Mister. E L James
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Mister - E L James страница 23

Название: Mister

Автор: E L James

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-8110-940-6

isbn:

СКАЧАТЬ na imię Maxim.

      Chcę usłyszeć, jak wymawia moje imię z tym uwodzicielskim akcentem, ale ona stoi tylko w swoim okropnym fartuchu i milczy, obdarzając mnie jedynie skąpym uśmiechem.

      – Maxim! – woła Caroline, po czym wchodzi do komórki, w której nagle zapanował tłok. – Witaj ponownie – zwraca się do Alessii.

      – Alessio, to moja przyjaciółka i bratowa… hm… Caroline. Caroline, to Alessia.

      Jest mi niezręcznie. To dziwne, że czuję się tak nieswojo, przedstawiając je sobie.

      Caroline posyła mi zdumione spojrzenie, na które nie zwracam uwagi, do Alessii zaś kieruje życzliwy uśmiech.

      – Alessia, urocze imię. Polskie? – pyta Caroline.

      – Nie, proszę pani. Ono jest włoskie.

      – O, jesteś Włoszką.

      – Nie, ja jestem z Albanii. – Cofa się o krok i zaczyna się bawić luźną nitką fartucha.

      Z Albanii?

      Nie chce o tym mówić, ale tak mnie zaciekawiła, że brnę dalej.

      – Jesteś daleko od domu. Studiujesz tutaj?

      Kręci głową i zaczyna ciągnąć za nitkę, coraz bardziej się wycofując. To jasne, że nie ma ochoty wdawać się w szczegóły.

      – Maxim. Chodźmy – mówi Caroline, ciągnąc mnie za rękę i przez cały czas patrząc ze zdziwieniem. – Miło było cię poznać, Alessio – dodaje.

      Waham się.

      – Na razie – rzucam, nie mając ochoty się z nią rozstawać.

      – NA RAZIE – SZEPCZE Alessia i patrzy na niego, gdy wychodzi za Caroline z kuchni.

      Bratowa?

      Kunata.

      Wracając do prasowania, powtarza to słowo po angielsku i albańsku, a jego dźwięk i znaczenie wywołują uśmiech na jej twarzy. Ale to dziwne, że bratowa chodzi po jego mieszkaniu w jego rzeczach. Alessia wzrusza ramionami. Obejrzała dostatecznie dużo amerykańskich filmów w telewizji, by wiedzieć, że relacje pomiędzy kobietami i mężczyznami na Zachodzie są inne.

      Później zdejmuje pościel w pokoju gościnnym. Sypialnia jest nowoczesna i elegancka, i tak jak reszta mieszkania urządzona na biało, ale najpiękniejsze jest w niej to, że w łóżku najwyraźniej ktoś spał. Z szerokim uśmiechem ulgi bierze z bieliźniarki świeżą pościel i ścieli posłanie.

      Od spotkania z Caroline jedna myśl nie daje Alessii spokoju. W sypialni pana ma sposobność zaspokoić ciekawość. Oplata się ramionami i ostrożnie podchodzi do kosza na śmieci. Robi głęboki wdech i zagląda.

      Uśmiecha się szeroko.

      Nie ma prezerwatyw.

      Alessia zabiera się za sprzątanie i porządkowanie sypialni, czując znów odrobinę swojej wcześniejszej radości.

      – CZY TO ONA? – pyta Caroline.

      – Słucham? – mówię lekceważąco, kiedy siedzimy w taksówce wiozącej nas na King’s Road.

      – Twoja dochodząca.

      O cholera.

      – O co ci chodzi?

      – Czy to ona?

      – Nie bądź śmieszna.

      Caroline krzyżuje ręce na piersi.

      – Nie zaprzeczasz.

      – Nie zamierzam odpowiadać na tak niedorzeczne pytanie.

      Przez zaparowane okno taksówki wyglądam na szare ulice Chelsea i czuję, jak w górę mojej szyi pełznie zdradliwy rumieniec.

      Co mnie zdradziło?

      – Nigdy nie widziałam, żebyś poświęcał tyle uwagi pracownikom.

      Spoglądam na nią chmurnie.

      – Skoro o pracownikach mowa – zaczynam – czy to pani Blake załatwiła mi Krystynę?

      – Chyba tak. A co?

      – Cóż, trochę się zdziwiłem, że zabrała się i odeszła bez słowa pożegnania, a jej miejsce zajęła Miss Albania. Nikt mnie nie powiadomił.

      – Maxim, jeśli ta dziewczyna ci się nie podoba, to się jej po prostu pozbądź.

      – Nie o to mi chodzi.

      – Cóż, zachowujesz się w związku z nią cholernie dziwnie.

      – Nieprawda.

      – Zresztą nieważne.

      Caroline zaciska wargi w wąską kreskę i wygląda przez zamgloną szybę taksówki, pozostawiając mnie własnym myślom.

      Jedyne, o co mi naprawdę chodzi, to informacje na temat Alessii Demachi. Przetwarzam w myślach, co wiem. Fakt numer jeden – jest Albanką, nie Polką. O Albanii wiem bardzo niewiele. Co ją sprowadza do Anglii? Ile ma lat? Gdzie mieszka? Czy z daleka musi co rano dojeżdżać? Czy mieszka sama?

      Mógłbym śledzić ją w drodze do domu.

      Stalker.

      Mógłbym ją zapytać.

      Fakt numer dwa – Alessia nie jest chętna do rozmów. A może niechętnie rozmawia tylko ze mną? Ta myśl jest dla mnie przygnębiająca, więc wpatruję się w smagane deszczem ulice, nadąsany jak nierozumiany nastolatek.

      Dlaczego ta kobieta tak mi miesza w głowie?

      Czy dlatego, że jest taka tajemnicza?

      Że pochodzi z zupełnie innego świata?

      Że dla mnie pracuje?

      To oznacza, że nie wolno mi jej tknąć.

      W mordę.

      Prawda jest taka, że chcę ją przelecieć. Proszę bardzo. Przyznaję to sam przed sobą. Tego właśnie pragnę, a na dowód mam w spodniach parę obolałych jąder. Co gorsza nie wiem, jak sprawić, by do tego doszło, zwłaszcza że ona nie chce ze mną rozmawiać. Nie chce nawet na mnie patrzeć.

      Czy budzę w niej odrazę?

      Może tak właśnie jest. Zwyczajnie się jej nie podobam.

      Do diabła, nie mam tak naprawdę pojęcia, co o mnie myśli. Jestem na zdecydowanie gorszej pozycji niż ona. Ona może równie dobrze szperać w tej chwili СКАЧАТЬ