Człowiek nietoperz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Człowiek nietoperz - Ю Несбё страница 7

Название: Człowiek nietoperz

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 9788324594764

isbn:

СКАЧАТЬ lokalu, Andrew zawołał dziewczynę za ladą. Stała obrócona plecami i miała najbardziej rude włosy, jakie Harry kiedykolwiek widział. Sięgały jej aż do tylnych kieszeni wąskich niebieskich dżinsów, ale nie skrywały wcięcia w talii i harmonijnie zaokrąglonych bioder. Dziewczyna odwróciła się, błysnęła lazurowoniebieskimi oczyma i w uśmiechu odsłoniła rząd białych zębów w drobnej, ślicznej twarzy, obsypanej niezliczoną ilością piegów. Doprawdy, karygodna rozrzutność, jeśli to nie jest kobieta, pomyślał Harry.

      – Przypominasz mnie sobie? – zawołał Andrew, przekrzykując hałas i dudnienie dyskotekowej muzyki z lat siedemdziesiątych. – To ja pytałem o Inger. Możemy pogadać?

      Rudowłosa spoważniała. Kiwnęła głową, powiedziała coś innej kelnerce i wskazała drogę do niewielkiej palarni za kuchnią.

      – Jakieś nowe wieści? – spytała, a Harry nie potrzebował nic więcej, żeby stwierdzić, że dziewczyna prawdopodobnie o wiele lepiej niż po angielsku mówi po szwedzku.

      – Spotkałem kiedyś pewnego staruszka – odezwał się po norwesku. Popatrzyła na niego zaskoczona. – Był kapitanem statku pływającego po Amazonce. Powiedział trzy słowa po portugalsku i to mi wystarczyło, żeby odgadnąć, że jest Szwedem. Mieszkał w Ameryce od trzydziestu lat, a ja po portugalsku nie znam ani słowa.

      Ruda dziewczyna wyglądała na kompletnie zaskoczoną, ale w końcu wybuchnęła śmiechem. Szczerym, zadowolonym śmiechem, który przywiódł Harry’emu na myśl głos jakiegoś rzadkiego leśnego ptaka.

      – To naprawdę takie oczywiste? – spytała. Miała głęboki, spokojny głos, lekko francuskie „r”.

      – Melodia języka – wyjaśnił Harry. – Nigdy nie potraficie się jej pozbyć.

      – Czy wy się znacie? – Andrew przyglądał im się z niedowierzaniem.

      Harry spojrzał na dziewczynę.

      – Ani trochę – odparła.

      Właściwie szkoda, pomyślał Harry.

      Rudowłosa nazywała się Birgitta Enquist, mieszkała w Australii od czterech lat, a od roku pracowała w The Albury.

      – Oczywiście rozmawiałyśmy w pracy, ale właściwie nie miałam z Inger żadnych bliższych kontaktów. Ona trzymała się z boku. My z baru tworzymy grupę i od czasu do czasu wychodzimy razem na miasto. Niekiedy i ona się pojawiała, ale nie zaliczała się do stałego grona. Kiedy zaczęła tu pracować, akurat wyniosła się od jakiegoś faceta w Newtown. Najbardziej osobistą rzeczą, jaką o niej wiem, jest to, że ten związek zaczął się zapowiadać na zbyt stały. A ona najwyraźniej miała potrzebę nowych impulsów.

      – Wiesz, z kim się trzymała? – spytał Andrew.

      – Właściwie nie. Mówiłam już, że owszem, rozmawiałyśmy, ale ona nigdy nie opowiadała mi zbyt dużo o swoim życiu. Ja też się nie dopytywałam. W październiku wybrała się na północ do Queensland i tam, zdaje się, nawiązała znajomość z jakimiś ludźmi z Sydney, z którymi od tamtej pory utrzymywała kontakt. O ile dobrze pamiętam, poznała tam też pewnego faceta. Wpadł tu kiedyś wieczorem, ale przecież o tym już ci mówiłam? – rzuciła pytająco.

      – Wiem o tym, droga panno Enquist. Chciałem tylko, żeby mój kolega z Norwegii usłyszał to wprost od ciebie, a jednocześnie obejrzał sobie miejsce, w którym pracowała Inger. Harry Holy jest przecież uważany za najlepszego śledczego w Norwegii i możliwe, że my z policji w Sydney przeoczyliśmy coś, co jemu uda się dostrzec.

      Harry gwałtownie zakasłał.

      – Kto to jest Jaś Fasola? – spytał nieswoim głosem.

      – Jaś Fasola? – powtórzyła zdziwiona Birgitta.

      – No, ktoś, kto przypomina tego angielskiego komika… hm… Rowana Atkinsona, chyba tak się nazywa?

      – Aha, chodzi wam o Jasia Fasolę! – Birgitta znów zaśmiała się ptasim śmiechem.

      Śmiej się tak dalej, poprosił w duchu Harry.

      – To Alex, szef baru. Przyjdzie później.

      – Mamy powody, by przypuszczać, że interesował się Inger.

      – Alex rzeczywiście oglądał się za Inger. Zresztą nie tylko za nią. Większość dziewczyn z baru doświadczyła jego rozpaczliwych prób. My go nazywamy Fiddler Ray. To taka tutejsza ryba, płaszczka. To Inger wymyśliła Jasia Fasolę. Temu biedakowi nie jest łatwo, ma już ponad trzydzieści lat, mieszka u matki i jakoś nic mu się nie udaje. Ale jako szef jest fajny i całkowicie nieszkodliwy, jeśli o to wam chodzi.

      – Skąd wiesz?

      Birgitta zmarszczyła nos.

      – On nie ma tego czegoś.

      Harry udał, że coś notuje.

      – A wiesz, czy znała lub poznała kogoś, kto by… hm… miał to coś?

      – Cóż, tu przychodzi sporo różnych typów. Nie wszyscy to homoseksualiści. I wielu z nich zwracało uwagę na Inger, jest przecież taka ładna. To znaczy była. Ale nie kojarzy mi się nikt szczególny. Był…

      – Tak?

      – Nie, nic.

      – Czytałem w raporcie, że Inger pracowała tu tego wieczoru, którego, jak przypuszczamy, została zamordowana. Wiesz, czy była z kimś umówiona po pracy, czy miała wracać prosto do domu?

      – Zabrała z kuchni resztki jedzenia, mówiła, że to dla okropnego psiska. Wiedziałam, że nie ma psa, więc spytałam, dokąd się wybiera. Powiedziała, że do domu. Nic więcej nie wiem.

      – Diabeł tasmański – mruknął Harry.

      Birgitta popatrzyła na niego pytająco.

      – Pies jej gospodarza – wyjaśnił. – Pewnie musiała go przekupywać, żeby ją wpuścił.

      Podziękował za informacje. Kiedy już mieli odejść, Birgitta powiedziała:

      – Wszyscy w The Albury jesteśmy wstrząśnięci tym, co się stało. Jak przyjęli to jej rodzice?

      – Obawiam się, że bardzo ciężko – odparł Harry. – Oboje są oczywiście w szoku i obwiniają się o to, że ją tu puścili. Jutro trumna zostanie wysłana do Norwegii. Mogę się postarać o adres w Oslo, jeśli chcielibyście wysłać jakieś kwiaty na pogrzeb.

      – Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony.

      Harry miał ochotę spytać o coś jeszcze, ale nie przemógł się, żeby to powiedzieć akurat teraz, przy tej rozmowie o śmierci i pogrzebie. W drodze do wyjścia uświadomił sobie jednak, że długo nie zapomni pożegnalnego uśmiechu Birgitty.

      – Cholera СКАЧАТЬ