Название: Fjällbacka
Автор: Camilla Lackberg
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Saga o Fjallbace
isbn: 9788380156821
isbn:
Gun pokręciła głową.
– Nie mam pojęcia, serce moje, wygoogluj sobie.
Bill sięgnął po iPada. Leżał obok, bo przed południem zmagali się z sudoku.
– Owszem, Syria leży nad morzem, ale trudno powiedzieć, ilu ich mogło tam bywać. Zawsze mówię, że każdy może się nauczyć żeglarstwa, a teraz jest okazja to udowodnić.
– Nie wystarczy, że będą żeglować dla przyjemności? Muszą się zaraz ścigać?
– W filmie Trevligt folk3 właśnie o to chodziło. Zmotywowało ich wyzwanie. Potraktowali to jako swoiste statement4.
Aż się uśmiechnął z zadowolenia, że umie się wyrazić nie tylko mądrze, ale do tego błyskotliwie.
– Dobrze, ale po co to – jak mówiłeś? – statement?
– Inaczej nie wzbudzi takiego odzewu. Jeśli się tym zainspiruje więcej osób, jak było ze mną, to pójdzie dalej i podziała jak kręgi na wodzie, uchodźcom będzie łatwiej zintegrować się ze społeczeństwem.
Oczami wyobraźni widział już, jak tworzy ogólnospołeczny ruch. Wielkie przemiany muszą mieć jakiś początek. Zaczęło się od mistrzostw świata w bandy dla Somalijczyków, następnym krokiem będą regaty z udziałem Syryjczyków, a potem to już wszystko będzie możliwe!
Gun uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego ręce.
– Jeszcze dziś pojadę porozmawiać z Rolfem i postaram się zorganizować zebranie w ośrodku dla uchodźców – powiedział Bill, sięgając po następną bułkę.
Pomyślał chwilę, potem wziął jeszcze jedną i rzucił mewom. W końcu one też muszą jeść.
Eva Berg wyrwała nać i włożyła do stojącego obok koszyka. Serce jak zwykle zabiło jej żywiej, kiedy się rozejrzała. To wszystko ich. Historia tego miejsca wcale im nie przeszkadzała. Żadne z nich nie było przesądne. Kiedy dziesięć lat wcześniej kupili gospodarstwo od Strandów, ludzie oczywiście gadali o nieszczęściach, które ich spotkały. Ale jeśli dobrze zrozumiała, chodziło o tragedię, która potem spowodowała resztę. Tragiczne losy rodziny Strandów nie miały nic wspólnego z samym gospodarstwem.
Pochyliła się przy pieleniu, nie zważając na ból w kolanach. Dla niej i dla Petera to miejsce było prawdziwym rajem. Oboje pochodzili z miasta, jeśli Uddevallę można nazwać miastem, ale zawsze marzyli o zamieszkaniu na wsi. Gospodarstwo koło Fjällbacki było z wielu względów idealne. Z powodu tragedii, która się tam rozegrała, cena była niska i mogli sobie pozwolić na jego kupno. Eva miała nadzieję, że nasycili to miejsce dostatecznie dużą dozą miłości i pozytywnej energii.
A najważniejsze, że Nei było w tym domu tak dobrze. Dali jej na imię Linnea, ale ona od małego mówiła na siebie Nea, więc Eva i Peter też tak mówili. Miała już cztery lata i tak mocny charakter, że Eva truchlała na myśl o tym, że kiedyś będzie nastolatką. Więcej dzieci raczej nie będą mieli, więc kiedy nadejdzie ten moment, oboje skupią się na niej. Na razie wydawało się to bardzo odległe. Nea szalała po podwórku. Jej jasną twarzyczkę okalała chmura blond włosów, które odziedziczyła po mamie. Eva bała się, że jej córeczka spiecze się na słońcu, ale przybywało jej tylko piegów.
Usiadła i starła pot z czoła przegubem, żeby się nie pobrudzić rękawicami ogrodowymi. Uwielbiała pielić grządki w warzywniku. Kontrastowało to, i to mocno, z pracą w biurze. I jeszcze ten wręcz naiwny zachwyt, który czuła, kiedy nasiona wyszły z ziemi, rośliny się pleniły, dojrzewały i w końcu można je było zebrać. Uprawiali je tylko na własne potrzeby, nie daliby rady wyżyć z gospodarstwa, ale mieli ogród warzywny, zielnik i własne ziemniaki. Czasem niemal miała wyrzuty sumienia, że wiedzie im się tak dobrze. Lepiej, niż sobie kiedykolwiek wyobrażała: miała Petera, Neę i ten dom, i nie potrzebowała niczego więcej.
Zabrała się do wyrywania marchewek. Z daleka zobaczyła, jak Peter nadjeżdża traktorem. W tygodniu pracował w zakładzie Tetra Pak, ale czas wolny najchętniej spędzał na traktorze. O świcie, na długo zanim się obudziła, wyjechał, zabierając kanapki i termos kawy. Do gospodarstwa należał kawałek lasu. Postanowił go trochę przetrzebić, więc wiedziała, że wróci z drewnem na zimę, spocony i brudny, obolały i szeroko uśmiechnięty.
Włożyła marchewki do koszyka i odstawiła. Będą na kolację. Zdjęła rękawice, położyła je i ruszyła do męża. Mrużąc oczy, próbowała dostrzec na traktorze Neę. Pewnie jak zwykle przysnęła. Wstała tak wcześnie, bo uwielbiała chodzić z ojcem po lesie. Mamę na pewno kochała, ale tatę ubóstwiała.
Peter wjechał na podwórko.
– Cześć, kochanie – odezwała się Eva, kiedy wyłączył silnik.
Zobaczyła, że się uśmiecha, i serce zabiło jej szybciej. Wciąż, po tylu latach, miała miękkie nogi, kiedy na niego patrzyła.
– Cześć! Fajnie spędziłyście dzień?
– Tak…
Jak to: spędziłyście?
– A wy? – spytała.
– Jacy wy? – Dał jej spoconego całusa.
Rozejrzał się.
– Gdzie Nea? Ucięła sobie popołudniową drzemkę?
Poczuła, że szumi jej w uszach, usłyszała, jak mówi jakby z oddali:
– Myślałam, że jest z tobą.
Spojrzeli na siebie i w tym momencie zawalił im się świat.
Sprawa Stelli
Linda spojrzała na Sannę podskakującą na siedzeniu.
– Jak myślisz, co powie Stella, kiedy zobaczy, ile dostałaś nowych ciuchów?
– Myślę, że się ucieszy – odparła Sanna z uśmiechem i na moment zrobiła się podobna do młodszej siostrzyczki. Potem zmarszczyła nos w ten swój charakterystyczny sposób. – Ale może będzie trochę zazdrosna.
Wjeżdżając na podwórko, Linda się uśmiechnęła. Sanna była kochającą siostrą.
– Powiemy jej, że też dostanie nowe, ładne ciuchy, kiedy będzie szła do szkoły.
Nie zdążyła do końca zatrzymać samochodu, kiedy Sanna wyskoczyła, СКАЧАТЬ
3
4