Obietnica. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obietnica - Ewa Pirce страница 15

Название: Obietnica

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898153

isbn:

СКАЧАТЬ Ewidentnie mnie podpuszczała.

      – Czego nie zrobię, Olivio? – Jej zuchwałość wywołała we mnie irytację.

      – Tego. – Ostentacyjnie wskoczyła do wody, zanurzając w niej jedynie stopy.

      Co za niepoprawna dziewczyna. Podwinęła sukienkę i zaczęła brodzić w płyciźnie. Mój kutas drgnął na widok jej odkrytych nóg. Kurwa. Pragnąłem pogładzić jej gładką skórę.

      – Nie rób tego, możesz upaść, a ja ci nie pomogę! – krzyknąłem, irytując się jeszcze bardziej, kiedy zaczęła wchodzić głębiej, a woda obmywała jej nagie uda.

      – Nie potrzebuję pomocy, jestem samowystarczalna! – Puściła do mnie oczko i dalej sunęła przed siebie.

      – Kurwa mać. – Podążałem za nią, tyle że po piaszczystym brzegu, przeklinając w duchu.

      – Mówiłeś coś?

      Gdy podniosłem wzrok, zobaczyłem, że wychodzi z wody, co przyjąłem z ulgą.

      – Pora wracać – oświadczyłem twardo, kiedy znalazła się przy mnie. – Zniknęliśmy na dość długo. Twój ojciec może to uznać za niestosowne.

      Przez chwilę na jej twarzy pojawił się zawód i chyba smutek, ale mogło mi się wydawać, bo gdy na mnie spojrzała, na jej ustach malował się uśmiech.

      – Masz rację, nie będzie zadowolony z mojego zniknięcia, wracajmy.

      Drogę powrotną pokonaliśmy w milczeniu. Widziałem, że Olivia chce coś powiedzieć, ale udawałem znudzonego i niezainteresowanego. Chciałem jak najszybciej opuścić ten dom, tak znajomy i tak niegdyś radosny, a teraz pozbawiony duszy. Nie sądziłem, że przebywanie w nim będzie tak bolesne. Myślałem, że wyzbyłem się wszystkich uczuć, jakie mogły stanąć mi na przeszkodzie. Myliłem się. Wróciły do mnie, wymierzając srogi policzek. Pozostawiły mały cierń, który zagłębiał się w poranionym sercu z każdą minutą coraz głębiej.

      Kiedy wyszliśmy z ogrodu, Olivia w końcu się odezwała – bardzo oficjalnym tonem.

      – Dziękuję za mile spędzone chwile, cieszę się, że cię poznałam. – Wyciągnęła w moim kierunku dłoń, którą obrzuciłem szybkim spojrzeniem, a następnie przeniosłem wzrok na twarz. Ująłem dłoń dziewczyny w swoją, pochyliłem się, po czym, omijając usta, delikatnie musnąłem wargami policzek.

      – Mnie również było miło, Olivio. – Odsunąłem się od niej, zerkając przelotnie na jej błyszczące usta. – Udanego przyjęcia i… powodzenia. – Ukłoniłem się, jak na dżentelmena przystało. Zrobiłem w tył zwrot i podążyłem do domu, lekceważąc zaciekawione spojrzenia pozostałych gości.

      Kiedy przemierzałem salon, by opuścić wreszcie to miejsce, drogę zagrodził mi Henderson. Zacisnąłem zęby z irytacji i ofiarowałem mu napięty uśmiech.

      – Wild, jak miło znów pana widzieć. – Spojrzał za moje ramię. Po wyrazie jego twarzy wiedziałem, że dostrzegł córkę, której rzucił szybkie spojrzenie. – Czy moja córka zachowała się niestosownie?

      – Ależ skąd, pańska córka jest nad wyraz fascynującą, piękną i niezwykle elokwentną kobietą – powiedziałem. I to w dodatku prawdę. Łatwiej by mi było, gdyby nie posiadała żadnej z tych cech. – Niestety praca wzywa, a jak pan wie, życie właściciela firmy jest pozbawione dni wolnych. Wynikła nagła, niecierpiąca zwłoki sprawa, przez co jestem zmuszony opuścić przyjęcie. Raz jeszcze gratuluję kandydatury i życzę sukcesów. – Wyciągnąłem rękę, którą chętnie ujął, i zuchwale poklepałem go po plecach.

      – A może da się pan zaprosić na partyjkę golfa? – zapytał, przytrzymując moją dłoń.

      – Zobaczę, co da się zrobić – zapewniłem, choć nie zamierzałem dotrzymać obietnicy. – W razie czego skontaktuję się z panem. – Wyminąłem go i udałem się wprost do wyjścia.

      Nie zwracałem uwagi na uprzejmości, powitania i próby zatrzymania mnie. Ten dom, ci ludzie, wszystko to budziło we mnie gniew. Miałem dość przebywania na tym wysypisku próżności, wśród tych wszystkich śmieci. Takie komedie przyprawiały mnie o mdłości, czułem wściekłość i zdegustowanie. Owa rzekoma elita była dla mnie niczym robactwo wdzierające się do domów, by korzystać z przywilejów, żyć w luksusie bez wysiłku i wyrzeczeń. Nadeszła pora, by wrócić do domu, wyciszyć się i przejść do zrealizowania kolejnego punktu z listy.

      PUNKT

      6

      What Hurts the Most – Rascal Flatts

      Minęły cztery dni, od kiedy poznałem Olivię. Cztery dni ciszy, ciężkiej pracy i nieustannego napięcia. Henderson przyjął moją propozycję i zgodził się odsprzedać akcje za sumę, jaką zaproponowałem. W ciągu tygodnia miałem stać się akcjonariuszem firmy, którą stworzył mój ojciec, a która została nam bezprawnie odebrana.

      Podniosłem słuchawkę, żeby wezwać do siebie Margaret.

      – Tak, Brianie? – Weszła do gabinetu z perłowym uśmiechem na ustach.

      – Zamów bukiet orchidei i wyślij je do Olivii Henderson.

      Zmierzyła mnie przenikliwym wzrokiem, nie mówiąc ani słowa.

      – Dołącz do nich to. – Podałem jej wizytówkę.

      Odebrała ode mnie mały kartonik. Nadal stała przed moim biurkiem, nie kwapiła się ruszyć z miejsca. Zignorowałem ją. Starałem się przeglądać papiery, ale czułem na sobie jej wzrok.

      – To wszystko, Margaret. – Zerknąłem na nią spode łba.

      – Nie rób tego, Brianie – zaczęła, odsuwając fotel naprzeciw mnie, żeby na nim usiąść.

      – Skończyłem, Margaret, i nie prosiłem, byś usiadła. Zabierz się do pracy. – Mój ton był srogi i nieustępliwy.

      – Będziesz tego żałował, mój chłopcze. – Nie dało się nie usłyszeć urazy i złości, które wypełniły jej głos. Wiedziała jednak, że kiedyś moje słowa się ziszczą, a rodzina, która pozbawiła mnie wszystkiego, zapłaci za to z nawiązką, dlatego nie powinna próbować przekonać mnie do zmiany zdania.

      – Możliwe – przytaknąłem, niezrażony, i znowu skupiłem się na leżącej przede mną umowie.

      Margaret pomaszerowała do drzwi i opuszczając gabinet, wymownie nimi trzasnęła. Po jej wyjściu wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do brata. Raczył odebrać po kilku sygnałach.

      – Aston, tu Brian, spotkaj się ze mną jutro o osiemnastej w moim biurze. Chciałbym z tobą porozmawiać o czymś bardzo ważnym.

      – Wiem, kim jesteś, nie musisz mnie informować. O co chodzi? Nie możesz mi tego powiedzieć przez telefon?

      Nie umknęła mi pogarda, z którą wypowiedział te słowa.

      – Nie. Jutro, osiemnasta. I proszę, nie СКАЧАТЬ