Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley страница 19

Название: Zabójczy kusiciel (t.4)

Автор: Kristen Ashley

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Rock Chick

isbn: 978-83-287-1504-2

isbn:

СКАЧАТЬ w pierś i chcąc się odsunąć, naparłam z całych sił. Nic to nie dało, więc odpuściłam.

      Vance przysunął twarz do mojej.

      – Wcale nie chcesz mnie zabić, chcesz, żebym cię zerżnął. Zabić możesz mnie później.

      Oszołomiona tą obcesowością znów spróbowałam go odepchnąć, ale on objął mnie w talii drugą ręką i przycisnął do siebie. Odchyliłam głowę i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mnie ubiegł.

      – Uważaj, Jules – odezwał się cicho, żeby Nick go nie usłyszał. Jego oczy błysnęły złością, której wcześniej nie widziałam. – Okazałem cierpliwość. Nie lubię, jak się mnie wystawia.

      Ale ponieważ ostatnio nie widziałam, żeby zmusił kogoś do lewitacji, i stałam w kuchni jedynego krewnego, jaki mi jeszcze został, czułam się bezpiecznie i nie bałam się drażnić tygrysa.

      – Nie mówiłam, że pójdę z tobą na randkę. Z tego, co pamiętam, to ty powiedziałeś, że wychodzimy – odparłam, również szeptem.

      – Mamy do pogadania.

      – Nie mamy. Już wszystko wiesz. Twoi kumple z policji przeryli akta, a wasz informatyk Internet. Po prostu użyłeś pretekstu, żeby zmusić mnie do mówienia.

      Nie wydawał się zdziwiony, że wiem to wszystko.

      – Dobrze. W takim razie nie mamy do pogadania. Mamy coś do zrobienia.

      Mój żołądek znów zatrzepotał.

      – Niby co?

      – To, co zaczęliśmy dziś rano.

      Wiedziałam.

      – Nie ma opcji.

      – Owszem, jest.

      – Nie. Nie ma.

      – Przyjdziesz w końcu coś zjeść czy nie? – zawołał Nick.

      – Idę! – zawołałam.

      Ręce Vance’a zesztywniały.

      – Puść mnie – poleciłam, wciąż szeptem.

      A wtedy on wsunął dłoń w moje wilgotne włosy, przytrzymał mi głowę i pocałował mnie.

      O cholera.

      Niedobrze.

      Opierałam się kilka sekund, ale gdy rozchylił moje wargi swoimi, odruchowo otworzyłam usta. Wtedy jego język znalazł się w środku, a ja mogłam już tylko przywrzeć do niego i oddać pocałunek. Ku mojemu rozczarowaniu wszystko skończyło się o wiele za szybko. Odsunął się i spojrzał na mnie.

      – Będę cię miał, Jules – obiecał i jego słowa przebiegły przyjemnym dreszczem po mojej skórze.

      A potem puścił mnie, odwrócił i pchnął lekko w stronę korytarza. Weszłam do salonu, Nick leżał na kanapie.

      – Cześć, Jules. – Uśmiechnął się do mnie.

      – Mam ci zaserwować cykutę teraz czy naszpikować nią indyka na Święto Dziękczynienia? – spytałam, opadając na fotel.

      Boo wskoczył mi na kolana, odruchowo zaczęłam go głas­kać. Umościł się i zamruczał.

      – Proszę cię… Jakbyś kiedykolwiek piekła indyka – odparł spokojnie ze wzrokiem w telewizorze.

      Vance siadł na drugim fotelu. Wziął ze stolika puszkę napoju, który najwidoczniej pił wcześniej, i umościł się, opierając nogę w kowbojskim bucie na kolanie.

      – Jules nie gotuje. Tak cię tylko uprzedzam. Kuchnia plus jedzenie plus Jules równa się rozpacz – zwrócił się Nick do Vance’a.

      – Będę pamiętał – odparł Crowe, zerkając na mnie.

      W jego oczach miejsce złości zajęło rozbawienie.

      – Zamknij się, Nick – odparłam.

      W moich oczach na pewno nadal był gniew.

      – I potrafi być nieprzyjemna – zwierzył się Nick, nie odrywając wzroku od ekranu.

      – Zauważyłem.

      Nachyliłam się i wzięłam kawałek pizzy z otwartego pudełka. Ugryzłam wielki kęs i zaczęłam żuć. Postanowiłam obejrzeć mecz, ignorując ich obu.

      – Za to robi zabójczą margaritę – kontynuował Nick.

      „O Juliet Lawler wiem wszystko i chętnie się tym z wami podzielę”.

      – Nie piję – odparł Vance.

      To było tak zaskakujące, że oboje na niego spojrzeliśmy.

      – Nie? – zdziwił się Nick.

      – Trzeźwy alkoholik – odparł Vance; tym razem on patrzył w ekran.

      Ja też wróciłam do telewizora. Po pierwsze, byłam zbyt wstrząśnięta tą informacją, po drugie, nie chciałam robić z tego wielkiego halo.

      Nie potrafiłam wyobrazić go sobie pijanego, pozbawionego kontroli. Wyglądał na gościa, który panuje zawsze i nad wszystkim.

      Ugryzłam drugi kęs, oderwałam kawałek i podzieliłam się z Boo, który wpatrywał się we mnie błagalnie.

      – Długo nie pijesz? – zapytał Nick.

      – Dziesięć lat. Zacząłem trzeźwieć w więzieniu.

      Nick i ja znowu na niego spojrzeliśmy.

      – W więzieniu? – powtórzył Nick.

      – Dwa lata. Kradzież samochodów.

      Przełknęłam ślinę i znów wróciłam do meczu.

      – Chryste, człowieku – powiedział spokojnie Nick. – Ile wtedy miałeś, piętnaście lat?

      – Dwadzieścia, jak zaczynałem wyrok.

      Znowu ugryzłam pizzę i znów dałam kawałek Boo.

      Boo był wniebowzięty.

      Ja przerażona.

      – Masz kontakt ze swoimi rodzicami? – Nick nie planował odpuścić.

      – Nick… – wtrąciłam się.

      Zaczynało to zakrawać na wścibstwo. Wiem, że był dla mnie jak ojciec, a każdy ojciec dałby popalić człowiekowi, który przyszedł umówić się z jego córką i przedstawił jako trzeźwiejący alkoholik z odsiadką na karku. СКАЧАТЬ