Żal po stracie. Ewa Woydyłło
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Żal po stracie - Ewa Woydyłło страница 6

Название: Żal po stracie

Автор: Ewa Woydyłło

Издательство: PDW

Жанр: Здоровье

Серия:

isbn: 9788308071762

isbn:

СКАЧАТЬ poczucia tożsamości osoby. Kim jestem? Jaka jestem? Czy zawsze jestem taka sama? Kiedy jestem najbardziej sobą? Co jest we mnie wyjątkowego? Za co można mnie cenić? Lubić? Nie lubić? Jaki sens ma moje życie? Czy życie ma sens w ogóle? Co zrobić, aby życie miało sens?

      Niezbyt często zadajemy sobie te pytania świadomie i dosłownie, ale czujemy, że gdzieś one w nas pobrzmiewają. Dlatego czasem układamy obraz własnej osoby jakby mimowolnie, nie w pełni konkretnie i realistycznie. Najwięcej dowiadujemy się z wrażeń, jakie od zarania życia odbieramy w komunikatach werbalnych i behawioralnych od osób w naszym otoczeniu. Nie muszą te komunikaty być adresowane wyraźnie i wprost do nas. Możemy z drugiego pokoju usłyszeć ojca mówiącego do kogoś: „Popatrz, jaki pech, trzecie dziecko to też córka, niestety!” – jak zdarzyło się kilkuletniej Uli.

      Poznałam Ulę trzydzieści lat później, gdy znalazła się na leczeniu odwykowym z alkoholizmu i lekomanii, po tym, kiedy większą część młodości przecierpiała, gdyż nie urodziła się chłopcem. Nie otrzymała akceptacji ojca, który dla swojego poczucia wartości potrzebował syna. Dwu starszym córkom jakoś odpuścił, natomiast Uli nigdy. Czuła jego rozczarowanie przez całe życie. Nawet prezenty dawał jej chłopięce. Dostawała wędkę ze spławikiem i kołowrotkiem, piłkę do futbolu, hantle albo narzędzia ślusarskie. Gdy była mała, zabierał ją na mecze i na wyścigi żużlowe. Ula tego nienawidziła, ale jeszcze bardziej nienawidziła siebie, tej dziewczyny w sobie. A jednocześnie nie mogła przestać nią być. W szkole sama załatwiła sobie na stałe zwolnienie z wf. Bardzo wcześnie zaczęła pić z facetami. Facetów zresztą też nie znosiła. Próbowała zakochiwać się w kobietach, strasznie je jednak krzywdziła, jakby się na nich wszystkich musiała mścić za siebie. Marzyła, żeby urodzić ojcu wnuka, urodziła dziewczynkę. Ze szpitala wróciła do domu sama.

      Właściwie to trudno się Uli dziwić. Chyba potwornie źle musi być komuś, kto jest „pechem” swojego ojca. Ale cóż to za powód do tragedii? Jak można tak śmiertelnie poważnie, wręcz nabożnie, traktować w XXI wieku jakąś kretyńską „tradycję” (czy równie kretyński „probierz męskości”), żeby przejmować się kompleksami kogoś, komu nie udało się spłodzić potomka akurat płci męskiej? Hola, hola, można. Można, gdy człowiek się dowie, że nie jest wymarzonym męskim potomkiem ojca. Wtedy wydaje się, że to nie z tym panem, tylko z tobą, tą pechową dziewczynką, jest coś nie w porządku. Nie jesteś tym, kim powinnaś być. Ergo, nie powinnaś w ogóle być. Po przeanalizowaniu tej sytuacji trudno się Uli dziwić, że tak jej źle było w życiu.

      Gabinety terapeutów pełne są takich kobiet. Niektóre, jak ona, wykoleiły się na sporą część życia. Wcale nie jest pewne, czy kolejne terapie, których Ula próbowała i wciąż próbuje, pomogą jej kiedykolwiek zbudować poczucie wartości. Bez tego niestety nie wyzdrowieje ze swoich uzależnień i dalej będzie zjeżdżać po równi pochyłej, degradując się i wyniszczając, aż zdarzy się jakaś katastrofa. Aby się coś w jej życiu zmieniło, powinna wyprzeć się tego ojca i unieważnić znaczenie przesądu, jakoby o wartości mężczyzny świadczyć miał męski potomek, a o wartości człowieka jego płeć. Przecież tamtemu ojcu nie mogło chodzić o przekazanie tronu... (A zresztą, na tronach zasiadały przecież także królowe i caryce, a nawet raz, podobno, zdarzyła się papieżyca).

      Patrząc na to z dystansu, a przede wszystkim z pozycji nieposiadania takiego ojca, trudno wręcz uwierzyć, że jakiś archaiczny przesąd mógł do tego stopnia zdewastować czyjeś wyobrażenie o sobie. Jakimi drogami powinna podążać terapia skrzywdzonej w ten sposób dziewczyny i kobiety? Jak ją przekonać, żeby rojenia ojca uznała za głupie i staroświeckie? Problem polega na tym, że musiałaby automatycznie go zlekceważyć. Jak to, a czwarte przykazanie? Ula czuła się fatalnie, myśląc źle o ojcu. Nie pomagały opinie nie tylko terapeutów, ale również całej grupy terapeutycznej. Ba, nawet opinie jej dwu starszych sióstr i matki, stojących za nią murem. Ula wiedziała, że ojciec był niemądry. Ale żal jej było, że nie był tatą fajnym, kochającym, dobrym. I to był jej największy żal, żal za ojcem, którego nie miała. Beznadziejna sprawa.

      Ula była naprawdę „dobrym dzieckiem”. Paradoksalnie jednak „dobre dzieci” mają trudniej. Lepiej by było, gdyby rodzic, który okazuje się krzywdzicielem, nie miał u dziecka autorytetu. Wtedy zanegowanie rodzica byłoby łatwiejsze. Errare humanum est – maksyma ta dotyczy oczywiście również rodziców. To truizm, że błędy i niegodziwości popełniają od czasu do czasu idole, bożyszcza, guru i wcielenia wszelkich cnót. Moje największe rozczarowanie przeżyłam wtedy, gdy pewnego dnia dowiedziałam się o małości pewnego znanego autorytetu i wzoru moralnego. Za jego prawość, jak się okazało rzekomą, kiedyś skoczyłabym w ogień. Aż nagle otrzeźwiałam. Od tamtej pory za niczyją prawość w ogień już nie skoczę.

      Takie rozczarowanie zostawia na zawsze wyrwę w wyobrażeniu o świecie i ludziach. Często staje się przyczyną głębokiego cierpienia egzystencjalnego. Jak tu dalej żyć, gdy już nie można ufać nawet świetlanym ideałom? Chyba po prostu nie warto – skoro kłamcą i krętaczem okazał się tamten nieskazitelny autorytet. Czy w tym świecie są w ogóle niekłamcy? Co z miłością? Co z przyjaźnią? Jak teraz żyć? Czy cokolwiek ma jeszcze sens?

      W momentach rozczarowań jest na to tylko jedna odpowiedź: nie ma. I to właśnie potwornie boli. Niby nic wymiernego nie tracisz, a cierpisz, jakby spalił ci się dom – twoje bezpieczne miejsce na ziemi. Tak będzie wyglądał koniec świata.

      Może ktoś potrafi umniejszać wagę takich cierpień i nie traktować ich serio. Zapewniam jednak, ból egzystencjalny jest tak dojmujący, że można naprawdę stracić chęć życia. Najtrudniejsze do wykorzenienia są przekonania nieracjonalne, w szczególności dotyczące własnej osoby. Tożsamość, zanim okrzepnie, podlega niezliczonym wpływom; a poza tym, gdy już się ustabilizuje i utrwali, to wcale nie znaczy, że będzie dojrzała i rozumna już na zawsze. Tożsamość nie dojrzewa oddzielnie, tylko razem z człowiekiem. A ten, gdy wmówi mu się coś niemądrego, gdy jakiś ważny autorytet ogłosi, że człowiek ten jest nic niewart, to może mu złamać życie. Więc autorytety, owszem, niech sobie będą jak znaki drogowe. Ale moje i twoje poczucie wartości nie powinno zależeć od niczego i nikogo innego, tylko od własnego zdrowego rozsądku. W jednym z wywiadów terapeutka Anna Dodziuk mówiła o tym, jak pomaga swoim klientom poradzić sobie z negatywnymi skryptami z dzieciństwa: „Na różne sposoby w miejsce negatywnych zapisów staram się «wgrać» inne. Jednym z nich jest «krytyczne podważenie» niekwestionowanego od lat myślenia o sobie i przeciwstawienie mu opinii otoczenia”[7].

      Ja też uważam, że unieważnić zapisane w pamięci niedobre „skrypty” pomogą nam najlepiej dobrzy i rozumni ludzie. Ula sama nie była w stanie nazwać po imieniu zła, jakie wyrządził jej ojciec. Gdy jednak usłyszała od całej grupy, od kilkunastu osób po kolei, z jakim oburzeniem i gniewem słuchali jej wspomnień z dzieciństwa, jak im się zrobiło jej żal i jak dobrze ją rozumieją, dostrzegła dla siebie szansę, że może w siebie uwierzyć i siebie zaakceptować. Powinna z takimi ludźmi jak najwięcej przebywać. To było dla Uli najważniejsze zalecenie terapeutyczne na zakończenie pobytu na leczeniu.

      Pozytywny obraz siebie nie tylko jest motorem aktywności, aspiracji i dążeń, a więc w dalszym planie także sukcesów. W sensie psychologicznym staje się tarczą ochronną przed pokusami autodestrukcji. Co ważniejsze, chroni również przed cierpieniami zadawanymi sobie samej – a te najbardziej podważają sens życia. Najtoksyczniej działa użalanie się nad sobą, przeradzając się łatwo w permanentny, nawykowy syndrom ofiary. Mechanizm, który je uruchamia i może utrwalić się w postaci przewlekłego negatywizmu, jest dość przewrotny. Mianowicie, niby osoba przyjmuje do wiadomości, że cierpienie jest naturalną częścią życia, ale uważa jednocześnie, że wybiera ono specjalnie СКАЧАТЬ