Manwhore Tom 2 Manwhore + 1. Katy Evans
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Manwhore Tom 2 Manwhore + 1 - Katy Evans страница 12

Название: Manwhore Tom 2 Manwhore + 1

Автор: Katy Evans

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-65506-43-6

isbn:

СКАЧАТЬ finansowego, tak żeby mogła się skupić na malarstwie, a nie tkwić w pracy, której nie lubi. Ma podstawowe ubezpieczenie zdrowotne, ale ono nie pokrywa wszystkiego. Ja chyba… Saint, chciałam po prostu czuć się bezpiecznie, wiedząc, że mogę się nią zaopiekować. Chciałam uratować mój magazyn, bo dzięki niemu mam pracę. Chciałam swojej wielkiej historii, ale kiedy zaczęłam nad nią pracować, pragnęłam po prostu spędzać więcej czasu z tobą.

      Serce wali mi tak głośno, że ledwie słyszę własny głos.

      – Kiedy przyjęłam to zlecenie, do głowy mi nie przyszło, że jesteś taki, jaki jesteś, Malcolmie. – Kręcę zawstydzona głową. – Moim zadaniem było dowiedzieć się, dlaczego masz skłonność… do liczby cztery. I miał to być artykuł o czterech rzeczach na twój temat…

      Do moich oczu napływają niewypłakane łzy.

      – Jak poprzestać na czterech? Wiesz, nigdy nie spodziewałam się… nie spodziewałam się, że okażesz się właśnie taki…

      Robi mi się gorąco i nie jestem w stanie wytrzymać jego spojrzenia. Denerwuję się tym, że nie potrafię nic z niego wyczytać, wbijam więc wzrok w jego szyję i piękny, perfekcyjnie zawiązany krawat.

      – Nie chciałam już pisać tego artykułu. Powiedziałam mojej szefowej, że tego nie zrobię, tyle że Victoria… Opowiadałam ci o niej, pamiętasz? To ona… to ona we wszystkim radzi sobie lepiej ode mnie. Opublikowała swój artykuł, a ja rozpaczliwie próbowałam się z tobą skontaktować, żeby przedstawić ci swoją wersję. – Biorę drżący oddech. – Nie mogę znieść tego, co pewnie o mnie myślisz, ale musisz mi, błagam, uwierzyć, że ani jedna spędzona z tobą chwila nie była kłamstwem. Ani jedna.

      Powoli i z rozmysłem wstaje z fotela i podchodzi do okna. Staje plecami do mnie.

      O Boże, co on musi sobie o mnie myśleć! Jak on musi mnie nienawidzić. Uważa, że go wykorzystałam. Że go okłamałam.

      Wstaję i robię kilka kroków w jego stronę, ale się zatrzymuję, kiedy słyszę, jak bierze cztery głębokie oddechy. W tym momencie cała się rozpadam, a po moim policzku spływa łza.

      – Malcolmie, tak bardzo cię przepraszam.

      Szybko ocieram łzę, nim zdąży ją zauważyć. Nadal stoi przodem do okna i słyszę, jak mruczy pod nosem: „Kurwa mać”. Wkłada ręce do kieszeni spodni i jego gniew jest niczym nadciągający huragan. Widać, że utrzymanie na wodzy tej kipiącej energii wiele go kosztuje. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ani razu. Panuje nad sobą, ale w jego wnętrzu szaleje burza – i ja to czuję.

      Kiedy się w końcu odzywa, głos ma tak niski, że boję się siły gniewu, który skrywa.

      – Mogłaś ze mną porozmawiać. Kiedy mnie całowałaś. Kiedy opowiadałaś mi o Victorii. Kiedy potrzebowałaś mojej pociechy, Rachel. Kiedy zginęła twoja sąsiadka. Kiedy nie mogłaś się dogadać z mamą i przyjaciółkami. Przychodziłaś do mnie, kiedy mnie potrzebowałaś. Przychodziłaś, kiedy ja potrzebowałem ciebie. Mogłaś ze mną o tym, kurwa, porozmawiać, mogłaś mi, kurwa, zaufać. – Odwraca się, a mi brakuje tchu, kiedy czuję na sobie pełną siłę jego ciskających iskry zielonych oczu. – Załatwiłbym wszystko szybko, ot tak. – Pstryka palcami. – Jednym telefonem.

      – Bałam się, że kiedy się dowiesz, to cię stracę!

      Przez jego twarz przemyka rozczarowanie. Patrzy na mnie, a jego zielone oczy są w stanie stopić stal.

      – Więc zamiast tego dalej kłamałaś.

      Krzywię się i wbijam wzrok w jego szyję.

      Mija cała wieczność.

      – Nie ma tu dla ciebie niczego więcej, Rachel. Z wyjątkiem posady. Przyjmij ją. – Wraca za biurko i siada na fotelu.

      Ledwie jestem w stanie mówić.

      – Nie zamykaj się na mnie tylko dlatego, że popełniłam błąd.

      Gdy wracam na miejsce, po raz pierwszy czuję, jak jego spojrzenie przesuwa się po mnie, oceniając mój strój. W tych ubraniach miałam się czuć silna i pewna siebie, tymczasem czuję się krucha, naga i nieprawdziwa. Tak bardzo nieprawdziwa. A ja myślałam, że dzięki odpowiedniemu ubiorowi inaczej na mnie spojrzy. Myślałam, że coś tak powierzchownego ukryje prawdziwą mnie – pełną wad mnie.

      Kiedy siadam, cała jestem czerwona. Saint nic nie mówi. Kciukiem przesuwa powoli po dolnej wardze i to jedyna część jego ciała, która się w tej chwili porusza.

      – Przemyśl moją propozycję – mówi.

      Kręcę głową.

      – Nie chcę mieć cię za szefa.

      – Jestem sprawiedliwym szefem, Rachel.

      – Nie chcę mieć cię za szefa.

      Czekam chwilę. W jego spojrzeniu tli się frustracja.

      – Nie powinieneś mnie chcieć w swoim zespole – wyrzucam z siebie. – Kiepska ze mnie dziennikarka, Malcolm. Jeśli chcesz znać prawdę, to straciłam serce do swojej pracy. Jestem dla ciebie bezużyteczna. Nie jestem osobą, której będziesz jeszcze w stanie zaufać.

      Przechyla głowę i marszczy lekko brwi, jakby był ciekawy, dokąd to zmierza.

      – Daj sobie tydzień, żeby to wszystko przemyśleć. A nawet dwa.

      – Nie chcę cię blokować…

      – Nie robisz tego.

      Sposób, w jaki mi się przygląda, sprawia, że w całym ciele czuję maleńkie ukłucia. Znam to spojrzenie. To spojrzenie, przez które serce mi bije w szaleńczym tempie, ponieważ wiem, że Saint próbuje mnie rozgryźć.

      – Co jest nie tak z pracą dla mnie? – Mruży oczy.

      Kręcę głową i śmieję się cicho. Od czego w ogóle miałabym zacząć?

      Myślę o jego asystentkach, z których co najmniej połowa się w nim kocha. Nie chcę dla siebie czegoś takiego. Nie chcę stać się czterdziestolatką zakochaną w mężczyźnie, który nigdy nie będzie mój. W wypadku ambicji zawodowych zawsze sobie wyobrażałam, że prędzej czy później uda mi się je spełnić. Ale on? Już teraz jest dla mnie równie nieosiągalny, jak wszystkie sześćdziesiąt siedem księżyców krążących wokół Jowisza.

      – Nawet gdybym odważyła się odejść z „Edge”, czego nie zrobię, ale nawet gdybym to zrobiła, nie przyjęłabym pracy, którą nie jestem pewna, czy potrafię wykonywać.

      – Potrafisz – mówi, a w jego głosie słychać spokój i zdecydowanie.

      – A ja ci mówię, że nie. – Lekko się śmieję i spuszczam wzrok.

      Kiedy się odzywa, jego głos jest poważny i niski.

      – Przestanę cię prosić, abyś dla mnie pracowała, kiedy mi udowodnisz, СКАЧАТЬ