Название: Miłosny kontrakt
Автор: Кейт Хьюит
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
Серия: Światowe życie
isbn: 978-83-276-5471-7
isbn:
– A życie uczuciowe? – zapytał nagle. – Mąż, dzieci? Nie marzysz o tym?
Zawahała się, niepewna, co odpowiedzieć. Z pewnością pracodawca nie powinien zadawać takich pytań. A jednak nie mogła odmówić odpowiedzi.
– Pytam, bo zależy mi na ciągłości twojej pracy – powiedział, jakby czytał w jej myślach. – Jeśli za rok wyjedziesz stąd z jakimś mężczyzną…
– Nie mam zamiaru wyjeżdżać z żadnym mężczyzną – odrzekła sztywno. Był w jej życiu czas, kiedy pojechałaby za Philippe’em nawet na koniec świata, ale później poznała prawdę. Wciąż pamiętała drwiący błysk w jego oczach i okrutny grymas ust. Odsunęła to wspomnienie i skupiła się na Aleksie Santosie. – To pytanie mnie obraża.
– Naprawdę? – Wciąż wpatrywał się w szczelinę między zasłonami. Milly nie potrafiła przeniknąć jego myśli.
– A dzieci? – zapytał po kolejnej długiej chwili milczenia.
Stłumiła westchnienie.
– Nie myślałam o tym – powiedziała w końcu. – W każdym razie teraz nie zamierzam mieć dzieci.
– Teraz czy w ogóle?
Bezradnie wzruszyła ramionami.
– Teraz z pewnością nie. Może w ogóle. W każdym razie nieprędko.
– Więc nie chcesz mieć dzieci?
Poczuła, że się rumieni.
– Może kiedyś – wymamrotała. – Nie wybiegam myślami tak daleko naprzód. Ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego pan o to dopytuje.
– Może zrozumiesz.
– Przepraszam? – Gdy nie odpowiedział, wypuściła wstrzymywany oddech. – Czy to już wszystko, Kyrie Alex? – zapytała w końcu. – Jeśli tak, to już pójdę…
– To nie wszystko. Mam dla ciebie propozycję, panno James.
– Propozycję? – zdumiała się. Wcale jej się to nie podobało. W tym słowie było coś złowieszczego. – Nie jestem pewna, czy…
– Nie ma w tym nic niewłaściwego. To właściwie oferta, w dodatku bardzo opłacalna. Przyjęłaś tę pracę ze względu na pensję, prawda?
– Tak. – Także po to, by wydostać się z Paryża i uciec przed drwiącym wzrokiem Philippe’a i jego znajomych, ale tego nie zamierzała mu wyjaśniać.
– Pieniądze są dla ciebie ważne?
– Ważna jest dla mnie finansowa stabilność. – A także oszczędzanie dla Anny, ale o tym też nie zamierzała wspominać.
– Moja propozycja z pewnością zapewni ci finansową stabilność. Przyznaję jednak, że na pierwszy rzut oka może się wydawać dość niekonwencjonalna. – Zaśmiał się bez humoru i Milly wyczuła w jego tonie desperację. – Zresztą może nie, bo wydajesz się bardzo rozsądną i zrównoważoną osobą. Mam nadzieję, że dostrzeżesz jej praktyczne zalety.
– Dziękuję za komplement. – Popatrzyła na niego niespokojnie. – Ale naprawdę nie mam pojęcia, o czym pan mówi. Co to za propozycja?
W gruncie rzeczy nie była pewna, czy chce ją usłyszeć. Bo czego mógł chcieć od niej ten człowiek w zamian za pieniądze? Nie była naiwna ani zupełnie niewinna, ale trudno jej było uwierzyć, by właśnie to miał na myśli. Wiedziała, że nie jest ładna. Miała szarobrązowe włosy, tego samego koloru oczy i szczupłą, mało kształtną sylwetkę. Nie należała do kobiet, które wzbudzają w mężczyznach niepohamowane pożądanie, i trudno było uwierzyć, że ktoś taki jak Alexandro Santos, przystojny miliarder, mógłby się nią zainteresować jako kobietą. Ale w takim razie o co mu chodziło? Może chciał zabrać ją do Aten, żeby sprzątała w jego penthousie?
– Kyrie Santos?
– Alex.
– Alex – powtórzyła, przełamując się. – Powiesz mi w końcu, co to za propozycja?
Nie odwracając się od okna, odpowiedział zupełnie bezbarwnym tonem:
– Chcę, żebyś za mnie wyszła.
Wciąż patrzył w okno, ale wyczuł jej szok, jakby przez pokój przepłynął elektryczny ładunek. Odwrócił głowę i spojrzał na nią, wytężając wzrok. Patrzyła na niego szeroko otwartymi brązowymi oczami, usta miała rozchylone ze zdumienia.
W żadnym razie nie była piękna, ale dostrzegał coś pociągającego w jej szczupłej sylwetce, godnie wyprostowanych ramionach, ułożeniu głowy. O dziwo, poczuł zainteresowanie i coś, czego nie czuł już od lat – pożądanie.
– Chyba... chyba nie mówisz poważnie – wykrztusiła w końcu.
– Zapewniam cię, że mówię poważnie.
– Dlaczego chcesz się ze mną ożenić?
To było dobre pytanie i Alex zamierzał odpowiedzieć szczerze.
– Bo nie mam czasu, żeby znaleźć bardziej odpowiednią i chętną kobietę.
– No cóż, dziękuję – wybuchnęła z goryczą.
– A poza tym potrzebuję spadkobiercy. Najszybciej, jak to możliwe.
Milly cofnęła się gwałtownie, na oślep szukając ręką klamki.
– Nie bój się – powiedział Alex. – Ja tylko jestem szczery. Nie ma sensu udawać, że to małżeństwo byłoby czymś więcej niż tylko kontraktem. Oczywiście po obu stronach musi istnieć szacunek i zwykła grzeczność.
– A ten spadkobierca…
– Rzecz jasna, to nie może być małżeństwo tylko na papierze. – Wciąż mówił spokojnie, choć przez jego umysł przelatywały wizje złocistej skóry w blasku świec i jasnobrązowych włosów rozpuszczonych na piegowate ramiona. Te wizje były absurdalne, bo ich małżeństwo nie miałoby być takie, a poza tym nie wiedział nawet, czy ona ma piegi na ramionach.
– Rzecz jasna – powtórzyła słabym głosem.
– Możemy ustalić szczegóły, oczywiście o ile uda nam się dojść do porozumienia.
– Do porozumienia. – Najwyraźniej udało mu się ją ogłuszyć, choć nawet jeszcze nie pokazał twarzy. Na tę myśl omal nie roześmiał się na głos, choć już od wielu miesięcy – dokładnie od dwudziestu dwóch – nic go nie było w stanie rozbawić.
– Panie Santos – powiedziała stanowczo – nie uda nam się dojść do porozumienia.
– Jeszcze nie poznałaś moich warunków.
– СКАЧАТЬ