Название: Star Force. Tom 7. Unicestwienie
Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-64-7
isbn:
Gdy znaleźliśmy się na miejscu i zaczęliśmy przeglądać sprawozdania, Miklos gestem przyciągnął moją uwagę.
– Tak, o co chodzi, komodorze? – zapytałem.
– Sir, nie mogłem nie zauważyć, że już zmienił pan moje projekty.
Podał mi tablet. Zerknąłem na urządzenie, ale nie wziąłem go do ręki.
– Projekt jest w zasadzie niezmieniony – powiedziałem.
– Wiem o tym, sir, ale chodzi mi o liczbę lotniskowców do produkcji. Widzę tylko jeden. Niepokorny. Wpisał pan tę nazwę u góry.
– Nie podoba ci się nazwa? Bez obaw, jest robocza. Zgodnie z tradycją nowy kapitan nada mu nową. Może chciałbyś, żebym znów nazwał go Barbarossa?
Dwukrotnie zbudowaliśmy jednostki o takiej nazwie. Nad pierwszą z nich objął dowództwo właśnie Miklos. Oba okręty zostały zniszczone w ciągu kilku miesięcy od powstania. Wśród żołnierzy nazwa stanowiła coś w rodzaju żartu. Często przekomarzali się, że dostali przydział na trzecią wersję Barbarossy i wkrótce na pewno zginą.
Miklos wyglądał na dotkniętego.
– Niepokorny to świetna nazwa, sir. Ale moje pierwotne plany zakładały trzy lotniskowce, a nie jeden.
– Ach, rozumiem – powiedziałem, kiwając głową. Od początku wiedziałem, do czego zmierzał, ale nie zamierzałem mu ułatwiać sprawy. – Bardzo możliwe, że powstanie drugi i trzeci. Będziemy je konstruować pojedynczo. Jeśli pierwszy się sprawdzi, powstaną kolejne.
Miklos zastanowił się nad tym. Widziałem, że mu się to nie podoba.
– Gdybyśmy zbudowali komponenty do wszystkich trzech, a później zmontowali je jednocześnie, byłoby szybciej, sir.
– Tylko o kilka godzin. Sprawdziłem. Poza tym, jeśli zrobimy to po mojemu, za kilka dni będziemy dysponowali gotowym okrętem, którego da się użyć natychmiast w razie potrzeby.
Miklos pokiwał smutno głową.
– Tak, sir. Rozumiem pański tok myślenia.
Odwrócił się i rozpoczął niezapowiedzianą inspekcję grup artyleryjskich. Był w ewidentnie kiepskim nastroju. Załogę czekał ciężki dzień.
Sandra podeszła do mnie i powiedziała cicho:
– On naprawdę chce tych okrętów.
– Jest z floty – odparłem. – Nigdy nie będzie miał ich dość. Nigdy.
– A jaki sprzęt ty lubisz najbardziej, Kyle?
Popatrzyłem na nią, skonsternowany tym pytaniem.
– Taki, który najskuteczniej niszczy wroga. Czuję wielką radość, gdy widzę, jak makrosy wybuchają. Naprawdę.
– Wierzę ci.
Zacząłem przeglądać najnowsze raporty, podczas gdy Miklos wpatrywał się w swój tablet.
Z układu Thora nie docierały żadne informacje wywiadowcze. Absolutnie nic. Wysłaliśmy do Skorupiaków całą serię komunikatów i wszystkie zostały zignorowane. Coraz bardziej mnie to intrygowało i jednocześnie złościło. Jakimś sposobem tym stworom zawsze udawało się mnie zirytować. Taką już miały osobowość. Każda interakcja z nimi była dla nas zaskakująca – i to nie w pozytywny sposób.
Moi ludzie przenieśli się na stację bojową, mieszając się z miejscową załogą na mostku. A ten był całkiem imponujący. Kiedy dysponuje się stacją wielkości niedużego księżyca oraz mnóstwem surowców, można się nie ograniczać.
Po tym, jak w trakcie wcześniejszych starć stacja omal nie została wyeliminowana po utracie centrum dowodzenia, dokonałem gruntownych zmian w jej projekcie i kazałem wydrążyć tunele w skalistym wnętrzu asteroidy. Mostek był obecnie nie do ruszenia, chyba że po zniszczeniu całej struktury. Znajdował się w samym środku konstrukcji.
Główna komora centrum dowodzenia liczyła sobie jakiś tysiąc metrów kwadratowych i otaczały ją trzydziestocentymetrowe ściany ze stali z dodatkiem samoregenerującego się inteligentnego metalu. Za nimi biegł opasujący mostek korytarz, który łączył kwatery załogi z pomieszczeniami wypełnionymi specjalistycznym sprzętem. Od niego szły promieniście, jak szprychy od piasty, boczne korytarze. Pod centrum dowodzenia mieściła się przepastna ładownia główna, w której przechowywano zapasy i amunicję. Nad nami znajdowały się koszary oraz zbrojownia. Dalej była gruba na sześćdziesiąt metrów skała, a za nią najeżona uzbrojeniem superstruktura o kształcie spodka. W niej właśnie znajdowały się nowo powstałe hangary dla myśliwców.
Uważnie zapoznałem się ze stanem stacji. Byliśmy gotowi do działania.
Nie mogłem znieść tej sytuacji. Zbudowałem stację, aby stawić czoło ostatniemu zagrożeniu – atakowi makrosów przez układ Thora. Ponownie nie przewidziałem, że staniemy przed innym wyzwaniem – musieliśmy udzielić wsparcia mieszkańcom tamtejszego układu.
– Pułkowniku? – odezwał się Miklos.
Odwróciłem się, zaskoczony.
– Znowu ty? – zapytałem. – Specjalnie się tak skradasz?
Miklos uśmiechnął się blado.
– Stałem tu już od jakiegoś czasu i patrzyłem na pański ekran. Czy rozminę się z prawdą, jeśli powiem, że stacja jest doskonale przygotowana?
– Ani trochę. Gdzie jest major Sloan? Chciałbym mu pogratulować. Nie spodziewałem się, że zdoła tak wiele zrobić w sześć miesięcy.
– Dokonuje inspekcji hangarów – powiedział Miklos.
Spojrzałem na niego pytająco. Miklos odchrząknął.
– Pozwoliłem sobie powiedzieć mu o lotniskowcach, które budujemy. Ma podjąć decyzję, które ze skrzydeł wysłać i którzy piloci najlepiej się nadają.
Roześmiałem się.
– O jednym lotniskowcu, Miklos! Na razie jednym. Jeśli się sprawdzi, porozmawiamy o kolejnych.
– Oczywiście, sir.
Pokręciłem głową i ponownie skupiłem uwagę na ekranach. Miklos był moim oficerem wykonawczym i wspólnie podjęliśmy decyzję. A jednak spodziewałem się, że poruszy ten temat na zebraniu personelu. Najwyraźniej jego zdaniem sprawy nie toczyły się dostatecznie szybko.
Miklos nie odszedł. Wciąż trzymał się blisko mnie.
– Co ci chodzi po głowie, komodorze?
– Mogę coś panu pokazać, sir?
Zmarszczyłem СКАЧАТЬ