Inna. Max Czornyj
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Inna - Max Czornyj страница 8

Название: Inna

Автор: Max Czornyj

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-8075-781-3

isbn:

СКАЧАТЬ przez dwadzieścia lat), ale w końcu mi się znudziło. Teraz wydają mi się strasznie przesłodzone.

      Kładę dłoń na mosiężnej klamce i staram się nabrać siły. Zupełnie jakby otwarcie drzwi stanowiło nadludzki wysiłek. Chodzi o to, że nigdy nie wchodziłam do środka bez zaproszenia. Takie były reguły, a ja zawsze trzymam się reguł. Jednak dwa dni bez kontaktu, wyłączony telefon i ani słowa na pożegnanie to wystarczający powód do niepokoju. Nawet wobec trzydziestolatki.

      Pokój nie jest zamknięty na klucz. To kwestia zaufania. Sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Otwieram drzwi szerzej. Wszystko jest utrzymane w doskonałym porządku. Ustawione pod linijkę krzesła, dwie pary klapek, posłane z wojskową dyscypliną łóżko. Do tego biel mebli i ścian. Nigdy nie zwróciłam uwagi, jak martwe jest to pomieszczenie.

      Obchodzę cieniutki kwadratowy dywan, nieco wyrazistszy od otoczenia, bo w kolorze mlecznym. Nie chcę zostawić na nim śladów obcasów i laski. Rolety w oknach są do połowy opuszczone, lecz położony od południa pokój jest bardzo jasny. Rozglądam się wokół, a moją uwagę przykuwa leżąca na biurku kartka. Nie pasuje mi do tak schludnego wnętrza. Powinna znajdować się w jakiejś teczce, zeszycie lub książce.

      Biorę ją, skupiam wzrok na wydrukowanych czarnych literach, a kolejne słowa mnie paraliżują.

      Dobry Boże…

* * *

      Iza w czerwcu skończyła trzydzieści lat. Trochę to przeżywała, ale wystawne przyjęcie dla najbliższych chyba nieco jej zrekompensowało poczucie starzenia się. Znam to, bo w swoim czasie przechodziłam to samo. Właściwie przeżywałam to co roku, a od trzech lat przeżywam jeszcze mocniej. Tak już jest.

      Jako psychoterapeutka powinna sobie z tym radzić lepiej ode mnie, lecz terapia samej sibie to chyba kurewsko trudna sprawa. Dokładnie tak o niej myślę. Poza tym często się słyszy, że psychologiem lub psychiatrą może zostać wyłącznie osoba, która ma ze sobą problemy. Być może tak właśnie jest. Martwi mnie jednak to, że za większość problemów mojej córki odpowiadam tylko ja. Na zajęciach oraz podczas tych wszystkich sesji terapeutycznych, które w ich ramach musiała zaliczać, na pewno się w tym utwierdziła.

      Nie martwi mnie to.

      Chcę jej zadośćuczynić spieprzone dzieciństwo, stracony okres dorastania i przekreśloną perspektywę życia z normalną rodziną. Nie wiem, jak zareaguje na Macieja. Liczyłam na to, że dzisiaj uda mi się ich ze sobą poznać, lecz chyba nic z tego. Świadomość, że mogłam wywołać lawinę, zupełnie mnie przytłacza.

      Ponoć mam skłonności do obwiniania się o zło całego świata.

      Nie interesuje mnie, że na dole stygnie mięso, że sos pewnie zaczął się już przypalać, a Elwira lada moment wyląduje pod stołem. Obecność w moim domu mężczyzny dla odmiany totalnie mnie przeraża. Znowu mogłam wszystko spieprzyć. Iza pewnie jakimś cudem się o nim dowiedziała, zareagowała jak zwykle i…

      Wszystko niszczę.

      Jeszcze raz patrzę na kartkę i przebiegam wzrokiem kolejne linijki. Moje ręce drżą, a noga, którą pociągam, całkiem zdrętwiała. Muszę usiąść. Zapadam się w głębokim fotelu przy biurku mojej córki i wdycham jej zapach. Nie mieszkała tu prawie dziesięć lat, a kiedy wróciła, miałam wrażenie, że wyjechała dopiero przed chwilą. Pamiętam, jak zobaczyłam ją na werandzie, z podkrążonymi zapłakanymi oczami i rozwichrzoną fryzurą. Nie zapytałam jej, co się stało, ani – dlaczego wraca.

      Myślałam, że sielanka szybko się skończy. Przecież tak najczęściej bywa w tych spotkaniach po latach, gdy skłócone rodziny znowu siadają przy świątecznym stole. Dogadujemy się, śmiejemy, przepraszamy, a potem… A potem znowu jest tak samo. Wystarczy jedno słowo, jeden gest i czar pryska. Też to przeżyłam.

      Jednak odkąd ponad rok temu Iza ze mną zamieszkała, nie pokłóciłyśmy się ani razu. Wraz z paraliżem uleciała ze mnie chyba dawna zołzowatość, a ona również zaczęła dawać fory moim humorom. Dojrzałyśmy. Pewnie także dlatego, że okazałyśmy się sobie najbliższe. Mimo dzielącego nas makrokosmosu.

      Pamiętam, że pierwszego wieczoru Iza niemal bez słowa wypakowywała swoje rzeczy z małego skórzanego plecaka. Byłam ciekawa, gdzie go kupiła i dlaczego wybrała właśnie tak paskudny, workowaty model, ale milczałam. To była pierwsza udana lekcja. W ciszy obserwowałam, jak na stole lądowało jej całe życie, o którym nie miałam praktycznie pojęcia. Wymięta kosmetyczka, laptop, paczki papierosów, dwa podręczniki, notes i niewielka książka.

      Weronika postanawia umrzeć.

      Powoli odczytałam tytuł. Byłam pewna, że gdzieś już o niej słyszałam. Paulo Coelho. Nazwisko kojarzyło mi się ze wzniosłymi porównaniami, z filozofią i kiczem. Może w odwrotnej kolejności. Prawdę mówiąc, przez ostatnie dwadzieścia lat miałam niewiele czasu na książki, ale po incydencie zaczęłam to łapczywie nadrabiać.

      – Będę mogła przeczytać? – zapytałam, gładząc okładkę. Liczyłam, że znajdę tam chociaż wstęp do tajemnic mojej córki.

      – Jasne.

      – Mówisz, że warto?

      Wzruszyła ramionami, ale nie odpowiedziała. Skoro była to jedyna jej książka, musiało być warto.

      – Główna bohaterka wiecznie ucieka.

      Pamiętam smutny uśmiech, który przemknął przez jej twarz. Spojrzała na mnie i zaraz na powrót zajęła się przeglądaniem jednego z notesów. Naszego pierwszego wieczoru od tylu lat dowiedziałam się, że ona też przed czymś ucieka. W głębi duszy ucieszyło mnie, że tym czymś wcale nie jestem ja.

      Teraz nie byłam już tego taka pewna. Jeszcze raz zaczerpnęłam głęboko powietrza i przebrałam dłonią po aksamicie fotela. Zamknęłam oczy. Nie musiałam już patrzeć na wiadomość, żeby ją odczytać. Każde ze słów wryło mi się głęboko w umysł.

      „Tym razem to Izabela postanowiła umrzeć. Uprzejmie prosi, aby jej w tym nie przeszkadzać”.

      29.08 14:01

      @izakiziasmutaska

      #tojużjestkoniec #niemajużnic Jeszcze się usłyszymy. Gdzieś.

      [Komentowanie zostało zablokowane]

* * *

      Standardowo w sprawach zaginięć policja działa ze sporą dozą wstrzemięźliwości. Przynajmniej tak ujął to aspirant (czy tam komisarz), który jako pierwszy przyjechał do mojego domu. „Wie pani, czasem nastolatkowie zachowują się tak, żeby zrobić wszystkim na złość”. Jasne, ale Iza ani nie była nastolatką, ani nie miała powodu robić wszystkim na złość.

      Już nie.

      Choć jestem sobie w stanie wyobrazić, że wyszła bez słowa, a teraz po prostu sprawdza moją reakcję. Obserwuje mnie. Bada. Już kursy psychologiczne ją zmieniły, ale pierwsze terapie uczyniły z niej całkiem innego człowieka. Dokładnie w ten sposób o tym opowiadała. A ja nie wiem, co miałabym o tym myśleć.

      Duże, ciemne oczy policjanta lustrują mnie i przy okazji każdy szczegół salonu. To СКАЧАТЬ