Bóg raczy wiedzieć, co zawierałoby pudło z napisem „Maggie” – prawdopodobnie dwadzieścia buteleczek na wpół zużytego serum przeciwko puszeniu się włosów, które kupowałam w nieustannym dążeniu do uzyskania gładkich, lśniących pukli, porzuconym, gdy siła natury powodująca ich kręcenie okazała się przewyższać mój optymizm.
Posłałam Nico znaczące spojrzenie, które najwyraźniej wyrwało go ze stuporu.
Sięgnął po pudło z imieniem córki i zaczął odklejać taśmę.
– Chodź, kochanie, sprawdzimy, co w nim jest?
Kiedy pochylili zgodnie głowy, żeby zajrzeć do środka, ja odczytywałam pozostałe napisy.
„Odzież wierzchnia”? Ciekawe, czy Caitlin była tak zorganizowana, że co roku w kwietniu chowała na strychu szaliki, płaszcze i czapki z pomponami, żeby nie musieć w lecie przekopywać się przez zwały wełnianych ubrań, by dostać się do klapek.
Nie. Ubrania były zbyt osobiste, zbyt realne. Nie chciałam przyglądać się każdemu drobnemu śladowi błota na butach Caitlin i zastanawiać się, czy miała je na nogach, kiedy szli z Nico, trzymając się za ręce, a potem schowali się pod drzewem, żeby przeczekać letnią ulewę, całując się i przytulając.
Podeszłam do pudła z napisem „Podręczniki”. Nie zapowiadało to wielu tkliwych wspomnień. Rozcięłam karton i przebiegłam wzrokiem po tytułach – były to książki Caitlin o dietetyce i aktywności fizycznej. Wyjęłam kilka tomów, żeby sprawdzić, czy nie wyrzucę pierwszego wydania Fit or Fat? albo jakiegoś wiekopomnego dzieła o „opanowaniu swojego metabolizmu”, „wzmocnieniu mięśni posturalnych”, lub innych tego typu rzeczach, którymi udawało mi się do tej pory nie przejmować.
Zawołałam do Franceski:
– Nie myślisz chyba o studiowaniu dietetyki ani fizjologii sportu, co!?
Prychnęła.
– Nie ma mowy! Nie mam zamiaru spędzać życia na przywracaniu do formy jakichś starych grubasów.
Wciągnęłam brzuch.
Wzięłam do ręki opasłe ilustrowane tomiszcze o znaczeniu ćwiczeń fizycznych w psychoterapii. Książka wyglądała jak wielkie słowniki francuskie, które mama przytargała do domu po generalnych porządkach w lokalnej bibliotece, w nadziei, że uda się je komuś opchnąć. Nigdy nie znalazłyśmy na nie kupca, ale ustawiłyśmy je w stos i wykorzystałyśmy jako stojak pod klatkę z chomikiem. Nico musi uważać mnie za nieźle ograniczoną, skoro Caitlin miała taki łeb, że potrafiła zrozumieć, jak dzięki podskokom w miejscu można osiągnąć równowagę psychiczną.
Popatrzyłam na Nico na drugim końcu strychu, mając nadzieję, że wystarczę mu na dłuższą metę. Siedział obok Franceski i sięgał do białej wiklinowej skrzyni, wydając przyciszone okrzyki nad maleńkimi dziecięcymi bucikami, śpioszkami we wzorek w tulipany, niebieskim króliczkiem z jednym uchem. Nie byłam pewna, czy tata Sama potrafiłby go w ogóle rozpoznać w rządku jasnowłosych, piegowatych dziesięciolatków, a co dopiero pamiętać jego zabawki z okresu niemowlęctwa. Francesca głaskała wyjmowane ze skrzyni rzeczy, przyciskała je do policzka. Serce mi pękało, kiedy patrzyłam, jak z całych sił starała się pochwycić jakieś wspomnienie o Caitlin, ślad zapachu, cień dotyku zamknięty w przypadkowych przedmiotach, które pewnie pachniały raczej kurzem i wilgocią.
Wyciągnęła jakieś szkolne zeszyty ćwiczeń.
– Popatrz, tato, twórcze pisanie na zajęciach z panią Roland!
Nico zaczął czytać na głos opowiadanie Franceski o jej nowym psie, Polly-Dolly, a ona pisnęła zawstydzona.
СКАЧАТЬ