Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie. Adam Mickiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie - Adam Mickiewicz страница 7

Название: Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie

Автор: Adam Mickiewicz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-270-3972-9

isbn:

СКАЧАТЬ

      Zawżdy z wawrzynów drzewo wolności wykwita.

      Tylko smutno, że nam, ach, tak się lata wleką

      W nieczynności! a oni tak zawsze daleko!

      Tak długo czekać! nawet tak rzadka nowina —

      Ojcze Robaku (ciszej rzekł do bernardyna),

      Słyszałem, żeś zza Niemna odebrał wiadomość;

      Może też co o naszym wojsku wie Jegomość?»

      — «Nic a nic» odpowiedział Robak obojętnie,

      (Widać było, że słuchał rozmowy niechętnie)

      «Mnie polityka nudzi; jeżeli z Warszawy

      Mam list, to rzecz zakonna, to są nasze sprawy

      Bernardyńskie: cóż o tym gadać u wieczerzy;

      Są tu świeccy, do których nic to nie należy».

      Tak mówiąc, spojrzał zyzem, gdzie śród biesiadników

      Siedział gość, Moskal; był to pan kapitan Ryków,

      Stary żołnierz, stał w bliskiej wiosce na kwaterze,

      Pan Sędzia go przez grzeczność prosił na wieczerzę.

      Ryków jadł smaczno, mało wdawał się w rozmowę,

      Lecz na wzmiankę Warszawy, rzekł podniósłszy głowę:

      «Pan Podkomorzy! Oj wy! Pan zawsze ciekawy

      O Bonaparta, zawsze wam tam do Warszawy!

      He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a po polsku umiem, —

      Ojczyzna! ja to czuję wszystko, ja rozumiem!

      Wy Polaki, ja Ruski: teraz się nie bijem,

      Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem.

      Często na awanpostach nasz z Francuzem gada,

      Pije wódkę; jak krzykną ura! — kanonada.

      Ruskie przysłowie: z kim się biję, tego lubię;

      Gładź drużkę jak po duszy, a bij jak po szubie.

      Ja mówię, będzie wojna u nas. Do Majora

      Płuta, adiutant sztabu przyjechał zawczora:

      Gotować się do marszu! Pójdziem, czy pod Turka,

      Czy na Francuza; oj ten Bonapart figurka!

      Bez Suwarowa to on może nas wytuza.

      U nas w pułku gadano, jak szli na Francuza,

      Że Bonapart czarował: no, tak i Suwarów

      Czarował; tak były czary przeciw czarów.

      Raz w bitwie, gdzie podział się? szukać Bonaparta,—

      A on zmienił się w lisa, tak Suwarów w charta;

      Tak Bonaparte znowu w kota się przerzuca,

      Dalej drzeć pazurami, a Suwarów w kuca.

      Obaczcież, co się stało w końcu z Bonapartą...»

      Tu Ryków przerwał i jadł; wtem, z potrawą czwartą

      Wszedł służący i raptem boczne drzwi otwarto.

      Weszła nowa osoba przystojna i młoda.

      Jej zjawienie się nagłe, jej wzrost i uroda,

      Jej ubiór zwrócił oczy; wszyscy ją witali,

      Prócz Tadeusza widać, że ją wszyscy znali.

      Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną,

      Suknię materyjalną, różową, jedwabną,

      Gors wycięty, kołnierzyk z koronek, rękawki

      Krótkie; w ręku kręciła wachlarz dla zabawki

      (Bo nie było gorąco); wachlarz pozłocisty

      Powiewając rozlewał deszcz iskier rzęsisty;

      Głowa do włosów, włosy pozwijane w kręgi,

      W pukle, i przeplatane różowymi wstęgi,

      Pośród nich brylant, niby zakryty od oczu,

      Świecił się jako gwiazda w komety warkoczu:

      Słowem, ubiór galowy; szeptali niejedni,

      Że zbyt wykwintny na wieś i na dzień powszedni.

      Nóżek, choć suknia krótka, oko nie zobaczy,

      Bo biegła bardzo szybko, suwała się raczéj

      Jako osóbki, które na trzykrólskie święta

      Przesuwają w jasełkach ukryte chłopięta.

      Biegła i wszystkich lekkim witając ukłonem,

      Chciała usieść na miejscu sobie zostawionem:

      Trudno było; bo krzeseł dla gości nie stało,

      Na czterech ławach cztery ich rzędy siedziało:

      Trzeba było rzęd ruszyć lub ławę przeskoczyć;

      Zręcznie między dwie ławy umiała się wtłoczyć,

      A potem, między rzędem siedzących i stołem,

      Jak bilardowa kula toczyła się kołem.

      W biegu dotknęła blisko naszego młodziana;

      Uczepiwszy falbaną o czyjeś kolana,

      Pośliznęła się nieco i w tym roztargnieniu

      Na pana Tadeusza wsparła się ramieniu.

      Przeprosiwszy go grzecznie, na miejscu swym siadła

      Pomiędzy nim i stryjem, ale nic nie jadła;

      Tylko się wachlowała, to wachlarza trzonek

      Kręciła, to kołnierzyk z brabanckich koronek

      Poprawiała, СКАЧАТЬ