Название: Światło Nocy
Автор: Amy Blankenship
Издательство: Tektime S.r.l.s.
Жанр: Зарубежное фэнтези
isbn: 9788873048640
isbn:
„Wiesz co… nudzi mi się,” powiedział, a po chwili, dodał zwracając się do bezdusznych wampirów, które jeszcze nie były zaangażowane w walkę, „Nie sądzę, żeby któryś z was zechciał sprawić mi tę przyjemność i spróbował uciekać?”
Kiedy Kane’owi wreszcie udało się oddzielić głowę pierwszego wampira od ciała, jeden ze stojących przy ścianie spróbował zrobić dokładnie to, co zasugerował Michael, ale gdy tylko się ruszył w kierunku wyjścia, Kane złapał go od tyłu za skórzaną kurtkę. „To chyba nie jest dobry pomysł,” wyszeptał złowieszczo i zaczął walkę.
„Czy twoja matka nie powiedziała ci, że trzeba się dzielić?” Michael uśmiechnął się, patrząc jak Kane sprawia tamtemu łomot. Miał wrażenie, że w tej chwili Kane potrzebował bólu, żeby poczuć, że naprawdę żyje. Nie wątpił, że Kane wyjdzie zwycięsko z tej walki, a uwolnienie agresji i emocji może tylko pomóc jego przyjacielowi w ponownym otwarciu się na świat… nie ma to jak terapia.
„Moja matka była złodziejką,” odpowiedział Kane, wyskakując w górę i uderzając obunóż w klatkę piersiową wampira, który szarżował prosto na niego. Siła uderzenia wybiła wampira w powietrze, a Kane poleciał do tyłu i wylądował na plecach. Zrobił sprężynę i po chwili był z powrotem na nogach. „Moja matka nie była przekonana co do dzielenia się.”
„Obydwaj dobrze wiemy, że twoja matka nie była złodziejką,” skarcił go Michael, „Była dobrze urodzoną damą.”
Kane właśnie dostał w pysk i leciał do tyłu. Michael przyglądał się, jak Kane przelatuje obok niego i ląduje na tej samej kupie śmieci, na której już kiedyś siedział, uderzony przez Krissa. Westchnął głęboko, widząc, że Kane zaczyna wyglądać jak krwawa miazga. Nie zważając na ból i rany Kane rzucił się znowu w wir walki, szarpiąc i niszcząc wszystko, co napotkał na swojej drodze.
„Czy wciąż jesteś pewien, że nie potrzebujesz wsparcia?” zapytał Michael przez dźwięki gruchotanych kości i stóp klapiących w coraz większych kałużach krwi. Zaśmiał się, słysząc jak Kane zaczyna mamrotać jakieś zaklęcie Syna. Kane przerwał w pół słowa, trafiony pięścią w szczękę.
„No nie,” wyszeptał jak już odzyskał głos i splunął krwią prosto w twarz wampira, który go trafił. Następnie złapał drewnianą drzazgę z krzesła, które zostało zniszczone podczas bójki i wsadził ją w usta wampira tak, że wyszła drugą stroną przez kark.
Michael tylko się skrzywił. Obserwował uważnie całą bójkę i naliczył już trzy zlikwidowane wampiry. Pozostały jeszcze cztery. Kane był nieustraszonym wojownikiem, to było widać zwłaszcza teraz, po tym jak został pogrzebany żywcem. Ta myśl przypomniała Michaelowi o nurtującym go pytaniu: jak Kane’owi udało się złamać krępujące go zaklęcie bez użycia krwi pokrewnej duszy?
Nie minęło dwudziestu minut, jak Kane upadł na kolana. Patrzył przez czerwoną mgłę i słyszał zbliżające się plaskanie. Otarł krew z ust i spróbował się podnieść. Roześmiał się, gdy rozjechały mu się nogi na podłodze, która była cała śliska od krwi.
„A nagrodą dla zwycięzcy będzie worek opatrunków i zasłużony odpoczynek w domu Michaela,” Michael pochylił się nad Kane’m oplótł go ramieniem i pomógł wstać. Zatoczyli się kilkakrotnie zanim zdołali złapać równowagę.
„Chyba masz jakiś dom?” zapytał Kane, w nadziei, że jeżeli będzie coś mówił, to nie straci przytomności zanim dotrą na miejsce. Tak naprawdę Kane wiedział, gdzie mieszkał Michael, ale wolał się do tego nie przyznawać. Nie chciał, żeby Micheal się na niego wściekł za to, że przez tyle czasu trzymał się z daleka. On sam z tego powodu odczuwał do siebie pewien żal, ale kierowała nim wewnętrzna potrzeba zachowania dystansu.
„Jasne, że mam. Przecież jestem dorosły. W dodatku trumny wyszły z mody.” Michael ugryzł się w język. Tym razem jego żart nie był zabawny. „Chawira jest ogromna. Przedtem mieściło się w niej jakieś wiktoriańskie muzeum sztuk pięknych, ale przenieśli się do nowego lokalu w Beverly Hills. Może gdybyś się do mnie wprowadził, to miejsce stałoby się czymś w rodzaju domu.”
„Chcę mieć zwierzaka,” znienacka zakomunikował Kane, skupiając się na stawianiu jednej nogi przed drugą tak, żeby nie upaść.
„Że co?” zapytał Michael.
„Jeżeli mam z tobą zamieszkać, to chcę mieć zwierzaka.”
Michael tylko się uśmiechnął. Wyglądało na to, że przez te wszystkie lata jego stary przyjaciel nie stracił swojego zamiłowania do psów.
Rozdział 3
„O co chodzi z Micah?” Nick zapytał Stevena podczas gdy parkowali między dwoma busami na parkingu przy kościele.
„Jak to zwykle bywa, Micah i Quinn pokłócili się o to, kto wydaje rozkazy, Micah strzelił focha i ulotnił się żeby ochłonąć.” Odpowiedział Steven wysiadając z auta. Wciąż go bawiło, że jaguary mogły mieć prawo jazdy… jaguar za kierownicą… niezłe jaja. „Razem trenowali sztuki walki. Bójka to dla nich nic nowego.”
„Dlaczego w takim razie nie wrócił?” Zastanawiał się Nick.
„I to jest właściwe pytanie,” przytaknął Steven, „Quinn uważa, że Micah uciekł, ale ja się z nim nie zgadzam.”
„Skąd masz tę pewność?” Zapytał Nick z zaciekawieniem.
„Stąd, że Alicia wróciła do domu zaledwie kilka tygodni przed jego zniknięciem. Micah nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł ją zabrać do domu. Nawet gdy Nathaniel jeszcze żył, Micah był dla niej bardziej troskliwy, niż prawdziwy ojciec. Nie odszedłby dobrowolnie, wiedząc, że ona jest w domu.” Wzruszył ramionami, po czym dodał, „Nawet gdyby postanowił porzucić rodzinę, z pewnością zabrałby ją ze sobą.”
Nick pokiwał głową, zastanawiając się, czy wampiry miały cokolwiek wspólnego z tajemniczym zniknięciem Micah. Nie wyglądało to dobrze, dlatego Nick chciał wierzyć, że Micah po prostu porządnie się wkurzył i potrzebował trochę więcej czasu na ochłonięcie. Jutro porozmawia z Alicią i dopyta ją dokładnie.
Steve spojrzał w górę na monumentalny kościół, ozdobiony zewsząd misternymi rzeźbami i figurami świętych. Kościół prezentował się tak dostojnie dlatego, że został tu przewieziony z Rzymu. Ktoś musiał zainwestować ogromne kwoty w to przedsięwzięcie. Ci najzamożniejsi często byli największymi grzesznikami, dlatego zależało im aż tak bardzo na zademonstrowaniu swojej pobożności.
A naprawdę chodziło o to, że to właśnie tu, w tym kościele, po każdej niedzielnej mszy burmistrz spotykał się z przedstawicielami mafii i ubijał z nimi interesy. Jednakże jemu zależało na odpowiedzi na inne pytanie… co ta dziewczyna robiła tutaj sama w środku nocy?
W kościele panował mrok, nie licząc kilku okien które wpuszczały trochę światła na piętro. Z tego co pamiętał, tam chyba mieściła się zakrystia. Zastanawiał się też, czy tu mieszkał ksiądz, którego on zamknął bezpiecznie w szafie. To było coś, czego do tej pory nie potrafił zrozumieć. Musiał przyznać, że ci katolicy byli naprawdę wierzący.
Zdążył już opowiedzieć СКАЧАТЬ