Człowiek nietoperz. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Człowiek nietoperz - Ю Несбё страница 6

Название: Człowiek nietoperz

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 9788324594764

isbn:

СКАЧАТЬ do kosza. Zgasło światło, a gdy się ponownie zapaliło, bezgłowy król stał w kręgu reflektorów z własną głową pod pachą. Zachwyt dzieci nie miał końca. Potem światło znów zgasło, a gdy zapaliło się ponownie, na scenie stała już cała trupa, kłaniając się widzom. Przedstawienie dobiegło końca.

      Gdy strumień ludzi ruszył ku wyjściu, Andrew i Harry skierowali się za kulisy. W prowizorycznej garderobie artyści już zdejmowali kostiumy i zmywali szminki.

      – Otto, przywitaj się z moim kolegą z Norwegii! – zawołał Andrew.

      Jedna z twarzy się obróciła. Ludwik XVI wyglądał nieco mniej majestatycznie bez peruki i ze szminką rozmazaną na twarzy:

      – Tuka!

      – Harry, to jest Otto Rechtnagel.

      Otto eleganckim ruchem wyciągnął rękę, nadstawiając grzbiet dłoni, a kiedy Harry, nieco zmieszany, poprzestał na jej lekkim uściśnięciu, zrobił urażoną minę.

      – Nie pocałujesz, przystojniaczku?

      – Otto uważa się za kobietę, w dodatku kobietę szlachetnego rodu.

      – Co za bzdury, Tuka. Otto zawsze wiedziała i wie, że jest mężczyzną. Wyglądasz na zdezorientowanego, młody człowieku, może chciałbyś się sam przekonać? – Otto roześmiał się perliście i kobieco.

      Harry poczuł, że czerwienieją mu koniuszki uszu. Tymczasem para sztucznych rzęs zatrzepotała z wyrzutem w stronę Andrew.

      – Czy ten twój przyjaciel umie mówić?

      – Przepraszam. Nazywam się Harry… hm… Holy. Wspaniały numer. Świetne kostiumy. Bardzo… żywy. I niezwykły.

      – Ten numer z Ludwikiem XVI? Niezwykły? Przeciwnie, to klasyka. Został po raz pierwszy wykonany przez klaunów ze słynnej rodzinnej trupy Jandaschewskych, zaledwie w dwa tygodnie po prawdziwej egzekucji w styczniu 1793. Widzowie to uwielbiali. Ludzie zawsze kochali publiczne egzekucje. Wiesz, ile powtórek z zabójstwa Kennedy’ego pokazują ogółem rocznie amerykańskie stacje telewizyjne?

      Harry pokręcił głową.

      Otto zamyślony popatrzył w sufit.

      – Całkiem sporo.

      – Otto uważa się za spadkobiercę wielkiego Jandaschewsky’ego – wyjaśnił Andrew.

      – Ach, tak? – Słynne rodziny klaunów nie były specjalnością Harry’ego.

      – Wydaje mi się, Tuka, że twój przyjaciel nie jest do końca oświecony. Rodzina Jandaschewskych była wędrowną trupą muzykujących klaunów, którzy przybyli do Australii na przełomie wieków i tu się osiedlili. Urządzali przedstawienia cyrkowe aż do śmierci Jandy’ego w 1971. Zobaczyłem go po raz pierwszy, kiedy miałem sześć lat. Już od tamtej pory wiedziałem, kim zostanę. I tak właśnie jest.

      Otto uśmiechnął się spod warstwy szminki smutnym uśmiechem klauna.

      – Skąd wy dwaj się znacie? – spytał Harry.

      Andrew i Otto wymienili spojrzenia. Harry dostrzegł drgania w kącikach ust i zrozumiał, że znalazł się w kłopotach.

      – Chodzi mi tylko o to, że… policjant i klaun… to dość…

      – To długa historia – powiedział Andrew. – Można w zasadzie powiedzieć, że dorastaliśmy razem. Otto oczywiście sprzedałby swoją matkę za mój tyłek, ale ja już w młodym wieku czułem dziwny pociąg do dziewczyn i do wszystkiego, co paskudnie heteroseksualne. To musi mieć jakiś związek z dziedziczeniem i środowiskiem. Co o tym myślisz, Otto?

      Andrew chichotał, uchylając się przed wachlarzem, którym Otto próbował go uderzyć.

      – Nie masz stylu, nie masz pieniędzy, a twój tyłek to przechwałki! – krzyknął cienkim głosem Otto.

      Harry rozejrzał się po pozostałych członkach trupy, lecz sprawiali wrażenie ani trochę niezaskoczonych tą sceną. Jedna z piersiastych dziewczyn, które występowały na trapezie, mrugnęła do niego zachęcająco.

      – Harry i ja wybieramy się dziś wieczorem do The Albury. Pójdziesz z nami? – spytał Andrew.

      – Dobrze wiesz, że już tam nie chodzę, Tuka – odparł Otto ze złością.

      – Powinno ci dawno przejść. Wiesz przecież, że życie toczy się dalej.

      – Masz na myśli życie wszystkich innych ludzi. Moje zatrzymało się w tym momencie. Dokładnie w tym. Kiedy umiera miłość, umieram również ja. – Otto teatralnym gestem dotknął ręką czoła.

      – Jak chcesz.

      – W dodatku muszę najpierw wrócić do domu i nakarmić Waldorfa. Wy idźcie, może wpadnę tam trochę później.

      – Do zobaczenia – powiedział Harry i posłusznie musnął wargami nadstawioną dłoń Ottona.

      – Już nie mogę się doczekać, przystojniaczku.

      Słońce już zaszło, kiedy dojechali do Oxford Street w Paddington i znaleźli miejsce na postój przy niewielkim parku. Na tabliczce widniał napis „Green Park”, ale trawę wypaliło słońce, a jedynym zielonym elementem była altana wznosząca się pośrodku parku. Wśród drzew leżał na trawie mężczyzna, w którego żyłach wyraźnie płynęła aborygeńska krew. Ubrany był w łachmany i tak brudny, że skóra wyglądała bardziej na szarą niż na czarną. Na widok Andrew uniósł rękę jakby w geście pozdrowienia, lecz policjant nie zwrócił na niego uwagi.

      W The Albury było tak dużo ludzi, że musieli się przeciskać w szklanych drzwiach. Harry zatrzymał się na kilka sekund, żeby uważnie przyjrzeć się widokowi, który się przed nim roztoczył. Klientelę stanowiła barwna mieszanka rozmaitych typów, w której przeważali wyraźnie młodzi ludzie: rockerzy w wyblakłych dżinsach, yuppies w garniturach i z gładko ulizanymi włosami, „artyści” z kozimi bródkami i obowiązkowymi na wernisażu bąbelkami w kieliszkach, piękni, jasnowłosi surferzy o olśniewająco białych uśmiechach i motocykliści – czyli the bikies, jak powiedział Andrew – w czarnych skórzanych kurtkach. Pośrodku lokalu, na kontuarze baru, trwał pokaz, w którym uczestniczyły długonogie półnagie kobiety w purpurowych, głęboko wyciętych bluzeczkach. Skakały w kółko przy wtórze I Will Survive Glorii Gaynor i udając, że śpiewają, poruszały szerokimi, umalowanymi na czerwono ustami. Dziewczyny się zmieniały, te, które nie brały udziału w numerze, obsługiwały gości, otwarcie z nimi flirtując.

      Harry przepchnął się do baru i zamówił coś do picia.

      – Już się robi, blondasku – odpowiedziała głębokim basem kelnerka w rzymskim hełmie na głowie i uśmiechnęła się zalotnie.

      – Powiedz mi, czy ty i ja jesteśmy jedynymi normalnymi СКАЧАТЬ