Powiem ci coś. Piotr Adamczyk
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powiem ci coś - Piotr Adamczyk страница 16

Название: Powiem ci coś

Автор: Piotr Adamczyk

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-65897-25-1

isbn:

СКАЧАТЬ Pokromskim, najlepszym polskim charakteryzatorem, znanym w świecie filmowców bardzo dobrze, głównie z Listy Schindlera, PachnidłaPianisty. Była z nim w trakcie ekranizacji thrillera Patricka Süskinda, wspaniałej powieści przetłumaczonej na ponad czterdzieści języków; film kosztował pięćdziesiąt milionów euro i należy do najdroższych w kinie europejskim. Grali w nim Dustin Hoffman oraz Alan Rickman, którego poznała podczas kręcenia sceny orgii prawdziwie diabelskiej i bodaj największej na świecie. Brało w niej udział kilkaset osób, a tym z pierwszego planu najpierw trzeba było dorobić próchnicę, bo mieli zbyt porządne zęby jak na ubogich mieszczan z osiemnastego wieku, mama Tulinki więc im ją dorabiała. Potem pojawiły się problemy z tatuażami, bo znaczna część statystów miała bardzo nowoczesne, także kolorowe, w różnych miejscach ciała – kobiety na przykład kolibry, motyle i kotki na pośladkach, a mężczyźni trupie czaszki, węże oraz błyskawice. Trzeba było je zamalować. Jednak w trakcie prób okazało się, że podczas miłosnych uniesień silikonowe farby się ścierają, więc z kilkoma innymi charakteryzatorami mama Tulinki przebrała się w kostiumy z epoki i weszła w tę ludzką nagą ciżbę, by w krótkich przerwach do dubli na bieżąco zamalowywać wyłaniające się tatuaże. Jeszcze ciekawiej było z owłosieniem łonowym i tym pod pachami, bo dziś, wiadomo, wszyscy wydepilowani, nierzadko także mężczyźni, więc tym rozkraczonym trzeba było domalować odpowiedni zarost, a i tak – mimo pracy pięćdziesięciu charakteryzatorów, pracujących od trzeciej nad ranem – paru nagusów zostało niedopilnowanych i współczesnego irokeza nad cipką można zobaczyć parę razy na filmie, jeśli się prześledzi arcydzieło klatka po klatce.

97.69

      Dziś dwanaście tysięcy czterysta pięćdziesiąty dzień sporu o uchodźców. Uciekają z Bliskiego Wschodu i Afryki, ale nie tylko. Unia Europejska chce ich przygarnąć, Polska stanowczo odmawia, bo to są muzułmanie, a my – katolicy. Nie bardzo jednak wiadomo, co począć z kwestią miłosierdzia, bo Pan Jezus do niego namawiał, nie przewidując jednak okoliczności bieżącej polityki. Kościół czeka na objawienie, a tu w obszarze cudów jest flauta i nic się nie objawia.

      Tymczasem dwie śliczne w poczekalni gabinetu stomatologii estetycznej.

      – Zerwał z tobą, naprawdę?

      – Powiedział, że jestem niegospodarna.

      – Ty? Niegospodarna? Ocipiał czy co? Chyba nie po to byłaś dwa razy miss nastolatek, żeby być gospodarną?

      – No.

      – Ale o co mu konkretnie poszło?

      – Przyszły do mnie dziewczyny i wrzuciłam do ekspresu całe opakowanie kawy, ale malutkie, takie na dziesięć deko, i całe przez wieczór poszło.

      – Jaja se robisz. O dziesięć deko kawy się obraził?

      – Bo to była specjalna kawa, kopi luwak się nazywa. Pięćset złotych dał za te dziesięć deko.

      – Obłęd jakiś. Taka dobra?

      – Jak dodasz śmietanki, to dobra. Ale powstaje z ziaren, które zjada jakieś takie zwierzę w Azji, podobne do lisa, potem jednak nie może ich strawić, wydala je i oni je wtedy zbierają, takie lekko sfermentowane, i sprzedają jako najlepszą kawę na świecie.

      – Wkręcasz mnie.

      – Przysięgam, jak mnie opierdolił, to sprawdziłam w internecie.

      – Chcesz powiedzieć, że piłaś kawę wyjętą z kupy jakiegoś lisa?

      – No tak się ją produkuje.

      – To się nie dziwię, że cię rzucił. W życiu bym nie pocałowała nikogo, kto miał w ustach wysraną kawę.

      – Aleś ty głupia, przecież ją umyli.

      – Swoją drogą, to dobrze, że rząd nie chce tych uchodźców z Azji. Nigdy nie wiesz, czego się można po nich spodziewać.

      – No.

      Mam uwagę nie tylko à propos polityki. Gdy przyjdzie odwilż, bałwany będą miały przechlapane.

97.70

      W pociągu matka i dwie córki. Jedna tak pod dwadzieścia, druga z piętnaście lat. Ta starsza rozmawia przez telefon i co chwilę rzuca: „Mam na to wyjebane”, „Na to też mam wyjebane” i tym podobne. Ogólnie widać, że na wszystko ma wyjebane. Gdy kończy rozmowę, matka łagodnym tonem:

      – Prosiłam cię, żebyś tak się nie wyrażała przy młodszej siostrze.

      Na co młodsza siostra:

      – Daj spokój, mamo, niech mówi, jak chce, i tak mam na to wyjebane.

97.71

      Byłem na poczcie. Na pięć okienek jedno czynne, siedem osób w kolejce. Stoję, z nudów patrzę, co mają na półkach. Po prawej stronie okienka: Księga patrioty, Obrona Poczty Gdańskiej, Ojca Grande przepisy na zdrowe życie, Biblia. Dalej – mydło, obrusy, świece.

      Nareszcie moja kolej.

      – Poproszę kopertę bąbelkową A cztery.

      – Nie ma.

      Patrzę, co wystawione jest po drugiej stronie okienka: Dania z grilla siostry Marii, Desery siostry Marii, Wypieki siostry Marii, Sałatki siostry Marii. Obok – batony, wafelki, guma do żucia.

      Mam ochotę zapytać, czy ma kiszoną kapustę, bo przyszedł mi na myśl bigos.

00.13Podsłuchana rozmowa

      Magda z klientem siedziała na tylnym fotelu samochodu. Maks obojętnie spoglądał przez okno na puste o tej porze ulice, udając, że nie podsłuchuje. Zresztą, jego pasażerowie byli na tyle pijani, że nie zwracali na niego uwagi.

      Mężczyzna rozmawiał przez telefon. Głośnik nadal był włączony.

      – Czego oczekujesz ode mnie? – dobiegł z niego głos.

      – To jest wysokiej klasy zabytek, więc nie mogę tak sobie w nim grzebać. Potrzebuję jakiegoś pretekstu – wyjaśniał mężczyzna. – Najlepiej pozwolenia z ministerstwa, że niby inwentaryzacja czy coś…

      – Czyj to zabytek?

      – Grohmana.

      – To ktoś z Platformy Obywatelskiej?

      – Nie, nie. Chodzi o Henryka Grohmana, syna Ludwika.

      – A, znaczy się z PiSu? – dopytywał głos z telefonu.

      – Nie, nie, oni już nie żyją.

      – To przykre. A co im się stało?

      – Umarli – jęknął mężczyzna.

      – No, domyślam się, że jak nie żyją, to umarli. – Głos w telefonie zaczynał być lekko zniecierpliwiony.

      – To byli przedwojenni fabrykanci, należeli do najbogatszych ludzi w Łodzi, ponoć ukryli gdzieś СКАЧАТЬ