Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy. Gill Sims
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy - Gill Sims страница 8

Название: Dlaczego mamusia pije. Pamiętnik wyczerpanej mamy

Автор: Gill Sims

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Любовно-фантастические романы

Серия:

isbn: 978-83-276-4009-3

isbn:

СКАЧАТЬ drabinkach albo architektoniczne w piaskownicy. Perfekcyjna Mama Perfekcyjnej Lucy Atkinson lubiła wydawać komendy po francusku, ale w zeszłym tygodniu została zmieciona przez konkurentkę, mamę Tabithy MacKenzie, która zrobiła to w języku mandaryńskim. Gdybyś tylko widział jej minę…

      Ku mojemu zdziwieniu Sam śmiał się z tego, co mówię. A przecież wcale nie byłam zabawna. Mocno zdegustowana właśnie wygłosiłam podszytą jadem tyradę, bo po godzinie odmrażania tyłka na ławce z nosem wlepionym w telefon nie miałam już siły uczestniczyć w protekcjonalnych rozmowach z Sabatem Cholernych Idealnych Mamusiek i podnosiłam wzrok tylko po co bardziej mrożących krew w żyłach okrzykach, by upewnić się, że nie wydobywają się z gardziołek Petera czy Jane.

      – Ale po co one to robią? – spytał Sam z niedowierzaniem.

      – Nie mam pojęcia. – Wzruszyłam ramionami. – Wydaje mi się, że ma to jakiś związek z tym, że były kiedyś ważnymi kobietami biznesu, ale musiały z tego zrezygnować, żeby zlecać wychowywanie swoich dzieci nianiom z Europy Wschodniej, robić zakupy albo udawać, że ciągle pracują, zgrywając wszelkiej maści „projektantki”. To może być cokolwiek, chociaż najczęściej pada na ubranka dla dzieci i biżuterię. Kaszmirowe śpioszki są najnowszym krzykiem mody w Mamusiowym Biznesie. Jeśli twój mąż może pochwalić się szerokim portfolio z posiadłościami, możesz tytułować się projektantką wnętrz, wystarczy tylko, że kupisz kilka poduszek. Robisz to oczywiście w przerwie między zajęciami z jogi i pilatesu a szpiegowaniem w telefonie męża, czy aby na pewno nie ma romansu z Nianią. Wiedz przy tym, że Niania to jakby imię, nianie nie mają indywidualnych imion. Ale wracając do meritum: może stąd bierze się ta potrzeba stałego potwierdzania swojej rangi poprzez konkurowanie i popisywanie się tym, kto jest najbardziej kochającą biomamuśką i czyje dzieci są najlepiej wychowane, odżywione i co najważniejsze, utalentowane. Zapomniałam wspomnieć też o tym, że notorycznie kłamią. Widzisz tamtą? To Fiona Montague. Na zajęciach z muzyki odmładzała swoje dziecko o dwa miesiące, żeby wydawało się lepiej rozwinięte. Jej plan upadł, kiedy musiała mu zorganizować pierwsze urodziny.

      Dobry Boże! Wygląda na to, że jak raz zacznę pluć jadem, nie jestem w stanie przestać!

      – I nie czujesz potrzeby, żeby do nich dołączyć? – spytał Sam. – Żeby wyciągnąć śniadaniówkę pełną na przykład krojonego słonego sera Vacherin, przyprawionego jedynie łzami pirenejskich kóz górskich?

      O! Wygląda na to, że Sam też umie pluć jadem!

      – Nabiał? Zwariowałeś? Przecież one jak jeden mąż nie tolerują laktozy i glutenu! Do tego mają jeszcze cały szereg innych „nietolerancji pokarmowych”. W zeszłym roku największym trendem w towarzystwie było prześciganie się w wymyślaniu jak najdziwniejszej rzeczy, na którą dziecko może mieć alergię, i apele do szkoły o wykluczenie jej z jadłospisu. Ja też spróbowałam. Powiedziałam, że moje dzieci są uczulone na brokat, ale nikt mi nie uwierzył.

      – Jakim cudem nie przesiąkłaś tym wszystkim?

      – One i tak nie przyjęłyby mnie do gangu. Ich kliki są jeszcze gorsze niż wśród licealistek. Nie pasuję do nich, bo mam za mało pieniędzy i muszę tyrać w kieracie, bo nie stać nas na to, żebym rzuciła pracę. Wszystko przez głupi pomysł, żeby wyjść za chłopaka, którego poznałam na studiach, zamiast poczekać, aż będę wystarczająco ważna, żeby złowić jakiegoś szykownego mieszczucha, założyć własny biznes i „przeprojektowywać” jakieś szmaty z lumpeksu, a potem opylać je innym znudzonym bogatym kobietom. Ciężko też przychodzi mi udawanie, że nie uważam ich za bandę protekcjonalnych suk, co też nie pomaga. Jestem natomiast przekonana, że bardzo by chciały, żebyś ty dołączył do ich gangu. Przydałby im się taki gorący samotny tatusiek, z którym mogłyby flirtować i wzbudzać zazdrość mężów.

      Urwałam gwałtownie, bo dotarło do mnie, że popełniłam największe faux pas, jakie znają Brytyjczycy, czyli powiedziałam o sobie za dużo. Sam wyglądał na przerażonego, więc wymamrotałam coś o tym, że powinnam sprawdzić, co robią moje dzieci.

      – Nic im nie jest – powiedział Sam. – Stoją razem z moimi niewdzięcznikami, które wzgardziły zielonym ciastem. A nie, czekaj, chyba coś się tam dzieje.

      Jeszcze nigdy nie byłam równie wdzięczna Jane, że muszę interweniować z jej powodu. W parku jest mała karuzela, do której wsiada kilkoro dzieci, a inne nią kręcą. Jane udało się namówić na jazdę Perfekcyjną Lucy Atkinson i bez wahania zaczęła kręcić karuzelą najszybciej, jak umiała, chichocząc przy tym jak obłąkana. Im głośniej Lucy krzyczała, żeby zatrzymać karuzelę, bo zwymiotuje, tym mocniej Jane kręciła. Z doskoku, niczym zawodnik rugby, złapałam Jane i obaliłam ją na ziemię, po czym zatrzymałam nogą karuzelę. Niestety zabawka była bardzo rozpędzona, a ja zatrzymałam ją gwałtownie i nadzwyczaj skutecznie, przez co Lucy Atkinson z impetem wystrzeliła w górę jak z katapulty i wylądowała u stóp swojej mamy, wycierając jej buty łzami i smarkami. Całe szczęście, że tym razem nie zwymiotowała na Perfekcyjne Buty swojej Perfekcyjnej Mamy. Wyglądały na drogie.

      Zaczęłam popędzać Jane do ewakuacji, trajkocząc przy tym:

      – Tak mi przykro, to tylko nieporozumienie, Jane myślała, że Lucy krzyczała, by jechać jeszcze szybciej. Ach, te dzieci! Ha, ha, ha! Peter! Wracamy do domu! – I dałam nogę.

      Z tego incydentu wynikała jeszcze dodatkowa korzyść: nie musiałam wracać do Sama. Bardzo chciałam tego uniknąć, bo właśnie oznajmiłam mu, że jest gorącym samotnym tatuśkiem, a wszystkie mamusie w parku mają na niego chrapkę.

      Kiedy wróciliśmy do domu, Simon znowu był w szopie i ostentacyjnie szlifował kredens. Nie powiem, żeby wiele to zmieniało. Poza tym jestem pewna, że jeszcze kiedyś będzie się z tego wszystkiego śmiał.

Piątek, 16 października

      Hurra! Kolejny Olać-to!-Piątek! Simon pracował dziś z domu, to znaczy czytał artykuły w Daily Mail i wyjadał moje ciasteczka. (Jeśli mam być szczera, robię to samo, kiedy dostaję zgodę na pracę z domu). Oznaczało to też, że „przyjemność” spędzenia w domu pory obiadowej spadnie na niego, bo ja szykowałam się do wyjścia z Hannah i Samem. Tak, w końcu uznałam, że najlepszym sposobem na wyzbycie się nieczystych myśli na jego temat będzie spróbować ich wyswatać. Oczywiście im powiedziałam, że to tylko niezobowiązujący drink, okazja dla Sama, żeby poznał nowych ludzi z okolicy, bla, bla, bla. Przecież nie przyznam się, że tak naprawdę chciałam jednocześnie uszczknąć swojej tajemnej miłości, zdusić swoje zauroczenie ORAZ zapewnić sobie okazję do kupna pięknego kapelusza na Wesele Stulecia, na którym będę zbierać laury za mój godny podziwu talent do swatania. Na pewno poproszą mnie o wygłoszenie przemowy. Może mogłabym też pomagać w organizacji? Niejeden raz myślałam o tym, żeby zostać organizatorką wesel – czuję, że byłabym w tym świetna.

      Szykowanie się do wyjścia nie było tak spokojne i relaksujące, jak planowałam, i to nie tylko dlatego, że przeszkadzali mi w tym Peter i Jane. Simon niezbyt dobrze radził sobie z misją „obiad/kąpiel/kładzenie do łóżek” i co chwilę zrozpaczony wparowywał do sypialni, kwiląc:

      – Co jest z nimi nie tak? Dlaczego oni tacy są?

      Towarzyszyły temu głośne krzyki i plusk wody wylewanej na podłogę z wanny.

      – Zachowują się tak dlatego, że pozwalasz im jeść СКАЧАТЬ