Anioły i demony. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Anioły i demony - Дэн Браун страница 11

Название: Anioły i demony

Автор: Дэн Браун

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7508-804-5

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Policję. Przysłał mi pan faks informujący o morderstwie. Przecież musiał pan wezwać policję.

      – Bynajmniej.

      – Co?

      Szare oczy Kohlera spojrzały na niego ostro.

      – Sytuacja jest bardzo skomplikowana, panie Langdon.

      Langdon poczuł przypływ lęku.

      – Ale… przecież z pewnością ktoś jeszcze o tym wie!

      – Tak. Adoptowana córka Leonarda. Ona też jest fizykiem i tu pracuje. Mają wspólne laboratorium. Są partnerami. W minionym tygodniu panna Vetra wyjechała, aby wykonać badania w terenie. Powiadomiłem ją o śmierci ojca i już tu jedzie.

      – Ale ten człowiek został zamordo…

      – Odbędzie się oficjalne śledztwo – oznajmił stanowczym głosem Kohler – ale w odpowiednim czasie. Z pewnością obejmie ono przeszukanie laboratorium Vetry, które on i córka uważali za swoje najbardziej prywatne miejsce. Dlatego poczekam, dopóki panna Vetra nie przyjedzie. Uważam, że jestem jej winien choć tę odrobinę dyskrecji. – Przekręcił klucz w zamku.

      Kiedy drzwi się otworzyły, wydobył się zza nich z sykiem podmuch lodowatego powietrza i uderzył Langdona w twarz. Cofnął się, nie wierząc własnym oczom. Za progiem znajdował się pokój jakby nie z tej planety – pogrążony w gęstej białej mgle, która wirowała smugami wokół mebli.

      – Co do…? – zająknął się.

      – Freonowy system chłodzący – wyjaśnił Kohler. – Obniżyłem temperaturę w mieszkaniu, żeby ciało zachowało się w dobrym stanie.

      Langdon zapiął guziki marynarki w ochronie przed zimnem. Jestem w krainie Oz, pomyślał, tyle że zapomniałem swoich magicznych pantofli.

      Rozdział 9

      Ciało na podłodze stanowiło odrażający widok. Leonardo Vetra leżał na plecach, zupełnie nagi, a jego skóra przybrała niebiesko-szary kolor. Głowa była całkowicie odwrócona do tyłu, tak że nie można było dostrzec twarzy. W miejscu złamania karku kości przebiły skórę. Mężczyzna leżał w zamarzniętej kałuży własnego moczu, a włosy wokół pomarszczonych genitaliów miał pokryte szronem.

      Langdon skierował wzrok na pierś ofiary, walcząc z ogarniającą go falą mdłości. Wprawdzie zdążył już dziesiątki razy przyjrzeć się symetrycznej ranie na fotografii, jednak w naturze robiła bez porównania silniejsze wrażenie. Na obrzmiałym, przypalonym ciele rysował się idealnie odciśnięty symbol.

      Langdon zastanawiał się, czy dreszcz przeszywający jego ciało to skutek chłodu czy uświadomienia sobie znaczenia tego, co widzi.

      Serce mu waliło, gdy obchodził ciało, żeby przeczytać napis do góry nogami i ponownie przekonać się o jego doskonałej symetrii. Teraz, kiedy na niego patrzył, jego istnienie wydawało mu się jeszcze bardziej niemożliwe niż przedtem.

      – Panie Langdon?

      On jednak nie słyszał. Był teraz w innym świecie… swoim świecie, swoim żywiole, gdzie historia, mity i fakty zderzały się ze sobą… a jego zmysły były tym całkowicie pochłonięte.

      – Panie Langdon? – Kohler wpatrywał się w niego wyczekująco.

      Langdon nie podniósł na niego wzroku. Był teraz całkowicie zaabsorbowany tym, co zobaczył.

      – Co pan już wie?

      – Tylko to, co zdążyłem przeczytać na pańskiej stronie internetowej. Illuminati oznacza „oświeceni”. To nazwa pewnego dawnego bractwa.

      Langdon przytaknął skinieniem głowy.

      – Zetknął się pan już wcześniej z tą nazwą?

      – Nie, dopóki nie ujrzałem jej wypalonej na ciele pana Vetry.

      – I wtedy zaczął pan szukać w Internecie?

      – Tak.

      – Iz pewnością, kiedy wprowadził pan to słowo, pojawiły się setki odnośników.

      – Tysiące – poprawił go Kohler. – Jednak w pańskiej witrynie znalazłem powiązania z Harvardem, Oksfordem i znanym wydawcą, a ponadto listę publikacji dotyczących tego tematu. Jako naukowiec przekonałem się, że informacja jest tyle warta, co jej źródło. Pańskie referencje wydawały się wiarygodne.

      Langdon nie odrywał wzroku od ciała.

      Kohler nie powiedział już nic więcej, tylko wpatrywał się w niego, najwyraźniej czekając, aż udzieli mu jakichś wyjaśnień na temat tego, co widzą.

      Langdon podniósł w końcu wzrok i rozejrzał się po mroźnym pokoju.

      – Może porozmawiamy o tym w cieplejszym miejscu?

      – Tu będzie doskonale. – Kohler jakby nie odczuwał zimna. – Porozmawiamy tutaj.

      Langdon zmarszczył brwi. Historia bractwa iluminatów była skomplikowana. Zamarznę tu na śmierć, zanim mu to wyjaśnię. Ponownie spojrzał na wypalone piętno i poczuł nowy przypływ zdumienia pomieszanego z lękiem.

      Symbol bractwa iluminatów stał się legendarny we współczesnej symbolice, jednak żaden z naukowców nigdy go nie widział w rzeczywistości. Dawne dokumenty opisywały go jako ambigram. Ambo to po łacinie „oba”, toteż nazwa ta oznaczała, że można go czytać z obu stron. Jednak choć ambigramy były dość popularne w symbolice – przykładem może być swastyka, yin yang, gwiazda Dawida, zwykły krzyż – to wydawało się zupełnie niemożliwe napisanie wyrazu w taki sposób, żeby stał się ambigramem. Współcześni badacze symbolizmu od lat próbowali przekształcić wyraz Illuminati w idealnie symetryczny symbol, ale bez skutku. W związku z tym większość z nich doszła do wniosku, że jego istnienie było tylko legendą.

      – Kim zatem są iluminaci? – naciskał Kohler.

      Właśnie, pomyślał Langdon, kim są? Po czym rozpoczął swą opowieść.

      – Od zarania dziejów istniał głęboki rozdźwięk pomiędzy nauką a religią. Uczeni, którzy otwarcie mówili o swoich odkryciach, tacy jak Kopernik…

      – Byli mordowani – wtrącił się Kohler. – Mordowani przez Kościół za ujawnianie prawd naukowych. Religia zawsze prześladowała naukę.

      – Tak. Jednak w szesnastym wieku powstała w Rzymie grupa, która próbowała walczyć z Kościołem. Niektórzy z najbardziej oświeconych ludzi we Włoszech – fizycy, matematycy, astronomowie – zaczęli organizować tajne spotkania, na których krytykowali niezgodne z rzeczywistością nauki Kościoła. Obawiali się, СКАЧАТЬ