Posłuszna żona. Kerry Fisher
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Posłuszna żona - Kerry Fisher страница 18

Название: Posłuszna żona

Автор: Kerry Fisher

Издательство: PDW

Жанр: Современная зарубежная литература

Серия:

isbn: 9788308066836

isbn:

СКАЧАТЬ odparł Nico, zrywając się z podłogi, jakby był wdzięczny, że ma wymówkę, by na chwilę stąd uciec.

      Chciałam zejść po drabinie, wyrwać się z tego kręgu smutku, żalu i cudzej miłości wyłażącej ze wszystkiego, co otworzyliśmy, i oplatającej strych jak bluszcz, ale uklękłam i z powrotem zabrałam się do przeglądania pudła z podręcznikami.

      Pod kolejną warstwą książek znalazłam złotą szkatułkę. Dobrze, że nie skończyło się tylko na szybkim zerknięciu do środka kartonu – spodziewałam się jedynie paru starych zakurzonych książek o tym, jak się nie zmoczyć na trampolinie – bo wyrzuciłabym wszystko w cholerę. Wzięłam kasetkę do ręki, wodząc palcami po serduszku na wieku, wysadzanym kamieniami, które wyglądały na rubiny. Otworzyłam szkatułkę. Była pusta, wyściełana aksamitną poduszeczką, ale strych wypełnił się nagle głośnymi dźwiękami muzyki klasycznej, aż podskoczyłam. Francesca obejrzała się, ciekawa, co znalazłam. Wstałam i przecisnęłam się koło roweru stacjonarnego Caitlin, przechodząc nad matami do jogi i piłkami do pilatesu ze spuszczonym do połowy powietrzem, żeby pokazać jej znalezisko.

      Pogłaskała niebieską aksamitną wyściółkę i stwierdziła:

      – Nie pamiętam, żeby mama miała coś takiego. Bardzo ładne. – Zamknęła szkatułkę i ponownie ją otworzyła. – Co to za muzyka?

      – Nie wiem. Będziesz musiała zapytać swojego tatę. Zupełnie się nie znam na muzyce klasycznej. – Dostrzegłam okazję, żeby pogłębić więź, prosto z podręcznika Jak być fantastyczną macochą, i natychmiast ją wykorzystałam. – A ty lubisz ten gatunek? – zapytałam, bojąc się, że zaraz zacznie porównywać ze sobą jakichś kompozytorów, o których nigdy nie słyszałam. Wszyscy Farinelli robili wrażenie, jakby pożerali na śniadanie dział kultury i sztuki z porannej prasy.

      Francesca zmarszczyła nos.

      – Niespecjalnie. Mama ciągle słuchała opery, ale ja nie przepadam.

      – Może później zaczniesz. Odłożyć dla ciebie tę szkatułkę? To prawdziwe złoto, sądząc po próbie na denku, więc zdecydowanie warto ją zatrzymać – stwierdziłam.

      Francesca kiwnęła głową.

      – Tak, bardzo proszę. Może mi się przydać na kolczyki.

      Moja użyteczność chwilowo się wyczerpała, więc Francesca znów zaczęła przeglądać swoje stare zeszyty. Odwróciłam się i ruszyłam z powrotem na drugi koniec strychu. Kiedy przystanęłam, wahając się między otwarciem worka z napisem „Pościel” a staroświeckiego kufra, który zawierał Bóg wie co (a to pewnie jeszcze trochę nadwątli moją wiarę w siebie), kichnęłam i złota szkatułka wyleciała mi z ręki.

      Wylądowała z otwartym wieczkiem na stercie plecaków, rycząc dźwiękami skrzypiec i fletów.

      – Przepraszam, przepraszam, to pewnie przez ten kurz. – Rzuciłam się po nią, modląc się, żeby się nie okazało, iż uszkodziłam bezcenną rodzinną pamiątkę.

      Podniosłam szkatułkę, odwróciłam ją wieczkiem do dołu, żeby sprawdzić, czy nic się nie wgniotło i nie porysowało, a wtedy wypadło z niej aksamitne dno. A zaraz za nim wyfrunął deszcz papierów: bilety, jakaś pocztówka, kilka odręcznych liścików, złożone menu z National Portrait Gallery. Zebrałam to wszystko, żeby wepchnąć z powrotem na miejsce, i wtedy zauważyłam wygrawerowany w środku na dnie napis:

      „Ukochana Caity-Kiciu,

      słysząc tę muzykę, zawsze będę myślał o Tobie i żałował, że nie dokonaliśmy innych wyborów.

      Twój na zawsze, P.”.

      Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się uważniej. Tak, zdecydowanie „P”. Naprawdę nie chciałam wiedzieć, jakim czułym słówkiem Caitlin nazywała Nico. „Pieseczek?” „Ptyś”? „Pysiulek”? Chwała Bogu, że Nico nie wymyślił dla mnie jakiegoś odpowiednika „Caity-Kici”. Maggie-Myszka. Albo, jeśli szybko nie zacznę się odchudzać, Maggie-Muffinka. Miałam kiedyś chłopaka, który nazywał mnie „kluseczką pupeczką”. Zniechęciło mnie to do pieszczotliwych przezwisk na całe życie.

      „Żałował, że nie dokonaliśmy innych wyborów”. O co chodziło? Jakich wyborów? Popatrzyłam na kawałki papieru, które trzymałam w ręku, pamiątki z życia Caitlin. Tak wiele ją ominęło. Czy czerpałaby z tych wszystkich koncertów, miejsc, kolacji troszeczkę większą przyjemność, czy starałaby się wycisnąć więcej radości z każdej minuty, gdyby wiedziała, że ma ich ograniczony zapas? Czy postanowiłaby wypić jeszcze jednego drinka, zjeść jeszcze jedną lukrowaną bułeczkę, chrzanić jutro?

      Zerknęłam na Francescę, która nadal kartkowała w skupieniu swoje książki i zeszyty, przygryzając wargę. Chociaż wiedziałam, że odkrycie jakichkolwiek dalszych szczegółów dotyczących związku Nico z kobietą będącą moją poprzedniczką będzie dodatkową torturą, przejrzałam znaleziska ze szkatułki. Bilety na operę – Peleas i Melisanda w Royal Opera House w Covent Garden, La Traviata w London Coliseum, Così fan tutte w Theatre Royal w Bath. Wepchnęłam je z powrotem do szkatułki, razem z ulotką z wystawy „Późny Turner: Malarstwo uwolnione w Tate Britain”.

      Nico nigdy nie wspominał mi o operze. Wyraźnie zlekceważył mnie jako kompletną tępaczkę i uznał, że należy trzymać się bezpiecznych tematów, takich jak reality show Jestem gwiazdą… Wyciągnijcie mnie stąd!, najnowsze filmy z Jamesem Bondem oraz wybór koloru farby do jadalni: „naturalne płótno” czy „biel orchidei”? Zrobiło mi się przykro. Gdybym wychowała się we włoskiej rodzinie, w której w weekendy chodziło się do muzeów, na koncerty i wspólnie gotowało, pewnie też bym się znała na operze i sztuce. Mama, mimo całego swojego ciepła i cudownych zalet, zdecydowanie wolała telenowelę Coronation Street i kubełek KFC od kultury wysokiej i „cudzoziemskiej” kuchni. Miałam nadzieję, że Nico nie będzie ode mnie oczekiwał chodzenia na koncerty bardziej wyrafinowane od występów Adele. Raczej bym nie zniosła wieczoru z całą rodziną Farinellich, którzy streszczają mi fabułę Turandot, a sami podśpiewują arie po włosku.

      Rzuciłam okiem na pozostałe świstki papieru. Menu kolacyjne z Ritza. Jezu, byłabym wdzięczna za śniadanie w Premier Inn. Zawsze miałam wrażenie, że Nico lubi raczej proste wiejskie knajpy bez zadęcia, a nie takie lokale ę-ą. A może po prostu uznał, że ja będę się lepiej czuła w rustykalnej prostocie. Pewnie myślał, że go rozczaruję, nalewając sobie wina do szklanki na wodę albo zgarniając do torebki darmowe miętówki, żeby mieć je na później. Uczciwie przyznajmy, że rzeczywiście mogłabym to zrobić, w końcu zostałam zindoktrynowana przez mamę, która zabierała z knajp saszetki z cukrem i serwetki. Nie potrafiła przejść obok plastikowej łyżeczki w kawiarni, nie myśląc, że może się do czegoś przydać.

      Była jeszcze kartka urodzinowa z wydrukowanym na froncie sprośnym żartem o tym, jak dużo seksu go zadowoli. Nie znałam Nico od tej strony. Raczej śmieszyłoby to ojca Sama. Na myśl o seksie Nico z Caitlin zrobiło mi się niedobrze.

      Bilety na koncert Andrei Bocellego w Leeds, listopad 2013 roku. Koncert Il Divo w Rotterdamie, kwiecień 2012 roku. Lepiej nie będę się przyznawać, że byłam tylko na jednym koncercie na żywo, i to zespołu One Direction, na który poszłam СКАЧАТЬ