Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy - Joanna Jax страница 12

Название: Zanim nadejdzie jutro. Tom 3. Druga strona nocy

Автор: Joanna Jax

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Историческая литература

Серия:

isbn: 978-83-7835-724-7

isbn:

СКАЧАТЬ się sobą.

      7. Kondratjewo, 1942

      – Jakże to tak, towarzyszu Razański? Nagle doktor Zawiślański stał się potencjalnym sabotażystą? – Ewa Laudańska była wzburzona, usłyszawszy, że albo ona zrezygnuje z pracy i mieszkania w szkole, albo Paweł Zawiślański wróci do łagru i tamtejszej bolnicy.

      – Mnie, towarzyszko, to nie przeszkadzało. Też jestem człowiekiem i nawet kiedyś byłem zakochany. Ale przyjechał z Irkucka towarzysz Rysznikow i zaczął zadawać pytania. I zdenerwował się, że łagiernik mieszka w posiołku, chodzi wolno jak panisko, a wy uczycie nasze dzieci, a żyjecie z nim. Z łagiernikiem i wrogiem ludu. Więc nie mam wyjścia i albo was zwolnię, albo odeślą Zawiślańskiego do obozu. Rozmawiałem już z władzami, powiedzieli, że przyślą mi kogoś do szkoły lub dadzą lekarza do bolnicy. Bo ja się za wami wstawiłem, inaczej wypędziliby was z powrotem do waszych i do roboty w lesie. Ale ja im mówię, że wy jesteście oddani naszej idei i pracy…

      Razański tłumaczył się Ewie, bo naprawdę mu zależało, żeby pozostała w szkole. Nie interesowały go również plotki dotyczące jej romansu z łagiernikiem. Było spokojnie, nikt nikomu nie wadził i każdy udawał, że to normalna sytuacja. Jednak po wizycie Rysznikowa miejscowy zawecze nie mógł dłużej przymykać oczu na tę sytuację.

      – I co ja mam teraz zrobić? – jęknęła Ewa i zakryła twarz rękoma.

      – Przecież mówię wam, co udało mi się załatwić u władz. Wy możecie zostać i wszystko będzie po staremu, a ten doktor wróci do łagru. Też będzie pracować w ambulatorium, więc nie pogorszy mu się, ale z wami jest problem… Jeśli wrócicie do lasu, to dziecko na zmarnowanie pójdzie, gdy matka w pracy będzie. Dłonie sobie zniszczycie i zdrowie, bo to nie jest robota dla takich delikatnych kobietek, jak wy. – Razański naprawdę zrobił, co mógł i nie rozumiał, dlaczego musi tłumaczyć się Laudańskiej, jakby to była jego wina.

      – Rozumiem. – Ewa pokiwała głową i wyszła z biura Razańskiego.

      W istocie ciągłe zadawanie pytania „dlaczego?” przestało mieć sens. Musiała podjąć decyzję, ale właściwie nie bardzo miała się nad czym zastanawiać. Dla niej i Kajtka powrót do przepełnionych baraków specposiołka i praca w lesie oznaczały ich koniec. A jednak dławiło ją poczucie winy. Gdyby nie pojawiła się w życiu Pawła, on nadal spokojnie pracowałby w kondratjewskim szpitalu. Nie zagryzałby się także, że założył niejako nową rodzinę, nie mając pojęcia, co dzieje się z jego poprzednią.

      Wieczorem ze ściśniętym gardłem czekała na Pawła, bo nie wiedziała, jak mu o tym wszystkim powie. Kiedy tylko zaczynała rozważać inną możliwość, czyli powrót z Kajtkiem do polskich zesłańców, zerkała na syna i od razu przestawała o tym rozmyślać. Widziała dzieci, które tam żyły. W większości jednak te, które umierały. Dręczone chorobami, atrofią, szkorbutem i kurzą ślepotą. Dzieci o złamanych życiorysach. Nie mogła pozwolić, by i jej syna spotkało coś podobnego.

      Kiedy Zawiślański wszedł do jej pokoiku, Ewie zdawało się, że jest jeszcze bardziej przygnębiony niż zwykle. Nie miała pojęcia, co było powodem jego paskudnego nastroju, być może czyjaś śmierć, a może po prostu pogłębiająca się z każdym dniem depresja. A ona musiała mu powiedzieć, że wybrała bezpieczeństwo ich dziecka, swoją pracę i ciepłe mieszkanie, zamiast jego wolności. Nawet jeśli owa swoboda Pawła Zawiślańskiego była jedynie umowna, jednak po tym, co przeszedł w łagrze, życie w Kondratjewie wydawało się rajem na ziemi. Milczała. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, bo bała się jego reakcji. Nie tego, że rozzłości się, ale lękała się, iż jego psychiczny stan jeszcze się pogorszy.

      Paweł zdjął z siebie waciak i czapkę i odwiesił na gwóźdź, który służył jako wieszak. Przygładził włosy i przesunął dłonią po nieogolonej twarzy. Potem podszedł do Ewy, ucałował ją w policzek i niemal natychmiast znalazł się przy łóżeczku. Wziął na ręce Kajtka i mocno przytulił. Ewa już otwierała usta, by poinformować go, co się wydarzyło. Była mu to winna. Chciała uświadomić mu, że swojego syna nie zobaczy przez długi czas. Zawiślański jednak ją uprzedził.

      – Mam dla ciebie, Ewciu, dwie informacje. Jedna jest zła, druga nieco lepsza… – zaczął niepewnie.

      – Zacznij od tej złej… – szepnęła.

      – Wracam do obozu. Już za miesiąc – powiedział z westchnieniem.

      „Szybko się uwinęli” – pomyślała z goryczą Ewa.

      – A ta dobra? – wydukała.

      – Nie wrócę do lasu, przynajmniej na razie, ale będę pracował w tamtejszym ambulatorium. Mówię: „na razie”, bo tam wszystko jest możliwe… Jednego dnia pracujesz w ciepłym baraku, następnego lądujesz w lesie albo w karcerze.

      Paweł odłożył do łóżeczka Kajtka i przez chwilę siedział wpatrzony nieruchomym wzrokiem w bliżej nieokreślony punkt. Nic także nie mówił. Ewa Laudańska popatrzyła z trwogą na swojego ukochanego. Był zdruzgotany, a jego pozorny spokój świadczył o tym, że wiadomość o powrocie do łagru bardzo go dotknęła. Normalnie potrafił krzyknąć albo zakląć siarczyście, milczenie oznaczało jego wewnętrzny dramat. Nie wiedziała, jak w tej sytuacji ma mu powiedzieć, że to wszystko przez nią. W jaki sposób przekazać, iż to ona dokonała wyboru za nich oboje. Jednak po chwili uznała, że to nie był żaden wybór. Paweł nadal będzie robił to, co teraz, dla niej odejście z pracy oznaczało powrót do lasu i katastrofalnych warunków. Do zimna, głodu i wszelkiej zarazy. Zapewne on podjąłby identyczną decyzję, ale i tak czuła się jak spiskowiec, knujący za plecami ukochanego. Paweł był jej największą miłością i nigdy wcześniej go nie okłamała, ale tym razem postanowiła, że nie powie mu prawdy. Nie miała pojęcia, jak by to przyjął. Jeszcze zanim przyszedł na świat Kajtek, była pewna jego reakcji i znałaby odpowiedź, zanim zadałaby mu pytanie, ale ostatnio Paweł zachowywał się jak obcy jej człowiek. Daleki, niekiedy przykry i chwilami odnosiła wrażenie, iż swoje frustracje wyładowuje na niej.

      – Będę na ciebie czekała. I Kajtek. Dopóki nie wyjdziesz – powiedziała rozpaczliwie.

      – Nie! – odpowiedział stanowczo. – Nie masz po co czekać. I tak nie będziemy się widywali, a pięć lat to jest szmat czasu. Postarasz się o zgodę na wyjazd, na mocy umowy międzynarodowej. Weźmiesz wszystkie pieniądze, moje i swoje, spakujesz manatki i pojedziesz tam, gdzie mieliśmy się razem udać kilka miesięcy temu. Wyjedziesz stąd i ułożysz sobie życie. Jeśli postanowisz, gdzieś tam, daleko, poczekać na mnie, nie będę mógł ci tego zabronić. Jeżeli jednak poznasz miłego człowieka, który będzie dobry dla mojego syna i zaopiekuje się nim, dopóki nie wyjdę, nie będę miał do ciebie żalu. Zasłużyłaś na szczęście, na życie w normalnych warunkach, na granie w wielkich salach koncertowych, tutaj zmarniejesz. Ty i nasz syn. Kiedy byłem na miejscu, to miało jakiś sens, w końcu miłość jest w stanie wiele wynagrodzić, ale w tej sytuacji to…

      Przerwała mu:

      – A jeśli się nie zgodzę, jeśli nie wyjadę?

      – Pomyśl o naszym synu… Błagam! Jedź na południe, powiedz, że zgubiłaś dokumenty, ale jesteś СКАЧАТЬ