Название: Zamęt
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Zamęt
isbn: 9788380157187
isbn:
Rozwiązanie przyszło niespodziewanie. Dima sam zrezygnował z pracy w Moskwie. Oznajmił Adamowi, że jest wyczerpany psychicznie i boi się wpadki. To były argumenty, których żaden wywiad nie mógł zbagatelizować, zwłaszcza że po cichu Adam wspierał go w tej decyzji. Tyle lat w Rosji musiało nadszarpnąć jego psychikę, argumentował w rozmowie z szefem Agencji, który w końcu musiał się zgodzić.
W rzeczywistości Dima miał się całkiem dobrze. Od dawna przygotowywał koncepcję wygaszania swojej aktywności i stopniowego wycofywania się z kontaktów w Rosji, tak by nie spalić za sobą mostów i nie wzbudzić niepotrzebnych podejrzeń. Budował wokół siebie atmosferę obojętności i coraz mniejszej przydatności, przestał wykazywać zainteresowanie tym co najważniejsze. Nie niszczył jednak kontaktów. Z Wierą rozstał się w ciszy, spokoju i przyjaźni. W końcu zniknął z moskiewskich ulic, pubów i restauracji.
W 2002 roku wyjechał do Grecji. Zamieszkał w Atenach, w małym apartamencie z widokiem na Akropol, i związał się z kelnerką Eleni, którą wytypował na swoją partnerkę w kawiarni Lukumades na Aiolou. Wiedział, że to przewrażliwienie, ale nigdy nie był pewny kobiety, której nie wybrał sam.
Kontakty z Kolumbijczykami już wcześniej ograniczył do minimum, więc i Kubańczycy siłą rzeczy zamilkli. Rosjanie, z którymi był zaprzyjaźniony, odzywali się już tylko wtedy, gdy przyjeżdżali na wczasy do Grecji.
Po roku zmarł Adam Bednarski i teczkę Odyna przejął Roman Leski. Pięć lat temu Dima przyleciał do Warszawy i został członkiem Sekcji.
Leski wyczyścił jego dokumentację operacyjną i pozacierał wszystkie ślady, jakie po nim zostały. Dimitrios Calderón, syn Józefa Hofmanna i Rosy Lazopulos z domu Behomoiras, opuścił Polskę na zawsze, a na jego miejscu pojawił się Aleksander Głowacki. W zespole jednak wciąż był Dimą. Wprawdzie wolałby, żeby nazywali go Rafaelem, ale musiałby powiedzieć dlaczego, a nie chciał kłamać.
Leski wybrał i przygotował dla niego dobrze zabezpieczone lokum na górnym Mokotowie, a Monika je urządziła. Ona, absolwentka ASP, najlepiej wiedziała, jak ma wyglądać mieszkanie faceta, który jej się podoba, i włożyła w nie całą siebie, swój seksapil, poczucie smaku i wyobraźnię, licząc po cichu, że może kiedyś też tu zamieszka. Wprawdzie w Atenach była wtedy jeszcze urodziwa kelnerka, ale to już wkrótce miało się zmienić.
W tym czasie Dima odnalazł Józefa Hofmanna. Nikt o tym jednak nie wiedział.
19
Po ataku na hotel Monal oddział Tygrysa się wycofał, zanim pakistańskie siły bezpieczeństwa zorientowały się w sytuacji. Niski pułap chmur uniemożliwiał im użycie śmigłowców, więc zamachowcy dotarli na miejsce zbiórki zgodnie z planem. W ciągu następnych ośmiu godzin szybkim marszem przeszli przez góry i o zmroku dotarli do wsi Trahan nad Indusem, gdzie czekały na nich dwie ciężarówki. O świcie byli już po afgańskiej stronie granicy i po porannej modlitwie ruszyli pieszo na drugą stronę. Wieczorem dotarli do górskiej bazy w Waziristanie.
Całą następną noc bojownicy i zakładnicy spali.
Wszystko zaczęło się trzeciego dnia.
Tygrys wszedł do dużego pomieszczenia, w którym na matach, przykryci szarymi kocami, leżeli skuleni z zimna czterej zakładnicy. Przebrany w świeży salwar kamiz, wyglądał na zadowolonego i wypoczętego. Był bez broni. Usiadł na niskim stołeczku i przez chwilę przyglądał się śpiącym.
Nie byli skrępowani.
– Wstawać – powiedział spokojnie płynnym angielskim z amerykańskim akcentem. – Obudźcie się, panowie. Zaczyna się najważniejszy dzień w waszym życiu. Mówią na mnie Tygrys, więc wiecie, kim jestem. – Błysnął zza rudej brody białymi zębami, kiedy cztery zaspane i brudne twarze zwróciły się w jego stronę. – Będziecie poznawać islam, ale najpierw musicie się umyć, bo Allah nie rozmawia z brudasami… Żartowałem, ale tylko trochę. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Woda jest na zewnątrz, bardzo zimna. Warunki są surowe. – Skinął głową w stronę drzwi. – Potem się przebierzecie w czyste ubranie, które leży tutaj… – Wskazał ręką na stos równo złożonych peszawarskich koszul i spodni. – No… i dostaniecie jeść. A potem zaczniemy pracować.
– To znaczy? – odezwał się nieśmiało starszy Niemiec w wybłoconym granatowym garniturze.
– Porozmawiamy z waszymi rządami o wielkiej polityce – odparł Tygrys. – Będziecie im tłumaczyć, jak źle robią, mordując muzułmanów w ich domach, i zachęcać, by się wynieśli z Palestyny, Iraku, Syrii, Afganistanu… I będziecie to robić z zaangażowaniem. Jestem o tym przekonany.
– Ale mój kraj… – wtrącił się Japończyk.
– Pana kraj też na tym korzysta, więc powinniście zająć stanowisko, nieprawdaż?
Tygrys sprawiał wrażenie inteligentnego cynika. Miał bystre spojrzenie i cały czas się uśmiechał, zachowując pełną kontrolę nad gestami i mimiką. Wyglądał na człowieka, który wie, co robi, to zaś przydawało całej sytuacji jeszcze większej grozy.
Tak go przynajmniej widział Henryk i uznał, że nie jest to człowiek, z którym można próbować się dogadać. Tym bardziej że nie mówił w paklish i wyglądał na kaukaskiego najemnika. Tylko ten jego wyborny angielski nie pasował do obrazu dzikiego mordercy.
Na razie jednak należało się powstrzymać od ostatecznych ocen. Po okrutnych wydarzeniach w hotelu i wyczerpującej podróży Henryk dopiero dochodził do siebie i wiedział, że nie myśli jasno. Był głodny, niewyspany i spragniony. W takich warunkach nic nie jest wystarczająco zrozumiałe i nic nie jest oczywiste.
– Wiemy, kim jesteście i co robicie w Pakistanie… Pan inżynier z Niemiec? – Tygrys wyjął z kieszeni paszport i rzucił na podłogę. – Oliver z Londynu, artysta? – Kolejny paszport. – Pan Hazuki z Osaki, etnograf? – Upuścił zielony paszport ze słońcem. – I pan Polak! – Spojrzał na Henryka i przestał się uśmiechać. – Polska, Polska… słyszałem… jest taki kraj. Bardzo lubię Polaków. Co pan robi w Pakistanie?
– Jestem handlowcem – odparł Olewski spokojnie.
– Handlowcem? – zapytał Tygrys. – To pewnie zrobimy jakiś dobry interes z pana krajem. Nie? Pomoże pan? – Uśmiechnął się ironicznie.
Henryk nic nie odpowiedział. Zauważył jednak, że Tygrys poświęcił mu więcej uwagi niż pozostałym. Może uznał go jako Polaka za szczególnie oryginalnego, a może wiedział o nim coś jeszcze i nie potrafił tego ukryć…
Tygrys podniósł się sprawnie jak prawdziwy żołnierz, popatrzył chwilę СКАЧАТЬ