Miłość czyni dobrym. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość czyni dobrym - Katarzyna Bonda страница 36

Название: Miłość czyni dobrym

Автор: Katarzyna Bonda

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия: Wiara, Nadzieja, Miłość

isbn: 978-83-287-1553-0

isbn:

СКАЧАТЬ palce. Na jednym z nich obok obrączki lśnił ogromny szmaragd w otoczeniu brylantów. Detektyw nigdy nie spotkał kobiety, dla której chciałby w coś takiego zainwestować.

      – Mamy także świadków, którzy widzieli Nataszę ze Skalskim podczas odbioru jej bagaży z hotelu Grand w Lublinie. Chodzi nie tylko o pracowników recepcji.

      – Jakie bagaże? Ona nie miała nic poza własną torebką.

      – No cóż, Natasza nocowała w hotelu poprzedniej nocy. – Szczurek przesunął w kierunku Szwarców fakturę. – Trzeba to uregulować. Wzięła najdroższy apartament. Zabukowano go jej na tydzień. Kiedy Lara zaczęła zbierać dowody, byli bardzo zdziwieni, że dziewczyna zniknęła. Spodziewali się, że będzie u nich mieszkała jeszcze przez kilka dni.

      – Uwiódł nasze dziecko i nie zapłacił za hotel? – Jerzy zapienił się ze złości. – Co za cham. Widać te zrabowane miliony to fikcja.

      – Nie nocowali w tym hotelu – przerwał Jerzemu detektyw. – Nie wiemy dlaczego. Przejrzeliśmy hotelowe nagrania z kamer. Dokąd poszli, tego nie wiemy.

      – Co więc wiecie? – zaatakowała Szczurka Zoriana.

      – Ślad urywa się w tej kamienicy.

      Detektyw podsunął rodzicom Nataszy zdjęcia z miejskiego monitoringu. Widać było na nich parę idącą rozświetloną ulicą. Nie trzymali się za ręce, nie obejmowali. Wyglądali niewinnie, jak obcy sobie ludzie. On był wyższy od dziewczyny ledwie o kilka centymetrów.

      – Co za konus – mruknął Jerzy.

      – To Nastka – krzyknęła Zoriana. – To naprawdę ona.

      Detektyw pokazał im następne wydruki. Było to zbliżenie tablicy rejestracyjnej samochodu wyjeżdżającego z bramy przy Kołłątaja 3.

      – To auto Skalskiego. Zarejestrowane na jego żonę niespełna pół roku temu. Sam nie mógł dopełnić formalności, bo siedział jeszcze w więzieniu.

      – Skąd pan wie, że spędzili razem noc? – Zoriana nie dowierzała. – A może ją uwięził, zgwałcił? Słyszał pan o syndromie sztokholmskim?

      – Mamy świadka, który widział ich w oknie. To cudzoziemiec. Pragnie zachować anonimowość, ale pracujemy nad tym, aby z nami współpracował. Widzi pan, tam jest podwórko studnia – niewiele aut może wjechać. Tej nocy był tam pewien człowiek, którego na razie nie mogę ujawnić. Widział ich w oknie. Oboje byli bez ubrania.

      – Ten człowiek może kłamać.

      – Oczywiście – zgodził się detektyw. – Choć nie sądzę, by miał w tym interes. Proszę nie pytać, dlaczego tak uważam. Tajemnica dochodzenia. W mojej opinii córka państwa sama podjęła decyzję, że wyjeżdża ze Skalskim z kraju.

      – Z kraju?

      – Samochód o tym numerze VIN i tych tablicach rejestracyjnych jest w tej chwili we Włoszech. Muszą państwo wiedzieć, że Skalski nie ma prawa wjazdu do Niemiec, Szwajcarii i Monako. Najprawdopodobniej dlatego pojechali przez Austrię.

      – Wie pan, gdzie oni są?

      – Oczywiście. – Detektyw rozłożył przed rodzicami Nataszy małą mapkę z oznaczonym czerwonym punktem. Widać było wyraźnie godzinę i datę. – Lara ma układ z ludźmi z Mercedesa. Bez problemu udało jej się namierzyć pojazd. Wczoraj nocowali w Brescii. Teraz auto znajduje się w okolicy Lago di Garda. Zatrzymali się w pewnej starej willi. Niestety lokalna policja nie ma dostępu do tamtejszego monitoringu. To prywatna posiadłość. Bardzo luksusowa.

      Zapadła cisza.

      – To wszystko, co mogłem zrobić. – Detektyw spakował materiały do teczki i podał je ojcu Nataszy. – Chcą państwo fakturę? Wtedy będę zmuszony doliczyć dwadzieścia trzy procent VAT-u. Jeśli nie, płatność gotówką, na miejscu. Lara wypisze państwu potwierdzenie.

      – Chwileczkę. – Jerzy wstał. Zacisnął pięści, jakby zamierzał zaatakować detektywa. – Co to ma znaczyć? Pan dopiero zaczął. Niech pan ich śledzi, niech pan ją odbije. Ona w każdej chwili może umrzeć!

      Małecki spodziewał się chyba takiej reakcji, bo sięgnął po kodeks karny. Wertował chwilę, ale widząc, że Jerzy za chwilę wybuchnie gniewem, odpuścił. Odłożył książkę.

      – Córka pojechała ze Skalskim z własnej woli – powtórzył. – Sama zdecydowała. Rozumiem, że się martwicie. Też mam dzieci.

      – Nic pan nie rozumie!

      – Nie może pan jej zabronić. Chora czy nie, Natasza jest pełnoletnia. Nawet jeśli pojechalibyśmy w ślad za nimi, możemy tylko grzecznie ją spytać, czy chciałaby z nami wrócić. Jeśli wyrazi zgodę, możemy ją eskortować. Jeśli nie, mamy obowiązek odpuścić. W przeciwnym razie to ona ma prawo zawiadomić stosowne służby, że jest prześladowana.

      Jerzy spojrzał na Zorianę, a ta skinęła głową.

      – Niech pan ją śledzi – poleciła. – Dyskretnie.

      – Po co? – Detektyw wzruszył ramionami. – To jej decyzja, z kim się spotyka i z kim sypia. Bardzo mi przykro. Nikt, żadne służby, nie może jej zawrócić z obranej drogi.

      – Chcemy wiedzieć, co się z nią dzieje, jak się miewa – zawahała się – czy wciąż żyje.

      – Wie pani, ile to będzie kosztowało? Zrujnujecie się.

      – To nie pana interes. – Zoriana podniosła głos. – Jeśli będzie trzeba, sprzedamy firmę. To nasze jedyne dziecko. Niech pan jej nie spuszcza z oka! Niech pan depcze im po piętach! Musimy wiedzieć, gdzie są, by w razie czego móc za­reagować i uratować ją. Ona w każdej chwili może mieć atak!

      Spojrzała na męża. Siedział spokojnie z pochyloną głową, ale był jak otumaniony. Zdawało się, że coś intensywnie rozważa.

      – Chyba że… – zaczął i się zatrzymał. – Bo to jest oszust, prawda? Łasy na pieniądze. Chciwy. I wygląda na to, że nie ma tych zrabowanych milionów.

      – Tego nie wiemy.

      – Inaczej zapłaciłby za hotel – kontynuował Jerzy. – I nie naciągałby restauratora. Nie ryzykowałby warunkowego wyjścia z więzienia dla kilku tysięcy, prawda?

      – To nie jest takie oczywiste. – Detektyw rozłożył ręce. – On nie myśli jak my. Oszustwa to jego sposób na życie. Ludzie tacy jak on kradną dla adrenaliny. To rodzaj gry. I nie wiadomo, czy nie zrabował więcej, niż udało się udowodnić, a pieniędzy gdzieś nie ukrył. Może po nie właśnie pojechał z Nataszą? Nie znam się na tym. Sąd podczas wydawania wyroku nazwał go patologicznym kłamcą. Ten facet nie umie żyć inaczej. Jak tylko wychodzi na wolność, okrada kolejne osoby. Lista poszkodowanych jest bardzo długa. Oszukał nawet własnego adwokata. Uwikłał żonę, kochanki, dzieci, rodziców… Traktuje ludzi jak narzędzia. To antyczłowiek.

      – I teraz chce wykorzystać naszą córkę?

      – СКАЧАТЬ