Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6 - Remigiusz Mróz страница 20

Название: Oskarżenie. Joanna Chyłka. Tom 6

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия: Joanna Chyłka

isbn: 978-83-7976-713-7

isbn:

СКАЧАТЬ i ostatnim. Po pijaku skasowałam aplikację i zapomniałam o całej sprawie. – Zrobiła pauzę i pogładziła się po brzuchu. – No, może prawie o całej. Sporo czasu zajęło Kormakowi dojście, w jaki sposób poznałam „W”. Potem miał już z górki.

      Wyszli na korytarz, ale natychmiast się zatrzymali, widząc Artura Żelaznego. Był w pełnym umundurowaniu, miał kamizelkę, brustaszę i nieodłączne spinki na mankietach wysuniętych za rękawy marynarki na odpowiednią długość.

      Spojrzał na Chyłkę, jakby zobaczył ducha.

      – Właśnie do ciebie szedłem – oznajmił.

      – W takim razie minęliśmy się.

      – Mam sprawę.

      – Nie wątpię – odparła, przewracając oczami. – I to raczej poważną, skoro gotów byłeś zjawić się we własnej osobie w mojej oazie spokoju. Oku prawniczego cyklonu, które co do zasady zamknięte jest dla takich mącicieli jak ty.

      Zrobił krok w jej kierunku i stanął nadzwyczaj blisko.

      – Musimy porozmawiać.

      – Nie ma problemu. Lubię rozmawiać z ludźmi, jestem też dobrym słuchaczem.

      – Mówię poważnie.

      – Ja też, Zordon potwierdzi.

      Spojrzała na Oryńskiego, ale ten zdawał się bagatelizować rozmowę tak, jak Żelazny ignorował jego obecność.

      – Masz chwilę? – zapytał Artur, choć na dobrą sprawę nie zabrzmiało to jak pytanie.

      – Nie.

      – Posłuchaj, naprawdę musimy…

      – Jadę teraz do klienta – wpadła mu w słowo. – Jak wrócę, przyjdę do paszczy lwa.

      Ruszyła przed siebie, nie czekając na odpowiedź. Wychodząc ze Skylight, obróciła się przez ramię i zobaczyła, że Żelazny odprowadził ich wzrokiem. Zachowywał się dziwnie, najwyraźniej coś istotnego rzeczywiście było na rzeczy.

      Świetnie, uznała, tylko tego było jej w tej sytuacji potrzeba.

      Do daihatsu poszli w milczeniu. Chyłka przypuszczała, że cisza nie potrwa długo, bo trudno jej będzie powstrzymać się przed komentarzem, gdy samochód ponownie nie zapali. Silnik zaskoczył jednak od razu, a dźwięk zapłonu sugerował, że akumulator jest nowy.

      Nie odezwała się słowem. Przez całą podróż na Białołękę kilkakrotnie odnosiła wrażenie, jakby Kordian miał zamiar coś powiedzieć. Była zadowolona, że jednak się na to nie zdecydował. I tak zmarnotrawili wystarczająco dużo czasu na zajmowanie się sprawami, które ostatecznie rozwiążą się same. A przynajmniej powinny.

      Weszli do sali widzeń i dostrzegli Tesarewicza przy tym samym stoliku, co poprzednio. Sprawiał jednak zupełnie inne wrażenie.

      Usiedli naprzeciwko, ale więzień nawet na nich nie spojrzał.

      – Następny – mruknęła do siebie Joanna.

      – Słucham?

      – Otaczają mnie mruki.

      Tadeusz zerknął na Oryńskiego, nie odpowiadając. Chyłka nie miała zamiaru ciągnąć tematu – ani tego, ani jakiegokolwiek zastępczego. Po zmitrężeniu czasu i energii na relacje międzyludzkie oczekiwała wyłącznie konkretów.

      – Siedem, sześć, siedem, pięć, pięć – wyrecytowała. – Co to znaczy?

      Tesarewicz przez moment się zastanawiał. Wyglądało na to, że w istocie stara się znaleźć odpowiedź na pytanie. Ostatecznie jednak wydął lekko usta i pokręcił głową.

      – Nic mi to nie mówi.

      – Niech pan się zastanowi.

      – Właśnie to zrobiłem.

      Nachyliła się do niego.

      – To z jakiegoś powodu istotny ciąg – podkreśliła. – Policja znalazła kartkę z tymi cyframi w kieszeni Maćka Lewickiego.

      Jeśli były opozycjonista wiedział więcej, niż dotychczas zdradził, to nie dał tego po sobie poznać. Joanna przypatrywała się każdemu mięśniowi jego twarzy. Wszystkie układały się w wyraz rzeczywistej konsternacji.

      – Kartkę? – spytał.

      – Ktoś zostawił panu wiadomość.

      – Mnie?

      – Będzie pan tak dopytywał czy zaczniemy się głowić nad tym kto i dlaczego?

      Jeszcze przed momentem Tadeusz wyglądał, jakby wizyta obrońców była mu w najlepszym wypadku obojętna, a w najgorszym stanowiła utrapienie. Teraz jednak w jego oczach pojawiło się pewne ożywienie.

      – Nie rozumiem, co ktokolwiek miałby w ten sposób osiągnąć – powiedział. – I kto właściwie miałby wysyłać mi jakąkolwiek wiadomość?

      – Z pewnością ktoś, kto za to wszystko odpowiada.

      – Sądzi pani, że jest taka osoba?

      – A co, ci chłopcy sami się zgwałcili i zabili?

      Przez moment miała nadzieję, że tylko to pomyślała, a nie powiedziała na głos. Tylko przez moment.

      Kiedy Tesarewicz się podniósł, zrozumiała, że uwaga była niepotrzebna.

      – To chyba wszystko, co powinniśmy omówić – oznajmił.

      – Zaraz…

      – Nie wiem, co znaczą te liczby.

      – Niech pan siada.

      Nie miał najmniejszego zamiaru. Kiedy tylko podszedł strażnik, Tadeusz skinął im głową, a potem się oddalił. Chyłka miała nieodparte wrażenie, że to spotkanie miałoby identyczny finał bez względu na to, czy rzuciłaby tę uwagę o chłopcach, czy nie.

      – Coś jest na rzeczy, Zordon – mruknęła.

      Oryński nie odpowiadał.

      – Słyszysz?

      Spojrzała na niego, ale zobaczyła, że jest myślami daleko. Zdawał się nawet nie odnotować, że Tesarewicz ich zostawił. Co tu się działo, do cholery?

      9

      Hard Rock Cafe, ul. Złota

      Jeszcze nie tak dawno temu Kordian nigdy nie powiedziałby, że spotka się w Hard Rocku z szefem. Kiedy jednak sytuacja stawała się kryzysowa, Żelazny zdawał się właśnie w tym miejscu upatrywać adekwatnej lokalizacji, by rozmówić się ze swoim pracownikiem. Aktualne okoliczności z pewnością to СКАЧАТЬ