Gorąca antologia. Strefa Autora
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gorąca antologia - Strefa Autora страница 39

Название: Gorąca antologia

Автор: Strefa Autora

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эссе

Серия:

isbn: 978-83-7859-092-7

isbn:

СКАЧАТЬ naprawdę róż mi niepotrzebny. Jestem nieco zarumieniona dzięki ciągłemu przemieszczaniu się srebrnych kulek. Tak, już one zagwarantują, że kolorków mi dzisiejszego wieczoru nie zabraknie. Kręcąc głową nad zuchwałością erotycznych pomysłów Christiana, schylam się po satynowy szal i srebrną kopertówkę, po czym ruszam na poszukiwanie mojego Szarego.

      Tyłem do mnie rozmawia właśnie na korytarzu z Taylorem i trzema innymi mężczyznami. Ich zaskoczone miny pełne uznania oznajmiają mu moją obecność. Odwraca się, a ja stoję skrępowana.

      W ustach czuję suchość. Wygląda niesamowicie… Czarny smoking, czarna mucha i pełen podziwu wzrok. Podchodzi do mnie i całuje moje włosy.

      – Anastasio, wyglądasz przepięknie.

      Rumienię się na ten komplement, wypowiedziany przy Taylorze i pozostałej trójce.

      – Kieliszek szampana przed wyjściem?

      – Chętnie – bąkam, zdecydowanie zbyt szybko.

      Christian kiwa głową Taylorowi, który wyprowadza ekipę do holu.

      Wyjmuje z lodówki szampana.

      – Ochrona? – pytam.

      – Najbliższa. Taylor sprawuje nad nimi kontrolę. Do tego też ma przygotowanie. – Podaje mi smukły kieliszek.

      – Jest naprawdę wszechstronny.

      – Owszem – uśmiecha się Christian. – Ślicznie wyglądasz, Anastasio. Na zdrowie. – Stukamy się kieliszkami. Szampan jest bladoróżowy i pyszny. – Jak się czujesz? – pyta, obrzucając mnie gorącym wzrokiem.

      – Dobrze, dziękuję. – Uśmiecham się słodko, niczego nie zdradzając. Doskonale wiem, że to aluzja do srebrnych kulek.

      – Proszę, to ci się przyda. – Wręcza mi duży aksamitny woreczek, który leżał na kuchennym blacie. – Otwórz – poleca między łykami szampana.

      Zaintrygowana wkładam do środka rękę i wyjmuję misternie wykończoną srebrną maskę z kobaltowymi piórami i pióropuszem wieńczącym górę.

      – To bal maskowy – wyjaśnia.

      – Rozumiem. – Maska jest piękna. Krawędzie ma owinięte srebrną wstążką, a wokół oczu srebrne filigrany.

      – Ona podkreśli twoje śliczne oczy, Anastasio.

      Uśmiecham się do niego nieśmiało.

      – Ty też założysz maskę?

      – Oczywiście. Na swój sposób zapewniają dużo swobody – dodaje, unosząc brew.

      Och. Ale będzie fajnie.

      – Chodź. Chcę ci coś pokazać.

      Bierze mnie za rękę i prowadzi przez korytarz do drzwi obok schodów. Otwiera je, prezentując duży pokój mniej więcej tej samej wielkości, co pokój zabaw, który musi znajdować się dokładnie nad nami. Ten akurat jest wypełniony książkami. O kurczę, biblioteka, w której każda ściana ma półki od podłogi aż do samego sufitu. Na środku stoi duży stół bilardowy oświetlany podłużną lampą Tiffany.

      – Masz bibliotekę! – piszczę radośnie, cała podekscytowana.

      – Tak, bilardownię, jak ją nazywa Elliot. Ten apartament jest naprawdę spory. Dzisiaj do mnie dotarło, kiedy wspomniałaś o zwiedzaniu, że jeszcze cię po nim nie oprowadziłem. Teraz nie mamy na to czasu, ale pomyślałem, że pokażę ci ten pokój i może zaproszę na partyjkę bilardu w niedalekiej przyszłości.

      Uśmiecham się szeroko.

      – No pewnie. – W duchu sobie gratuluję. José i ja zaprzyjaźniliśmy się właśnie przy bilardzie. Od trzech lat gramy w niego regularnie. Jestem mistrzynią kija. José okazał się dobrym nauczycielem.

      – No co? – pyta rozbawiony Christian.

      Och! Naprawdę muszę przestać natychmiast okazywać wszystkie emocje, jakie się we mnie kłębią.

      – Nic – odpowiadam szybko.

      Mruży oczy.

      – Cóż, może doktorowi Flynnowi uda się odkryć twoje tajemnice. Poznasz go dziś wieczorem.

      – Tego kosztownego szarlatana? – O cholera.

      – We własnej osobie. Wprost się nie może doczekać, aby cię poznać.

      Gdy siedzimy na tylnej kanapie audi i jedziemy w kierunku północnym, Christian ujmuje moją dłoń i delikatnie przesuwa kciukiem po knykciach. Poprawiam się na siedzeniu i zwalczam w sobie pokusę jęknięcia, gdyż Taylor nie słucha dziś iPoda, a obok niego siedzi jeden z ochroniarzy. Chyba nazywa się Sawyer.

      Zaczynam odczuwać lekki, całkiem przyjemny ból w dole brzucha, wywołany kulkami. Ciekawe, jak długo uda mi się wytrzymać bez, eee… ulżenia sobie? Zakładam nogę na nogę. Gdy to robię, na powierzchnię wydostaje się w końcu myśl, która od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju.

      – Skąd miałeś szminkę? – pytam cicho Christiana.

      Uśmiecha się znacząco i pokazuje na Taylora.

      Wybucham śmiechem.

      – Och. – I szybko przestaję. Ach, te kulki.

      Przygryzam wargę. Christian uśmiecha się do mnie, a oczy mu błyszczą szelmowsko. Doskonale wie, co się ze mną dzieje, ten seksowny małpiszon.

      – Rozluźnij się – szepcze. – Jeśli to zbyt wiele… – urywa i delikatnie całuje moją dłoń, a potem ssie opuszek małego palca.

      Teraz już wiem, że robi to celowo. Zamykam oczy, a tymczasem moje ciało bierze w posiadanie żądza. Poddaję się temu doznaniu, a mięśnie podbrzusza zaciskają się mocno.

      Kiedy otwieram oczy, Christian przygląda mi się uważnie, mój mroczny książę. To chyba przez ten smoking i muchę, ale wygląda na starszego, bardziej wyrafinowanego, niesamowicie przystojnego rozpustnika z lubieżnymi zamiarami. Po prostu zapiera mi dech w piersiach. Jestem w seksualnej niewoli i jeśli wierzyć jego słowom, on także. Na tę myśl uśmiecham się szeroko.

      – No więc czego możemy się dzisiaj spodziewać?

      – Och, taka tam zwykła impreza – odpowiada lekko Christian.

      – Dla mnie nie taka zwykła – przypominam mu.

      Uśmiecha się czule i znowu całuje moją dłoń.

      – Będzie tam wielu ludzi obnoszących się z zamożnością. Aukcja, loteria, kolacja, tańce, moja matka wie, jak się urządza przyjęcie. – Uśmiecha się i po raz pierwszy od rana nieco się rozluźniam na myśl o wieczorze.

      Wzdłuż podjazdu prowadzącego do rezydencji Greyów ciągnie się sznur drogich samochodów. СКАЧАТЬ