Anioły i demony. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Anioły i demony - Дэн Браун страница 38

Название: Anioły i demony

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-804-5

isbn:

СКАЧАТЬ komendant w końcu wyłączył telefon i ruszył w ich stronę, wydawało się, że rośnie z każdym krokiem. Langdon sam był wysoki, toteż nieczęsto musiał spoglądać w górę na innych, jednak tym razem było to konieczne. Wyczuł od razu, że komendant jest człowiekiem, który przetrwał niejedną burzę. Twarz Olivettiego była czerstwa i zahartowana, ciemne włosy miał ścięte krótko, po wojskowemu, a oczy błyszczały twardą determinacją, osiągniętą dzięki latom intensywnego szkolenia. Poruszał się ze sztywną precyzją, a niewielka słuchawka ukryta dyskretnie za uchem upodabniała go do amerykańskiego agenta wywiadu.

      Komendant zwrócił się do nich po angielsku, jednak wyraźnie było słychać obcy akcent. Jego głos brzmiał zaskakująco cicho, jak na tak dużego mężczyznę, lecz słowa były odmierzane z wojskową precyzją.

      – Dzień dobry. Nazywam się Olivetti. Jestem Commandante Principale gwardii szwajcarskiej. To ja dzwoniłem do waszego dyrektora.

      Vittoria podniosła wzrok.

      – Dziękujemy, że nas pan przyjął.

      Komendant nie odpowiedział, tylko ruchem ręki pokazał im, żeby za nim poszli. Przeprowadził ich pomiędzy szeregami urządzeń elektronicznych do drzwi znajdujących się w bocznej ścianie pomieszczenia.

      – Proszę wejść – powiedział, przytrzymując im drzwi.

      Posłuchali go i znaleźli się w zaciemnionym pokoju nadzoru, zdominowanym przez ścianę monitorów, na których pokazywały się serie czarno-białych obrazów całego kompleksu. Przed monitorami siedział młody strażnik, wpatrujący się intensywnie w zmieniające się sceny.

      – Esci – odezwał się Olivetti.

      Gwardzista wstał i wyszedł.

      Komendant podszedł do jednego z ekranów i wskazał go palcem. Potem zwrócił się do gości:

      – Ten obraz pochodzi ze zdalnie sterowanej kamery ukrytej gdzieś w Watykanie. Chciałbym usłyszeć wyjaśnienie.

      Langdon i Vittoria przyjrzeli się ekranowi, po czym jednocześnie głęboko wciągnęli powietrze. Obraz był idealny. Nie mogli mieć żadnych wątpliwości. Widzieli przed sobą CERN-owski pojemnik z antymaterią. Wewnątrz niego unosiła się złowieszczo błyszcząca kropelka metalicznej cieczy, oświetlana rytmicznymi rozbłyskami diod wyświetlacza. Co ciekawe, wokół pojemnika panowała niemal zupełna ciemność, tak jakby umieszczono go w szafie lub zaciemnionym pokoju. W górnej części monitora błyskał napis PRZEKAZ NA ŻYWO – KAMERA NR 86.

      Vittoria spojrzała na wyświetlacz, żeby sprawdzić, ile czasu im pozostało.

      – Niecałe sześć godzin – szepnęła do Langdona, z wyrazem napięcia na twarzy.

      Langdon zerknął na zegarek.

      – Zatem mamy czas do… – Urwał, czując ściskanie w żołądku.

      – Północy – dokończyła załamana.

      Północ, pomyślał Langdon. Mają zmysł dramatyczny. Ktokolwiek ukradł ten pojemnik, starannie wybrał porę. Ogarnęło go złowieszcze przeczucie, gdy uświadomił sobie, że znajduje się dokładnie w centrum wybuchu.

      Szept Olivettiego zabrzmiał jak syk:

      – Czy to własność waszego ośrodka?

      Vittoria skinęła potakująco głową.

      – Tak. Ten pojemnik został nam ukradziony. Zawiera wyjątkowo wybuchową substancję o nazwie antymateria.

      Na komendancie nie zrobiło to wrażenia.

      – Panno Vetra, całkiem dobrze znam się na materiałach wybuchowych, a nigdy nie słyszałem o antymaterii.

      – To nowa technologia. Musimy natychmiast zlokalizować pojemnik lub ewakuować Watykan.

      Olivetti zamknął powoli oczy, a po chwili je otworzył, jakby ponowne skupienie wzroku na Vittorii mogło zmienić treść jej słów.

      – Ewakuować? Czy pani zdaje sobie sprawę, co tu się dziś odbywa?

      – Tak, proszę pana. Życie kardynałów znalazło się w niebezpieczeństwie. Mamy niecałe sześć godzin. Czy udało się poczynić jakieś postępy w poszukiwaniach pojemnika?

      Olivetti potrząsnął przecząco głową.

      – Nawet nie zaczęliśmy jeszcze szukać.

      Vittoria myślała, że się udławi.

      – Co takiego? Ale przecież słyszeliśmy strażników, jak rozmawiali o poszukiwaniach…

      – Szukają, owszem – odparł Olivetti – ale nie waszego pojemnika. Chodzi o coś innego, co was nie dotyczy.

      – Jeszcze nawet nie zaczęliście szukać pojemnika? – Głos Vittorii się załamał.

      Źrenice komendanta się zwęziły, ale twarz miał zupełnie bez wyrazu.

      – Panno Vetra, pozwoli pani, że coś wyjaśnię. Dyrektor waszego ośrodka nie chciał podać mi przez telefon żadnych szczegółów na temat tego przedmiotu. Powiedział tylko, że muszę go natychmiast odnaleźć. Jesteśmy teraz wyjątkowo zajęci i nie mogę pozwolić sobie na luksus odkomenderowania ludzi do tej sprawy, dopóki nie poznam faktów.

      – W tym momencie jest ważny tylko jeden fakt – odparła Vittoria. – Mianowicie, że za sześć godzin to urządzenie zmiecie z powierzchni ziemi cały ten kompleks.

      Olivetti stał nieporuszony.

      – Panno Vetra, musi pani o czymś wiedzieć. – Jego głos pobrzmiewał teraz tonem wyższości. – Pomimo archaicznego wyglądu Watykanu każde prowadzące do niego wejście, czy to prywatne, czy publiczne, jest wyposażone w najnowocześniejsze urządzenia kontrolne. Gdyby ktoś próbował wnieść do środka jakikolwiek rodzaj zapalnika, zostałoby to natychmiast wykryte. Mamy skanery izotopów radioaktywnych, filtry węchowe projektu amerykańskiej DEA[6], które umożliwiają wykrycie nawet śladowych chemicznych oznak obecności materiałów łatwopalnych i trucizn. Ponadto stosujemy najnowocześniejsze wykrywacze metalu i skanery rentgenowskie.

      – Imponujące – skwitowała Vittoria równie chłodno. – Niestety, antymateria nie jest radioaktywna, śladem jej obecności jest czysty wodór, a pojemnik jest plastykowy. Żadne z waszych urządzeń go nie wykryje.

      – Ale przecież ma zasilanie. – Olivetti wskazał mrugające diody. – Nawet najmniejszy ślad niklu czy kadmu zostanie zarejestrowany…

      – Baterie są również plastykowe.

      Cierpliwość komendanta najwyraźniej się wyczerpywała.

      – Plastykowe baterie?

      – Elektrolit z żelu polimerowego z teflonem.

      Olivetti СКАЧАТЬ



<p>6</p>

DEA – (ang.) Drug Enforcement Administration – Wydział Antynar¬kotykowy.