Faszyzm. Ostrzeżenie. Madeleine Albright
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Faszyzm. Ostrzeżenie - Madeleine Albright страница 7

Название: Faszyzm. Ostrzeżenie

Автор: Madeleine Albright

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Политика, политология

Серия:

isbn: 978-83-7561-948-5

isbn:

СКАЧАТЬ zwierzać się swojej kochance tymi słowy: „Pragnę zaznaczyć swój ślad w historii (…) jak bestia – pazurami”. Wbrew kontrowersjom nie pozostawił Włochom nadziei na realizację romantycznych idei obywatelskiej równości, ogłaszając nadejście „stulecia silnej władzy, stulecia ideałów prawicowych, stulecia dominacji faszyzmu”. „Nigdy dotąd – grzmiał z mównicy – narody nie były tak spragnione przywódcy, który wskaże kierunek i zapewni porządek, jak w obecnych czasach. Każde stulecie ma swoją doktrynę (…) doktryną naszych czasów jest faszyzm”.

      Aby utrzymać obywateli w stanie permanentnej mobilizacji, nie można spocząć na laurach. Trzeba nieustannie podejmować nowe działania. Mussolini wykorzystywał w tym celu swoje talenty oratorskie. W pompatycznych przemówieniach malował obraz wszechpotężnej Italii, nowych zdobyczy terytorialnych, większej spazio vitale (przestrzeni do życia) w całym basenie Morza Śródziemnego. Droga do raju wiodła przez wojnę, do której Mussolini gorąco namawiał obywateli, wbrew wszelkim zagrożeniom. „Żyj niebezpiecznie” – zagrzewał do walki Il Duce. W ślad za słowami szła agresywna polityka zagraniczna. Włosi objęli protektoratem Albanię i dokonali inwazji na bezbronną Etiopię, ostatnie niezależne królestwo Afryki. Finansowanie brutalnych najazdów zapewniła kampania prowadzona pod przywództwem królowej Eleny, w ramach której Włoszki przekazywały rządowi swoje ślubne obrączki przetapiane później na sztaby złota lub wymieniane na gotówkę. Do akcji chętnie przyłączały się również obywatelki zamieszkałe poza granicami kraju. Mussolini określił wyprawę do Etiopii mianem „największej wojny kolonialnej w historii”. Gdy w ogniu karabinów maszynowych i gazów trujących Etiopczycy skapitulowali, Il Duce nawoływał: „wznieście sztandary, otwórzcie ramiona, w górę serca, śpiewajmy ku czci imperium, które po wiekach powraca na wzgórza Rzymu”.

      Mussolini nie był mistrzem empatii względem drugiego człowieka jako jednostki, jednak doskonale wiedział, czego oczekuje tłum; nie miał wątpliwości, że naród potrzebuje igrzysk. Fantazjował, porównując tłum do kobiet, które bezradne omdlewają w ramionach silnych mężczyzn. Pozował do zdjęć publikowanych przez podległe mu media, siedząc za kierownicą sportowego auta, na grzbiecie swego siwego ogiera FruFru lub w dumnej pozie w mundurze, lśniących oficerkach, z rzędem medali na piersi, czy też prezentując nagi tors wśród kłosów pszenicy. W wolnym czasie chętnie przyjmował zaproszenia na wesela, otwierał fabryki oraz uczestniczył w uroczystościach patriotycznych.

      Przemawiając do ludu, stawał na niewielkim podeście (podobnie jak ja), by dodać sobie kilka centymetrów. Zdarzało mu się na początku przemówienia twierdzić (w przeciwieństwie do mnie), że to właśnie dzięki niemu słońce na chwilę wyszło zza chmury, by pozdrowić zgromadzonych. Wśród słuchaczy, obok obowiązkowych Czarnych Koszul, można było zwykle zauważyć żołnierzy w zielono-szarych mundurach polowych, chłopki w białych sukienkach, jak również członków faszystowskich grup paramilitarnych squadristi i ich charakterystyczne czerwono-żółte szarfy. Z boku wydarzeniu przyglądała się zwykle niewielka grupa reporterów wytykanych i wyśmiewanych przez przedmówców wodza, witanych przez tłum gwizdami i buczeniem. Jak wspomina naoczny świadek: „Z chwilą pojawienia się Il Duce tłum wydawał się unosić nad ziemią w rytm ogłuszających wiwatów, w morzu wzniesionych wysoko bagnetów, sztyletów, czapek i chusteczek”.

      W szczytowym okresie popularności ukochany przywódca pozdrawiał lud na każdym niemal produkcie – na odżywce do włosów, jedzeniu dla dzieci, damskiej bieliźnie i paczce makaronu. Gdy zamachowiec zranił go w nos, jeszcze tego samego dnia z opatrunkiem na twarzy wygłosił płomienne przemówienie na konferencji chirurgów, ogłaszając wszem i wobec, że oddaje się w ich ręce. Z plakatów na ulicach włoskich miast zwracał się do obywateli: „Jestem Twoim przywódcą, zabij mnie, jak się poddam, pomścij mnie, jak zginę!” Na jego zlecenie rozpoczęto konstrukcję 86-metrowego kolosa przedstawiającego półnagą postać Herkulesa o rysach Il Duce, z góry spoglądającego na Rzym. Budowy nigdy nie ukończono.

      Pod koniec lat trzydziestych uwielbienie dla wodza przybrało postać karykaturalną. Goście odwiedzający jego biuro mieli za zadanie przebiec dwadzieścia metrów dzielące drzwi do biurka, by zatrzymać się w geście faszystowskiego pozdrowienia. „Rytuał” powtarzał się przy wyjściu.

      Pomimo wielkich talentów politycznych Mussolini nie czuł się dobrze w roli dyplomaty. W ówczesnych czasach polityka międzynarodowa zachodniej Europy wciąż rozgrywana była na salonach arystokracji, gdzie królowały eleganckie garnitury, wymagano nienagannych manier i godzinami uprawiano small talk. Przed objęciem urzędu premiera Mussolini nigdy nie ubierał się elegancko. Nie miał też pojęcia, w jaki sposób należy zgodnie z etykietą posługiwać się łyżką czy widelcem w sytuacji oficjalnej. Podawanie ręki uważał za niehigieniczne, nie palił, trzymał się z dala od alkoholu, nie próbował nawet wykwintnego wina włoskiego. Nie potrafił słuchać, nie interesowało go, co mają do powiedzenia inni. Noce najchętniej spędzał we własnym łóżku, a na posiłki, te spożywane zarówno w samotności, jak i te w towarzystwie rodziny, poświęcał średnio około trzech minut.

      Mussolini obiecał Włochom cud gospodarczy, jednak na tym polu gwiazda Il Duce wydawała się świecić nieco słabiej. Przekonany, że siła gospodarki polega na mocnej walucie, zrównał wartość lira z dolarem, gwałtownie podnosząc tym samym dług publiczny. Problem w tym, że wódz nie pofatygował się, by zrozumieć, jak działa mechanizm stóp procentowych. Bezrefleksyjnie propagował absolutnie nierealną ideę samowystarczalności państwa. Ambitne plany wprowadzenia pokoju społecznego między pracodawcami i pracobiorcami skończyły się stworzeniem źle zorganizowanego słabego państwa korporacyjnego. Pomimo niskich cen upierał się przy produkcji pszenicy, tymczasem dobra koniunktura na inne zboża przyniosłaby daleko większe korzyści dla gospodarki. Błędów tych można było uniknąć, zatrudniając zaufanych doradców. Il Duce jednak z niechęcią przyjmował jakiekolwiek uwagi, które mogłyby podważyć jego teorie, ponieważ to on miał zawsze rację. Zwracając się do grupy intelektualistów, oświadczył: „We Włoszech jest tylko jedna osoba, którą można nazwać nieomylną”. Dodając w wywiadzie dla mediów: „Chciałbym się czasem mylić, ale jak dotąd mi się to nie udało”.

      Wraz z końcem lat trzydziestych skrojone na nową miarę Cesarstwo Rzymskie, imperium faszyzmu, zaczęło się chwiać. Jak mistrz cyrkowej ceremonii, Mussolini wciąż samodzielnie monopolizował scenę polityczną Włoch, których rola na arenie międzynarodowej powoli słabła – podobnie jak zdolności strategiczne ich przywódcy. Na zupełnie innej pozycji ustawił się Adolf Hitler.

      3

      MY, BARBARZYŃCY

      Heidelberg, Niemcy: Ciemna noc. Gospoda. Poczułem na sobie lodowate spojrzenie łysiejącego młodzieńca przy stoliku obok. Nagle wstał, zataczając się, podszedł i powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem: „So? Ein Engländer? Wunderbar!”. Wtem twarz jego skryła się za maską nienawiści. Dlaczego skradliśmy niemieckie kolonie? Z jakiego powodu Niemcy nie mają prawa do własnej floty i armii z prawdziwego zdarzenia? Czy uważam, że Niemcy mają podporządkować się krajowi rządzonemu przez Żydów? W zanadrzu miał jeszcze cały katalog oskarżeń. Mówił cicho, acz wymownie. Jego twarz tuż przy mojej. Obaj zanurzeni w oparach alkoholu. „Adolf Hitler wam pokaże – rzucił na koniec. – Pewnie już o nim słyszałeś?”

Z pamiętnika brytyjskiego podróżnika, grudzień 1933

      RANKIEM 23 MARCA 1933 ROKU NA FASADZIE KROLL OPERA HOUSE W BERLINIE zawisł ogromnych rozmiarów transparent. W jego centrum umieszczono gigantyczną swastykę – symbol ruchu nazistowskiego3. Cztery СКАЧАТЬ



<p>3</p>

W roku 1920 naziści uznali swastykę (Hakenkreuz) za godło swojego ruchu. Symbol ten sięga korzeniami starożytnej kultury indoeuropejskiej, gdzie uważano ją za symbol szczęścia.