Ostatni Krzyżowiec. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatni Krzyżowiec - Louis de Wohl страница 8

Название: Ostatni Krzyżowiec

Автор: Louis de Wohl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Биографии и Мемуары

Серия:

isbn: 978-83-257-0651-7

isbn:

СКАЧАТЬ Mówisz, że nie ma co spekulować. A ja mogę mieć tylko nadzieję, że nie taka jest wola Boża. Bo jest mi bardzo trudno nie żywić do niego nienawiści, jeszcze zanim go zobaczyłam. A teraz zejdźmy na dół.

      Szybko opuściła pomieszczenie i zaczęła schodzić wąskimi schodkami. Ojciec Domingo szedł za nią w milczeniu.

      Wszyscy tworzyli zwartą gromadę u wejścia na schody. Ojciec Domingo uśmiechał się gorzko. „Ona nie przyjmuje przecież gościa – myślał – odpiera jedynie atak.” Nigdy jeszcze nie widział jej takiej. Może to syn don Luiza. Coś takiego już się zdarzyło... chociaż don Luiz... no cóż, nawet najbardziej prawemu człowiekowi może powinąć się noga. Lecz jeżeli to prawda, to nie można mieć pretensji do chłopca. Nawet najlepsze i najuczciwsze kobiety nie potrafiły być sprawiedliwe, gdy w grę wchodziły emocje. A w dodatku, jeśli – z nieznanego powodu – niewieście samej niemogącej począć, podrzuca się na wychowanie dziecko innej kobiety, żywy wyrzut wobec jej niepłodności... Don Luiz nie powinien był tak jej zaskakiwać. Gdyby przygotował ją należycie...

      Otwierała się brama zbrojona żelazem i oto wjechał powóz, stukocząc i posuwając się z trudem obok krzewów i studni, i znowu krzewów. Następnie skręcił w lewo i zatrzymał się.

      Kątem oka ojciec Domingo widział twarz siostry: napiętą i bladą. Nie mógł dostrzec jej oczu.

      Z powozu wyłonił się tęgi mężczyzna ze wspaniałym wąsem, spojrzał w górę, zdjął kapelusz, ukłonił się, włożył ponownie kapelusz, obrócił się i zobaczył, że jego towarzysz, któremu chciał pomóc wysiąść, już to zrobił.

      Szczupły chłopczyk o włosach blond i niebieskich oczach, skromnie ubrany, stał u podnóża schodów. Widząc, że nie ma nikogo, spojrzał w górę, po czym zaczął powoli wchodzić po schodach.

      Słychać było tylko jego lekkie stąpanie.

      Patrzył prosto na doñę Magdalenę. W połowie schodów zatrzymał się. Być może otyły mężczyzna powiedział mu, że zobaczy wielką damę. Może przypomniał sobie, czego uczyła go Ana de Medina o właściwym przywitaniu najznakomitszej damy. Ukląkł na jedno kolano i podniósł ręce ze złożonymi dłońmi.

      Nastąpił szelest czarnego welwetu, koronek oraz błyszczących białych krez i pani na Villagarcíi schyliła się nad chłopcem, podniosła go i wzięła w swe ramiona.

      Ojciec Domingo wypowiedział półgłosem bardzo radosną małą modlitwę, jako że on również zszedł na dół. Nadal przyciskając do siebie rozczochraną głowę chłopca, doña Magdalena podniosła załzawioną twarz.

      – Jaka szkoda – szepnęła. – Jaka szkoda, że nie jestem matką tego anioła.

      Ojciec Domingo uśmiechnął się tak szeroko, że prawie znowu się rozzłościła.

      Łacina była fatalna, ale greka została chyba wymyślona przez diabła.

      Hieronim zasugerował to całkiem poważnie ojcu Guillenowi Prieto, który uczył go obu języków. A Prieto – sympatyczny, pulchny młody człowiek, z gęstą czupryną niesfornych czarnych włosów, równie poważnie zaznaczył, że jeśli to prawda, to nadal warto uczyć się greki.

      – Jeżeli chcesz pobić wroga, musisz znać wszystkie jego sztuczki.

      Hieronim spojrzał na niego co nieco z niedowierzaniem, zdecydował jednak ustąpić w tym punkcie. Gdy jednak padre Prieto opowiedział o tym ojcu Garcii Moralesowi, głównemu kapelanowi zamku, starszy ksiądz potrząsnął głową:

      – Rzeczywiście niebezpieczny argument. Na jego podstawie chłopiec mógłby pomyśleć, że ma prawo studiować cokolwiek, co jest zabronione. Otóż, mógłby nawet studiować czarną magię!

      – Tu w Villagarcíi nie będzie miał po temu zanadto okazji – odpowiedział wesoło padre Prieto.

      – Być może nie będzie miał. Lecz nie będzie tu przebywał całe życie i może przypomni sobie twoje nauki, gdy kiedyś zetknie się z czymś zakazanym. Powinieneś mu był powiedzieć, że greka nie została wynaleziona przez diabła, skoro Kościół podczas Mszy używa przynajmniej kilku greckich słów.

      – Kyrie eleison – uśmiechnął się Prieto przepraszająco. – Powiem to, gdy nauczy się czasowników nieregularnych.

      Nie dodał, że to prawdopodobnie wymagać będzie lat. Hieronim był szybki w tym, czego lubił się uczyć.

      Juan Galarza, który uczył go szermierki, używania lancy i kuszy oraz sztuki jeździeckiej, nie miał powodów do narzekania. Obaj szybko się zaprzyjaźnili i służące często chichotały, widząc tę dziwną parę schodzącą na małe podwórze wybrane przez Galarzę jako plac do ćwiczeń – szczupły chłopiec i krępy stary wojak ze szpakowatą brodą i długą blizną na lewym policzku.

      – Chichocz się, Ruda, chichocz – mówił Galarza. – Niczego lepszego nie można się po tobie spodziewać. Jeszcze parę lekcji i młodzieniec będzie potrafił nakłuć każdy pieg na twoim nosie, chyba że zmęczy go ta zabawa po pierwszych kilkuset. – Wyszczerzył się do Hieronima. – Kobiety – dodał – nie pozwól nigdy, żeby stały się butne.

      – Szramogęby! – kwiczała La Rubia. – Stary Szramogęby!

      Galarza wycelował kciukiem.

      – Ona myśli, że mnie zdenerwuje. – Zaśmiał się cicho. – Szrama to rzecz, z której jest się dumnym – odezwał się głośno – ale piegi rosną na twarzy dziewczyny jeden za drugim, znacząc każdy grzech, jaki popełni. No, nie zazdroszczę temu aniołowi, który musi je liczyć w tym wypadku.

      Hieronim nie był zainteresowany pojedynkiem swego nauczyciela z La Rubią. Trąc własny delikatny policzek, rzekł w zadumie:

      – Musiałeś źle odparować ten cios.

      – Tak myślisz? Może rzeczywiście, ale ma się tylko dwoje ramion i gdy ów niewierny obrzezany pies rzucił się do przodu ze swą zakrzywioną szablą, lewą ręką trzymałem tarczę nad don Luizem, a prawą odpierałem atak lancy. Co byś zrobił w takim wypadku?

      Hieronim pomyślał chwilę. Unosząc brwi, zapytał:

      – Co znaczy: obrzezany?

      Galarza chrząknął:

СКАЧАТЬ