Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu - Kennedy Hudner страница 14

Название: Zgiełk wojny Tom 2 W głębi strachu

Автор: Kennedy Hudner

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-64030-92-5

isbn:

СКАЧАТЬ można je spotkać raczej w kotlinach, zwykle przy rzekach i strumieniach. Przeflancowano nawet trochę sekwoi z Darwina. Są piękne, niesamowicie wysokie i majestatyczne, ale rozprzestrzeniają się powoli. Na pewno zobaczymy je wyżej, za Ouididi.

      – Twoja rodzina nadal tu mieszka? – zapytała Emily.

      Potwierdził z uśmiechem.

      – O tak. Moje trzy matki wciąż są w Ouididi wraz z trzema ojcami… Tradycyjnie nazywa się ich stryjami. Moje siostry i bracia też tam mieszkają. Paru braci zaciągnęło się do marines, siostry powychodziły za mąż i połączyły się z rodzinami w innych wioskach, ale dwie zostały w Ouididi.

      Emily wydawało się, że źle usłyszała.

      – Raf, chcesz powiedzieć, że masz trzy matki?

      Rafael wyglądał, jakby nie rozumiał.

      – No jasne. Przecież tutaj się urodziłem. I tutaj mieszkają moi stryjowie i matki.

      Tym razem to Emily miała wrażenie, że nic nie rozumie. Mgliście pamiętała jakieś skrawki z kursu socjologii w college’u, coś o komunach rodzinnych z innych światów czy coś podobnego.

      – To znaczy, że wychowałeś się w komunie z innymi rodzinami?

      Rafael parsknął śmiechem.

      – Ach, Wiktowie! Nie, Emily. Kiedy moi przodkowie wylądowali na Azylu i osiedlili się w górach, nie było im łatwo. Stracili wielu ludzi przez pierwsze lata kolonizacji. Mężowie ginęli w potyczkach z groginami, żony umierały na wirusa stilli, a dzieci nie przeżywały zimy. Było wiele rozbitych rodzin, wdów i wdowców, sierot. I jakoś tak wyszło, że zamężne pary zaczęły przyjmować jako żonę kobietę, która straciła męża, żeby mogli sobie wzajemnie pomagać. Podobnie było z mężczyznami bez żon, pary brały ich za mężów na tej samej zasadzie.

      Emily próbowała sobie to wyobrazić.

      – Ale… ale to znaczy, że nowa żona lub mąż byli przyjmowani do takiego związku również seksualnie?

      Rafael potwierdził skinieniem głowy, w jego oczach zalśniło rozbawienie.

      – Moi przodkowie walczyli o przetrwanie, Emily. Znaczenie słowa „rodzina” rozszerzyło się wtedy. Chodziło o to, aby rodzina przeżyła, nawet jeśli straciłaby paru członków.

      – Ale powiedziałeś, że masz trzy matki! Jak to wygląda?

      Roześmiał się z jej niezrozumienia.

      – Och, Em, szkoda, że nie widzisz własnej miny! To, co zaczęło się od tradycyjnej więzi między mężczyzną, kobietą i dziećmi, rozwinęło się bardziej. Dwie kobiety z jednym mężem brały sobie kolejnego, żeby dołączył do rodziny. Kobiety uważały się za żony obu mężczyzn, a mężczyźni za mężów obu kobiet. Kiedy nadeszły bardzo złe czasy, jakieś trzydzieści lat po osiedleniu, rodzina się rozrosła ze względu na bezpieczeństwo i pragnienie chronienia się nawzajem. – Uśmiechnął się. – Ale można też stwierdzić, że rozrosła się z miłości.

      – Ale jeżeli kobiety miały jednego męża i znalazły drugiego, dlaczego nie rozdzielały się na dwie pary?

      Rafael wzruszył ramionami.

      – Bo nie chciały. Ponieważ kochały obu mężczyzn, a mężczyźni kochali obie kobiety. I ponieważ dla nich miało to sens, żeby pozostać w większej rodzinie, w której było więcej rąk do pracy i do opieki nad dziećmi.

      Emily odetchnęła głęboko.

      – Ale jak kobieta odróżnia, kto jest ojcem jej dzieci?

      Rafael uśmiechnął się łagodnie.

      – Kobieta zawsze wie. Ojcami jej dzieci są wszyscy mężowie. A każdy mężczyzna jest „stryjem” dla dzieci.

      Emily próbowała sobie to wyobrazić, ale nie przyszło jej łatwo. Wreszcie się poddała. Musiało się to odbić na jej twarzy, bo Rafael zaczął wyjaśniać dalej:

      – Każdy mężczyzna w rodzinie uważa się za ojca dzieci swoich żon. Każda matka uznaje mężów za ojców wszystkich jej dzieci i uważa się za matkę wszystkich dzieci w swojej rodzinie. A dzieci dorastają wśród wielu kochających rodziców, nie tylko pary.

      – I wychowałeś się w takiej rodzinie?

      Rafael skinął głową.

      – Byłem bardzo szczęśliwy, Em. Miałem stryja Amina, który uczył mnie polować w górach, i stryja Yaela, który nauczył mnie języków obcych. Rodzona matka, Leila, pokazała mi, jak gotować i naprawiać ubranie, matka Aisza nauczyła mnie czytać i pisać, a stryj Danny opowiedział mi o innych światach i o życiu marines, a matka…

      – Dość! – Emily ze śmiechem uniosła ręce. – Dobrze, już dobrze! Rozumiem!

      A potem pokręciła głową z westchnieniem.

      – Ale chyba potrzebuję czasu, żeby do tego przywyknąć.

      – No to chyba nie powinienem ci mówić o Komnacie Kwiatów, gdy dziewczyna kończy piętnaście lat? – zapytał figlarnie.

      Emily zasłoniła sobie uszy.

      – Studiowałam historię, nie antropologię! – jęknęła. – Jeżeli mnie przeciążysz wiedzą, zwinę się w kłębek i będę ssać kciuk!

      – Tylko nie to! Moja matka Leila byłaby oburzona, gdybym nie sprowadził cię do niej w jednym kawałku i zadowolonej.

      Wtedy dopiero do niej dotarło.

      – Czy to znaczy, że spotkam wszystkich twoich rodziców? – Sama myśl wydawała się jej nieco niepokojąca.

      Rafael parsknął tubalnym śmiechem.

      – O tak, Emily, wszystkich. Również moje rodzeństwo, przynajmniej to, które nadal mieszka w Ouididi. Wydamy ucztę na twoją cześć, wiesz?

      Emily zamrugała, zaskoczona.

      – Ale… Rafaelu, nie jestem przecież twoją dziewczyną ani narzeczoną, tylko zwykłą turystką…

      Pokręcił głową.

      – Nie rozumiesz, Em. Jesteś z Victorii. Każdy z Victorii byłby dla nas gościem honorowym, a zwłaszcza żołnierz, który walczył przeciwko Dominium.

      – Ale Dominium nie jest wrogiem Azylu – zaprotestowała Emily.

      Rafael zrobił się śmiertelnie poważny.

      – Dominium jest wrogiem Victorii, a wrogowie Victorii są wrogami Azylu. Zawsze spłacamy nasze długi.

      Rozdział 5

      Na stacji kosmicznej Atlas, w sektorze Azylu

      Hiram СКАЧАТЬ