Название: Długa noc w Paryżu
Автор: Dov Alfon
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
isbn: 9788381431842
isbn:
– Dysponujemy najpotężniejszym wywiadem świata – oznajmił Rotelmann. – A to za sprawą połączenia jednostki osiem dwieście umową współpracy z NSA. Ale nie odniesiemy żadnej korzyści z informacji, jeśli oddziały pozyskiwania danych nie oddadzą pierwszeństwa jednostkom cyberwywiadu, zamiast działać na odwrót.
Pozornie była to uwaga zupełnie bez znaczenia, lecz jej wydźwięk, kierunek i zabarwienie wyróżniały się na tle krajobrazu niczym wąż prześlizgujący się przez jesienne liście w kibucu, gdzie mała Oriana bawiła się na dworze przed kolacją. Bezpośrednie nawiązanie do 8200 w tak ogólnikowej przemowie, mającej zjednoczyć wszystkich obecnych – to nie mogło być dziełem przypadku.
Później jeszcze się pogorszyło. Następną wypowiedź Oriana zaklasyfikowała jako nieprzyjemną; była ona równie enigmatyczna, a przy tym bardziej złowróżbna od pozostałych: „Zamierzamy zacieśnić współpracę między poszczególnymi oddziałami wywiadu, a także staranniej prześwietlać osoby o różnym statusie dostępu do informacji niejawnych, zwłaszcza w jednostce osiem dwieście”.
Kto miał więc zająć się surowszymi prześwietleniami pracowników 8200 i zacieśnianiem bezpieczeństwa wywiadu NSA? Kto miał trafić do tej specjalnej jednostki policyjnej w najpotężniejszej organizacji pozyskiwania i organizacji danych na świecie? Czy generał Rotelmann sugerował, że zamierza ograniczyć autonomię sekcji specjalnej? Zmienić ją w bezzębną, wewnętrzną i ostatecznie nieistotną odnogę tej potężnej organizacji?
Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Siedział u szczytu stołu, przyglądał się, jak uczestnicy spotkania pochłaniają czekoladowe rugelachy, i czekał, aż cukier zacznie krążyć, wymieniał się z rozmówcami swoimi opiniami na temat jakości podawanej tu kawy. Sam nie jadł ani nie pił. Całym swoim ciałem nadawał jedną informację: „Nikogo z was tu nie potrzebuję”.
To przesłanie stało się dla Oriany jeszcze wyraźniejsze po kolejnym ogłoszeniu, które Oriana zapisała w kolumnie „niepojęte”.
– Poprosiłem Zorro, żeby odświeżył wam informacje o Najważniejszych. Wywiad nie może pozwalać, by podczas gromadzenia informacji lewa ręka nie wiedziała, co robi prawa.
Oriana przyjrzała mu się nieufnie. „Najważniejsze” stanowiło skrót od „Najważniejszych wytycznych działań sił wywiadowczych”, czyli zadań dla każdego żołnierza sił zbrojnych. Dowódcy poszczególnych jednostek otrzymywali własne zadania do realizacji, a niektóre jednostki musiały również stosować się do konkretnych wytycznych w ramach każdej operacji i każdego dnia tygodnia, ale kiedy o „Najważniejszych” mówili pracownicy oddziałów pozyskiwania informacji, mieli na myśli wytyczne szefa wywiadu, pisane przez niego, a następnie rozsyłane równo o północy do tysięcy źródeł, agentów, operatorów i dowódców.
Zadania z kategorii Najważniejszych stanowiły najwyższy priorytet w armii i natychmiast plasowały się na szczycie zadań wywiadowczych. Już sam pomysł, że dowódcy jednostek wywiadu potrzebują przypomnienia, co to takiego, był absurdalny. Wzywanie wszystkich dowódców tylko w tym celu? Niepojęte. Czy szef sił powietrznych zwoływałby zebranie, by wyjaśnić dowódcom, jak się przechwytuje samolot? Nawet ci stłoczeni nad kanapkami posłali generałowi zdumione spojrzenia.
– Proszę państwa, chcielibyśmy kontynuować – odezwał się adiutant. W tej samej chwili, jakby za sprawą czarów, w sali pojawili się asystenci i zebrali tace z resztkami jedzenia ze stołu. Na wielkim ekranie pojawiły się insygnia armii, a pod nimi ogromny napis: „Ściśle tajne – materiały do użytku wewnętrznego”.
Jako pracownica bezpieczeństwa w jednej z najwrażliwszych jednostek militarnych Oriana już dawno zdążyła się zapoznać z protokołami bezpieczeństwa dokumentów wojskowych. „Ściśle tajne” na przykład bez dwóch zdań oznaczało klasyfikację poziomu poufności. „Materiały do użytku wewnętrznego” natomiast to nic nieznaczący zapis administracyjny. Teoretycznie nie było sensu go w ogóle dodawać do dokumentów już zastrzeżonych. W praktyce jednak to słowo informowało zebranych o tym, że prezentacja nie jest ściśle tajna, bo nigdy się nie odbyła. Po wyświetleniu ostatniego slajdu nikt nigdy o niej nie wspomni; to wydarzenie trwało tylko chwilę, w „wewnętrznej” przestrzeni czterech ścian sali konferencyjnej.
– Czy mogę prosić o zgaszenie świateł? – odezwał się Zorro.
Rozdział 9
– Non, non, non. Écoute moi – powtórzyła stanowczo szefowa działu PR, chodząc z telefonem w dłoni tam i z powrotem po swoim biurze. Ten nawyk pomagał jej kontrolować tempo rozmowy. – Teraz niech pan mnie posłucha. W Paryżu każdego roku znika ponad pięć tysięcy ludzi. Pięć tysięcy. O każdym z nich będziecie pisać artykuły? Każdy ma prawo zacząć nowe życie.
Instrukcje jej przełożonego, dyrektora działu komunikacji lotniska, były proste i przytłaczające zarazem. Na lotnisku Charles’a de Gaulle’a nie dzieje się nic złego. Nigdy. Informacja o porwaniu pasażera była ostatnią rzeczą, jaką chciałby zobaczyć w wiadomościach. Jak dotąd udało jej się odeprzeć ataki dwóch reporterów i zignorować wiadomości zostawione przez kolejną trójkę.
– Pytanie, czy pasażer rzeczywiście zniknął z własnej woli – odparł dziennikarz. Siedział w swoim domu, półtorej godziny drogi od lotniska, i nie był zachwycony niejasnymi informacjami, jakie otrzymał z redakcji. Składały się one zaledwie z kilku wzmianek w mediach społecznościowych.
– Proszę mnie posłuchać, nie ma po co tu przyjeżdżać – przerwała mu kobieta. – Tylko zmarnuje pan czas. Pasażer odebrał bagaż, zauważył kobietę i postanowił spróbować szczęścia. Jesteśmy we Francji. Takie rzeczy dzieją się bez przerwy, lotniska to bardzo romantyczne miejsca na początek znajomości. Gdyby zamiast zawracać mi głowę tymi bzdurami, przyjeżdżał pan na konferencje prasowe, na które wciąż pana zapraszam, sam by się pan przekonał. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdybym dzwoniła na policję ze zgłoszeniem zaginięcia za każdym razem, kiedy się pan na nich nie pojawia. C’est fou.
– Może to rzeczywiście szaleństwo, ale ktoś wezwał policję. Dużo policji. W internecie krążą zdjęcia zrobione przez pasażerów na lotnisku. Wszędzie widać psy i taśmę. Moja naczelna chce, żebym to zbadał.
Szefowa działu PR postanowiła zmienić strategię.
– Kochany, wszyscy już to zbadali, okropnie się pan spóźnił. Miałam już telefony od Europe 1, France Info i „Le Parisien”, nawet od gazet z Izraela. Najpierw zainteresowali się tą historią, a potem natychmiast odpuścili. To, że pasażer zmienił plany, nie znaczy, że nie ma już prawa do zachowania prywatności. Są na to przepisy. Owszem, policja zajęła się sprawą, ale poinformowała nas, że nie zostanie wszczęte dochodzenie. Nawet nie wolno mi o tym mówić. Oddzwoniłam do pana tylko z uprzejmości.
– Policja powiedziała wam, że nie zamierza prowadzić dochodzenia?
– Mogę pana zapewnić, że nie ma żadnego śledztwa. Policja zdecydowała, że nie ma takiej potrzeby. Proszę posłuchać uważnie, co panu teraz powiem: nie ma o czym pisać.
Dziennikarz СКАЧАТЬ