Policja. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Policja - Ю Несбё страница 4

Название: Policja

Автор: Ю Несбё

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия: Ślady Zbrodni

isbn: 9788327150813

isbn:

СКАЧАТЬ sądzą, że zdołają utrzymać go przy życiu przez kilka miesięcy, jednak szanse na to, żeby się wybudził ze śpiączki, są raczej niewielkie. Ale i tak… – Znów przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, bo badawcze spojrzenie Silje było na dłuższą metę wręcz nieprzyjemne. – Ale i tak do tej pory trzeba go pilnować.

      Anton Mittet opuszczał Silje z poczuciem klęski. Minął recepcję i wyszedł na jesienny wieczór. Dopiero kiedy na parkingu wsiadł do samochodu, zorientował się, że brzęczy komórka.

      Dzwonili z Centrali Operacyjnej.

      – Maridalen. Zabójstwo – poinformował Zero Jeden. – Wiem, że skończyłeś służbę na dzisiaj, ale potrzebne jest wsparcie do zabezpieczenia miejsca zdarzenia. A ponieważ już jesteś w mundurze…

      – Na jak długo?

      – Ktoś cię zmieni w ciągu maksymalnie trzech godzin.

      Anton nie posiadał się ze zdziwienia. Ostatnio robiono wszystko, byle tylko nie dopuścić do nadgodzin. Kombinacja sztywnych zasad z okrojonym budżetem nie pozwalała nawet na stosowanie praktycznych rozwiązań. Domyślił się, że to musi być jakieś specjalne zabójstwo. Miał tylko nadzieję, że nie chodzi o dziecko.

      – W porządku – powiedział.

      – Prześlę ci współrzędne GPS.

      To była nowość – GPS ze szczegółową mapą Oslo i okolic oraz aktywnym nadajnikiem umożliwiającym Centrali Operacyjnej lokalizację funkcjonariuszy. Pewnie właśnie dlatego do niego zadzwonili. Był najbliżej.

      – Dobrze – zgodził się Anton. – Trzy godziny.

      Laura już się położyła, ale i tak lubiła, żeby po pracy prędko wracał do domu, więc wysłał jej SMS-a, a dopiero potem wrzucił bieg i ruszył w stronę Maridalsvannet.

      Anton nie musiał korzystać z GPS-u. Przy wjeździe na Ullevålseterveien stały zaparkowane cztery policyjne radiowozy, a nieco dalej drogę wskazywały biało-pomarańczowe taśmy.

      Wyjął latarkę ze schowka i podszedł do funkcjonariusza stojącego przed taśmami. Widział błyski latarek w lesie i reflektory techników, które zawsze kojarzyły mu się z planem filmowym. Zresztą nie było to takie dalekie od prawdy, bo teraz nie tylko robiło się zdjęcia, lecz również filmowało w jakości HD zarówno ofiary, jak i całe miejsce zdarzenia. Umożliwiało to ponowne obejrzenie całości i powiększenie na stop-klatce szczegółów, które początkowo wydały się nieistotne.

      – Co się dzieje? – spytał policjanta, który trząsł się ze skrzyżowanymi na piersi rękami.

      – Zabójstwo – odparł mężczyzna niewyraźnym głosem. Oczy miał zaczerwienione, a twarz nienaturalnie bladą.

      – To już słyszałem. Kto tu rządzi?

      – Technicy. Lønn.

      Anton słyszał szum głosów dobiegający z lasu. Było ich wiele.

      – Nie ma jeszcze nikogo z KRIPOS? Ani z Wydziału Zabójstw?

      – Z czasem przyjedzie więcej ludzi. Ciało dopiero co znaleziono. To ty masz mnie zastąpić?

      Jeszcze więcej ludzi. A jemu mimo wszystko dali nadgodziny. Anton przyjrzał się funkcjonariuszowi. Policjant miał na sobie gruby płaszcz, ale trząsł się coraz bardziej, chociaż wcale nie było tak zimno.

      – Byłeś na miejscu pierwszy?

      W milczeniu kiwnął głową i spuścił wzrok. Szerzej rozstawił nogi.

      Do diabła, pomyślał Anton. Dziecko. Przełknął ślinę.

      – O, Anton! Zero Jeden cię przysłał?

      Mittet podniósł głowę. Nie usłyszał tych dwojga, chociaż wyłonili się z gęstych zarośli. Już wcześniej miał okazję obserwować, jak technicy poruszają się w miejscu zdarzenia, trochę jak niezdarni tancerze, pochylają się i wyginają tak, by niczego nie dotknąć, a stopy stawiają, jakby byli astronautami na Księżycu. A może to po prostu ich białe stroje nasunęły mu takie skojarzenie.

      – Tak, mam tu kogoś zastąpić – odpowiedział Anton kobiecie. Dobrze wiedział, kim jest, wszyscy ją znali. Beate Lønn, szefowa Wydziału Techniki Kryminalistycznej, była sławna jako ktoś w rodzaju Rain Mana z powodu swojej zdolności rozpoznawania twarzy, którą wykorzystywano do identyfikowania rabusiów na ziarnistych, skaczących nagraniach z monitoringu. Mówiło się, że jest w stanie rozpoznać nawet dobrze zamaskowanych bandytów, jeśli tylko byli wcześniej skazani. I że ma w swojej jasnowłosej główce bazę danych z wieloma tysiącami policyjnych fotografii przestępców. To zabójstwo musiało więc być szczególne. Przecież szefów nie zrywa się z łóżka w środku nocy.

      Przy bladej, niemal przezroczystej twarzy delikatnej kobiety oblicze jej kolegi zdawało się niemal płonąć. Jego piegowate policzki zdobiły jak dwa półwyspy jaskraworude bokobrody. Mężczyzna miał lekko wyłupiaste oczy, jakby w głowie panowało zbyt wysokie ciśnienie, i przez to wydawał się stale nieco zdziwiony. Najbardziej jednak przyciągała uwagę czapka, która ukazała się, gdy ściągnął z głowy biały kaptur: wielka czapka rasta w kolorach zielonym, żółtym i czerwonym.

      Beate Lønn położyła rękę na ramieniu roztrzęsionego funkcjonariusza.

      – No to jedź już do domu, Simon. I nie mów, że ja tak powiedziałam, ale zalecam mocnego drinka, a potem szybko do łóżka.

      Policjant kiwnął głową, a trzy sekundy później jego przygarbione plecy pochłonęła ciemność.

      – Fatalnie to wygląda? – spytał Anton.

      – Nie masz kawy? – rzucił ten w rastafariańskiej czapce i otworzył termos. Już po tych trzech słowach Anton rozpoznał, że mężczyzna nie pochodzi z Oslo. Musiał być ze wsi, ale Anton, jak większość mieszkańców miast we wschodniej Norwegii, nie miał pojęcia o dialektach ani też za bardzo się nimi nie interesował.

      – Nie mam – odpowiedział.

      – Zawsze mądrze jest zabrać własną kawę na miejsce zdarzenia – pouczyła Czapka Rasta. – Nigdy nie wiadomo, ile przyjdzie tu zabawić.

      – Daj spokój, Bjørn. On już pracował przy zabójstwach – włączyła się Beate Lønn. – W Drammen, prawda?

      – Zgadza się. – Anton zakołysał się na piętach. Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: „O tyle o ile”. Niestety podejrzewał, dlaczego Beate Lønn go pamięta. Odetchnął głęboko. – Kto znalazł zwłoki?

      – On. – Beate Lønn ruchem głowy wskazała samochód funkcjonariusza, który właśnie włączył silnik.

      – Chodziło mi o to, kto poinformował o zwłokach?

      – Zona zadzwoniła, kiedy nie wrócił do domu z przejażdżki rowerowej – wyjaśnił ten w czapce. – Zapowiedział, że nie będzie go najwyżej przez godzinę, więc przestraszyła СКАЧАТЬ