Zakon. Piotr Kościelny
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zakon - Piotr Kościelny страница 9

Название: Zakon

Автор: Piotr Kościelny

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-948176-1-9

isbn:

СКАЧАТЬ każdy z obecnych miał takie same prawa i zdanie każdego było tak samo ważne. Wszyscy jednak wiedzieli, że najważniejszą osobą był Ichmatow. Każdy z zarządu miał swoich ludzi rozsianych po całym świecie, dzięki czemu mogli wpływać na najważniejsze decyzje, jakie zapadały na arenie międzynarodowej. Oczywiście, jak w każdej organizacji, zawierane były chwilowe przymierza, aby przeforsować jakieś ważne dla „Zakonu” decyzje. Mimo że zawierano różne sojusze, to jednak nigdy nie zdarzyło się, aby Karcew miał inne zdanie niż Ichmatow. Dobrowolski podejrzewał, że za nimi stoi jeszcze jakaś osoba. Lub może nawet jakaś grupa osób. Zresztą każdy z obecnych członków zarządu miał zapewne swoich protektorów, ewentualnie osoby chcące pozostać w cieniu. Tylko Dobrowolskiego nikt nie kontrolował. Albo tylko tak mu się wydawało. Z dotychczasowych spotkań zarządu organizacji Dobrowolski wyniósł jedną pewność. Organizacja zawsze robiła to, co było na rękę Rosjanom. Generał zauważył jeszcze jeden fakt. Ichmatow rzadko się odzywał. Zawsze wypowiadał się Karcew, a Ichmatow uważnie obserwował zgromadzonych. Także i teraz Karcew ruchem ręki uspokoił zebranych, a po zapadnięciu ciszy odezwał się spokojnym głosem:

      – Zdrawstwujtie, witam wszystkich serdecznie. Dziś mamy wyjątkowy dzień. Dzień, w którym nasz cel powoli zaczyna się ziszczać. Pozwolicie panowie, że chwilę was ponudzę. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

      Dobrowolski spojrzał kątem oka na Ichmatowa i zauważył, że ten także zaczął się delikatnie uśmiechać. Karcew kontynuował:

      – Towarzysze. Przyjaciele. Bracia… Kilkadziesiąt lat temu żył sobie towarzysz Stalin. Towarzysz Stalin był mądry. Towarzysz Stalin chciał rządzić światem. Jedynym błędem towarzysza Stalina było to, że rządy nad światem chciał zdobyć za pomocą siły. Po śmierci towarzysza Stalina dwa kraje wzięły się za łby. Oba chciały dominować i groziły sobie masową zagładą. Problem był tylko taki, że gdyby bomby wybuchły, to zarówno towarzysze radzieccy, jak i kowboje ze Stanów umarliby w wyniku zagłady. My wzięliśmy lekcję z historii. Będziemy rządzić. Ale nie zginiemy od wybuchów, grzybów atomowych i klęsk. Panowie, pokrótce nakreślę wam plan zdobycia pełni władzy.

      Karcew rozejrzał się po twarzach zgromadzonych. Wszyscy słuchali go w skupieniu. Kontynuował:

      – Mamy rok 2005. W ciągu najbliższych dziesięciu, może piętnastu lat będziemy w stanie zdobyć szczyty władzy. Umiejscowimy swoich ludzi we władzach USA, Rosji, Chin i każdego innego liczącego się kraju. Rozpętamy wszelkiego rodzaju kataklizmy, epidemie, wojny. Bracia, duża część z was zastanawiała się, czemu nasza organizacja nazywa się „Zakon”. W wielu zakonach obowiązują śluby milczenia. My też musimy milczeć. Poza tym nazwa ta jest żartem ze strony naszego brata Siergieja. Brat Siergiej jest mało wierzący, a przynajmniej nie wierzy w religię jakichś bogów – czy to prawosławnych, czy zachodnich, czy innych islamskich. Więc żartem z historii religijności ludzi europejskich jest to, że na czele organizacji, która spowoduje koniec jakichkolwiek religii, stoi ateista. Ot, taki żart towarzysza Siergieja. Powiem teraz panom, jakie mamy plany. Ludzie obecnego tu generała Dobrowolskiego – Karcew spojrzał w stronę generała – mają za zadanie zdobyć pewien wynalazek. Wynalazek ten pozwoli nam zapanować nad potencjałem militarnym świata. Ale zanim trafi do produkcji i zanim wszystkie armie świata będą z niego korzystały, minie jakieś dziesięć lat…

      – Dlaczego tak długo? – zapytał Dobrowolski.

      – Generale, bracie, spokojnie – odpowiedział Karcew. – Wszystko jest pod kontrolą. Nikt nie kupi na potrzeby armii niesprawdzonej rzeczy. Plan jest taki: zakładamy firmę Eurocomp Ltd. Firma ta specjalizuje się w produkcji wynalazków z dziedziny informatyki, elektroniki. Firma zdobywa powoli rynki światowe. My ją ciągle dokarmiamy milionami dolarów. Po jakimś czasie nasza firma zdobywa kilka kontraktów wojskowych. My wywołujemy drobne konflikty zbrojne, w których sprzęt naszej firmy sprawdza się w warunkach bojowych. Nasi przyjaciele za oceanem lobbują w Departamencie Obrony zakup naszych urządzeń do ich najnowocześniejszych systemów. Myślimy, aby stworzyć w Europie system rzekomo chroniący państwa NATO przed Rosją. Coś na kształt tarczy. Taka tarcza antyrakietowa. O, to nawet dobrze brzmi. Więc nasi przyjaciele zza wielkiej wody montują tam nasze urządzenia. Z kolei nasi przyjaciele w Rosji także lobbują za używaniem sprzętu i elementów elektronicznych naszej firmy. A potem inne rynki ustawiają się w kolejce do nas. Zarabiamy miliardy i mamy rękę nad potencjałem militarnym całego świata. – Karcew odchrząknął i napił się wody.

      Zebrani milczeli. Wiedzieli, że jeszcze nie skończył.

      – To jest plan A – mówił dalej Karcew. – Z kolei plan B przewiduje kolejne kroki. Zamierzamy wywołać w Europie kilka epidemii różnych chorób, aby zmusić społeczeństwa do zaszczepienia się pewną szczepionką, rzekomo leczącą wirusa. Wraz z tą szczepionką do organizmu wprowadzony zostanie wirus. To wynalazek naszych rosyjskich inżynierów. Wirus Z1X34. Powoduje, że ludzie stają się bezwolnymi maszynami. Takimi zombie. Oczywiście nie od razu, a dopiero po kontakcie z pewną substancją, detonatorem. W momencie gdy ta substancja zostanie wprowadzona do organizmu, jej reakcja z wirusem wywołuje u zarażonego nieznane dotąd w historii medycyny objawy. Silne bóle głowy to początek. Wzrasta gwałtownie poziom agresji, zanikają normy moralne, próg odczuwania bólu ustawia się na takim poziomie, że można człowieka kroić na centymetrowe paski, a on nie będzie świadomy, że ktoś go kroi. Po wykonaniu swojego zadania wszystkie te bezwolne stworzenia zostaną zlikwidowane. Jakie jest ich zadanie? Tutaj dochodzimy do planu C. Na tym etapie planujemy wywołać sztuczny exodus ludzi do Europy, najlepiej radykalnych bojowników islamu. Wcześniej stworzymy organizację na kształt Al-Kaidy. Kilka drobnych konfliktów w rejonie Półwyspu Arabskiego spowoduje masową migrację uciekinierów do Europy. Będziemy finansować ich podróż. Pośród fali uciekinierów umieścimy setki, tysiące zamachowców. W Europie rozpęta się piekło terroryzmu. Nie będzie bezpiecznego miasta. Czego nie załatwią terroryści, to wysadzimy my, zwalając winę na nich. Jak ludzie zaczną się obawiać uchodźców, to wtedy uruchomimy nasze bezwolne zombie i rozpętamy rzeź. Brat będzie mordował brata, nikt nie będzie bezpieczny. Gdy chaos rozpęta się na dobre, spowodujemy, że wybuchnie konflikt na skalę dotąd niespotykaną. I my będziemy rozdawać karty, mając w rękach cały potencjał militarny tego świata. Jak podoba się panom taka wizja przyszłości? – zapytał Karcew.

      Wszyscy nadal milczeli. Każdy rozważał słowa mówcy. Każdy zastanawiał się nad tym, co przed chwilą usłyszał. Dobrowolski zaczął analizować, jakie szanse powodzenia mają owe plany, na ile są w ogóle realne. Jego wątpliwości udzieliły się innym członkom zarządu. Pierwszy odezwał się Elja Grundmann:

      – Rozumiem, że my będziemy bezpieczni? Jak rozpęta się rzeź niewiniątek w Europie, jak brat będzie mordował brata, to my będziemy w jakichś schronach?

      – Drogi żydowski przyjacielu, wszystko jest przygotowane. Jakiś czas temu „Zakon” zakupił przy pomocy obecnego tutaj Marka Hilfenda niedużą wyspę. Tam się schronimy. Oczywiście wszystko jest powoli przygotowywane. Jest tylko jedna rzecz, która może cię zasmuci. Powtórzy się holokaust twojego narodu wybranego – powiedział z uśmiechem Karcew.

      – Chuj z narodem wybranym. Bardziej mnie interesuje, ile na tym zarobię – rzucił ze śmiechem Grundmann.

      – A ta substancja, co ma aktywować wirusa, to w jaki sposób dostanie się do organizmu? – spytał Amstad.

      – Wraz z wodą pitną. Gdy przyjdzie pora, to dodamy jej do wodociągów w każdym większym mieście. Wystarczy dziesięć mililitrów, by aktywować wirusa u pięćdziesięciu tysięcy ludzi – odpowiedział Karcew.

      – A czy istnieje СКАЧАТЬ