Porachunki. Yrsa Sigurðardóttir
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Porachunki - Yrsa Sigurðardóttir страница 12

Название: Porachunki

Автор: Yrsa Sigurðardóttir

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Триллеры

Серия: Freyja i Huldur

isbn: 978-83-8110-909-3

isbn:

СКАЧАТЬ one muszą się gapić w okno, gdy nauczyciel przynudza o mchach, zarodnikach, przysłówkach i innych niezrozumiałych rzeczach.

      Huldar zastanawiał się, czy podobne myśli krążą w głowie Freyi. Ona zapewne była wzorową uczennicą, sumienną jak dziewczęta w jego dawnej klasie oraz każda z jego pięciu sióstr. Freyja nigdy pewnie nie przynosiła w dzienniczku uwag, po których rodzice się robili sini z wściekłości, a potem wrzeszczeli, że znowu nie słucha i przeszkadza podczas lekcji.

      Dyrektor szkoły przyjął ich w swoim gabinecie. Wyglądał mniej więcej tak, jak Huldar się spodziewał: około pięćdziesiątki, patykowate nogi i źle dobrany szeroki krawat, który miał odwrócić uwagę od wielkiego brzucha, ale tego zadania nie spełniał. Dyrektor zerknął na zegar ścienny i z satysfakcją skinął głową, stwierdziwszy, że jest dokładnie dziesięć po dziewiątej. Zaproponował kawę, która się okazała paskudnie wodnistą lurą, i zaprosił ich dalej.

      Na krzesłach, które zajęli Huldar i Freyja, widoczne były wgłębienia wysiedziane przez niezliczonych rodziców, którzy zmuszeni byli wysłuchiwać najświeższych przykładów niewłaściwego zachowania własnych pociech i napomnień, że będą musieli się wziąć za wychowanie swoich dzieci. Całe pokolenia siedziały na tych krzesłach jak na rozżarzonych węglach.

      Dyrektor oparł dłonie na blacie biurka. Palce miał tak samo długie i chude jak nogi.

      – Mam nadzieję, że policja nie uznała mojego zgłoszenia za stratę czasu. Wyszedłem z założenia, że lepiej dmuchać na zimne.

      Huldar odpowiedział za nich oboje.

      – Zawsze najlepiej zgłosić do nas coś, co się wydaje podejrzane. Postąpił pan właściwie w tych okolicznościach, bez względu na to, czy faktycznie istnieją powody do obaw.

      Dyrektor promieniał z zadowolenia. Ślad mleka na jego górnej wardze kazał przypuszczać, że tylko gości zbywał tymi pomyjami, sam zaś pił cappuccino.

      – Jak mogę państwu pomóc? Mam ograniczony czas, przejdźmy więc może od razu do rzeczy.

      Huldara nie trzeba było dwa razy prosić. Dziwnie się czuł, siedząc w gabinecie dyrektora szkoły po tylu latach.

      – Grafolog potwierdził, że list z pogróżkami, że użyję tego określenia, został napisany przez tego samego chłopca, który podpisał swój list jako Thröstur z 9b. Chcę więc prosić, żeby pan nam podał nazwisko tego Thröstura i, jeśli pan go pamięta, przekazał też swoją opinię na temat dawnego ucznia. Jak informowałem telefonicznie, koleżanka jest psychologiem z Izby Dziecka i pomaga mi podczas tej sprawy. Tajemnica służbowa obowiązuje ją tak samo jak mnie. – Po tych słowach Huldar wyciągnął rękę, chcąc delikatnie klepnąć poręcz sąsiedniego krzesła, ale w tym samym momencie Freyja oparła o nią dłoń, którą natychmiast cofnęła tak gwałtownie, jakby jego dotyk ją sparzył. Dyrektor szkoły był wyraźnie zakłopotany, choć się starał tego nie okazywać.

      – Rozumiem – stwierdził, prostując się nieco na krześle, jakby wspomniana przez Huldara tajemnica służbowa przeniosła rozmowę na wyższy poziom. – Sprawdzę listę uczniów w tamtym roku szkolnym, którą już odnalazłem. – Spojrzał na monitor swojego komputera i coś na nim odczytywał, przesuwając po blacie muszką. – Thröstur, mówi pan. Thröstur, Thröstur. Mam. Thröstur Agnesarson. Thröstur Agnesarson! Oczywiście, że to on! – Oczywiście?

      – Po prostu przypomniałem sobie tego ucznia i nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie przyszedł mi do głowy. Teraz widzę, że to musiał być on. Wtedy zostałem mianowany na stanowisko i od początku otrzymywałem na niego skargi, chociaż on też był w szkole nowy. Nowi uczniowie zwykle nie sprawiają większych kłopotów. W każdym razie nie od początku. On był wyjątkiem i przypadł mu wątpliwy zaszczyt stać się pierwszym trudnym uczniem, z którym miałem do czynienia jako dyrektor tej szkoły. Po nim było oczywiście wielu innych, ale tych późniejszych raczej nie zapamiętałem tak dobrze jak jego.

      – Miał problemy ze swoim zachowaniem? – zapytała Freyja.

      – Nie, tak bym tego nie określił. To był inny przypadek. Nie chodziło o ADHD czy ADD. Nie był też zdiagnozowany jako dyslektyk ani dziecko ze spektrum autyzmu. Nie miał zaburzenia opozycyjno-buntowniczego. Proszę pamiętać, że wszystkie te zaburzenia były wówczas znane od niedawna, niewykluczone zatem, że dzisiaj diagnoza byłaby inna. Mamy większe doświadczenie w wykrywaniu różnego rodzaju syndromów i zaburzeń.

      – Dlaczego więc lądował u pana tak często? – Huldar wolałby, żeby ich gospodarz naprawdę przeszedł od razu do rzeczy. Nie interesowała go historia ADHD, a nawet gdyby, to Freyja z pewnością wiedziała na ten temat więcej niż dyrektor. Awersja Huldara wynikała po części z przekonania, że prawdopodobnie on sam walczył z takim zaburzeniem jako dziecko, ale nie otrzymał pomocy. Kto wie, czy gdyby się urodził później, nie byłby dziś lekarzem? Chociaż nie, za wysoka poprzeczka. Zwiększona koncentracja mogłaby przynajmniej mu pomóc utrzymać jakiś trwały związek.

      – Dobre pytanie. – Spojrzenie dyrektora przeniosło się z Freyi na Huldara i z powrotem. – Umiał się koncentrować i nie miał żadnych szczególnych kłopotów z nauką, jeśli oczywiście chciało mu się uczyć. Jego problemy nie wiązały się z pracą szkolną, nie wynikały też z konfliktów z grupą rówieśniczą. To był jakiś problem psychologiczny, z którym nie mogliśmy sobie poradzić. Nauczycielom i mnie wkrótce zabrakło pomysłów, wezwaliśmy więc na pomoc fachowca. Psychologa dziecięcego tak jak pani. – Posłał Freyi pełne zachwytu spojrzenie. Huldar odniósł wrażenie, że było ono zbyt długie. Dyrektor szkoły nie przejawiał żadnych objawów ADHD.

      – Co z tego wyszło? – zapytał.

      – Nigdy się nie dowiedziałem. Chłopiec spotykał się z psychologiem poza szkołą. Otrzymałem jedną opinię, jeśli dobrze pamiętam, z której wynikało, że chłopiec niedługo powinien się poczuć lepiej. Zawierała też wskazówki, jak sobie z nim radzić, jeśli jednak będzie sprawiał dalsze problemy. Ale chłopiec odszedł od nas przed końcem roku szkolnego, problemy miał więc już inny dyrektor w innej placówce.

      – Jak się przejawiały problemy chłopca? – Freyja pochylała się lekko w prawo, siedząc tak daleko od Huldara, jak tylko się dało.

      – Chłopiec był, no właśnie, jak by to określić? Posępny? Ponury? Nigdy się nie cieszył. Nie pamiętam, żeby się kiedykolwiek uśmiechnął. Był obsesyjnie zainteresowany śmiercią i złem. Rysował wyłącznie martwych ludzi, a jego wypracowania były pełne egzekucji i morderstw. Tylu nauczycieli przychodziło tu się na niego skarżyć, że ledwo się drzwi zamykały. Sprawdzę, czy zostały jakieś jego rysunku albo wypracowania, to sama pani zobaczy. Zwłaszcza rysunki były niepokojące. Dlatego raczej wątpię, żeby nauczyciele zdecydowali się je przechować.

      Zdaje się więc, że na ścianach w korytarzu rysunków Thröstura raczej nie było. Huldar zaczął się zastanawiać, czy można narysować martwą komórkę albo amebę.

      – Czy wdawał się w bójki? Czy krzywdził innych uczniów albo swoich przyjaciół?

      – Przyjaciół? Thröstur nie miał przyjaciół. Co dziwne, nie miał też wrogów, którzy by go prześladowali. Początkowo uważałem, że to skutek życzliwości i dobroci pozostałych dzieci, СКАЧАТЬ