Название: Ostatnie lata polskiego Wilna
Автор: Tomasz Stańczyk
Издательство: PDW
Жанр: Документальная литература
isbn: 9788380795266
isbn:
Po śmierci męża pani Salomea jeszcze dwa lata pozostała wraz z synem w Wilnie. Przez pewien czas rodzina (oprócz Juliusza jeszcze dwie córki ojczyma z poprzedniego małżeństwa) mieszkała w apartamentach Nowosilcowa! Pani Bécu była z tego faktu bardzo zadowolona, pisała, że „pysznie, jak senatorowie mieszkają”. Gorący patriota, przyszły wieszcz narodu, korzystał z gościny jednego z najgorszych polakożerców.
Skromny pomniczek stoi natomiast na grobie Jana Kazimierza Wilczyńskiego, który porzucił praktykę lekarską na rzecz stworzenia niezwykłego dzieła: Album wileńskie, czyli zbiór rycin i litografii tyczących się rzeczy krajowych. Zostało ono uznane za „najpoważniejsze wydawnictwo artystyczne polskie XIX wieku”, jednak nie zagwarantowało powodzenia swemu autorowi. Sprzedaż albumu nie tylko nie przyniosła mu zysków, ale nawet wpędziła w tarapaty finansowe. Zmarł w biedzie i zapomnieniu, a dzisiaj komplet grafik z Album Wileńskiego jest prawdziwym białym krukiem6.
Na Górce Literackiej znajduje się grób Ludwika Kondratowicza (Władysława Syrokomli) zwanego „lirnikiem wioskowym”. Wprawdzie piewca piękna i historii ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego w Wilnie „omal nie zmarł z głodu”, ale jego pogrzeb, który miał miejsce na krótko przed powstaniem styczniowym, był patriotyczną manifestacją. W trakcie uroczystości wybuchł jednak skandal.
„W kościele św. Jana – wspominał jego znajomy, Jakub Gieysztor – powiedział mowę ks. Lipnicki, przenosząc niepotrzebnie na ambonę ówczesne spory gazeciarskie i ubliżając przez to zacnej pamięci zmarłego. Oburzenie było powszechne”7.
Gieysztor nie wspomniał, o jakie polemiki chodziło. Być może pisząc o „sporach gazeciarskich”, chciał ukryć, w trosce o pamięć zmarłego, coś zupełnie innego. Prawdopodobnie ksiądz mniej lub bardziej aluzyjnie nawiązał do grzechów Syrokomli. A poeta nie stronił od kieliszka i miał głośny romans z aktorką Heleną Kirkorową8.
Kirkorowa porzuciła dla poety swojego męża, a potem i z nim zerwała, co doprowadziło go do depresji. Inna sprawa, że ksiądz zachował się niezgodnie z zasadą, że o zmarłym należy mówić dobrze, albo nie mówić wcale.
W 1911 roku pochowano na Rossie Józefa Montwiłła, który przez ćwierć wieku był jednym z dyrektorów Banku Ziemskiego w Wilnie, a zasłynął jako wielki filantrop. Uważano go za kogoś jakby rodem z powieści Dickensa – za człowieka mającego „oczy otwarte na każdą ludzką biedę” i opiekuna głodnych dzieci wileńskich.
Montwiłł fundował bezpłatne obiady dla ubogich i kolonie dla dzieci (był też inicjatorem akcji „kropla mleka dla dziecka”). Jego zasługą było też przyznawanie stypendiów dla dzieciaków z biednych wiejskich rodzin oraz powstanie przytułku noclegowego dla nędzarzy, Domu Sierot, a także internatu dla chłopców kształcących się na organistów. Założył również Towarzystwo Artystyczne „Lutnia”.
„Nie było ani jednego wybitniejszego momentu w naszym życiu, ażebyśmy go nie widzieli wśród nas na czele, idącego z radą dobrą, pomocą ofiarną i ramieniem do czynu zawsze dzielnego gotowym. Nie było ani jednej sprawy takiej, która by się nie otarła o tego Obywatela i Pracownika, nie było myśli twórczej i szlachetnego wysiłku, które by nie doznały od Niego poparcia i współczucia”9.
Kilkanaście lat później, w 1925 roku, Wilno żegnało na Rossie mecenasa Tadeusza Wróblewskiego. Ten wilnianin z urodzenia był prawnukiem Maurycego Beniowskiego, bohatera poematu Juliusza Słowackiego i bratankiem Walerego Wróblewskiego, bohatera powstania styczniowego i generała Komuny Paryskiej. Tadeusz Wróblewski też był buntowniczym duchem – w 1881 roku za udział w tajnej organizacji został zesłany na Syberię, a po powrocie uzyskał eksternistycznie stopień magistra prawa i rozpoczął w Wilnie praktykę adwokacką. Zasłynął jako obrońca w procesach zbuntowanych marynarzy z pancernika „Potiomkin” i uczestników buntu marynarzy w Sewastopolu. Przed sądami polskimi bronił zaś działaczy litewskich i białoruskich. Był założycielem Towarzystwa Szubrawców gromadzącego elitę wileńskiego społeczeństwa: miłośników literatury i bibliofilów. Nazwa nawiązywała do wileńskiego stowarzyszenia o tej nazwie z początków XIX wieku, a „szubrawcy” spotykali się w „Gospodzie pod Rakarzem”, czyli w mieszkaniu Wróblewskiego przy Uniwersyteckiej 9.
Pan mecenas odziedziczył po rodzicach pokaźny księgozbiór, który wzbogacił własnymi zakupami. Zgodnie z jego ostatnią wolą został on przekazany w bezterminowy depozyt państwu polskiemu pod warunkiem, że nigdy nie zostanie usunięty z Wilna. Wróblewski nie mógł przewidzieć sytuacji, że Wilno, któremu ofiarował zbiory, znajdzie się poza Polską…
Biblioteka imienia Eustachego i Emilii Wróblewskich (jego rodziców) istniała do 1939 roku. W chwili przekazania jej miastu liczyła 80 tysięcy książek, dziesięć tysięcy grafik, trzy tysiące rękopisów i półtora tysiąca map10. Rząd polski zakupił dla niej pomieszczenia w pałacu Tyszkiewiczów. Jesienią 1939 roku została przywłaszczona przez państwo litewskie i stała się ważną częścią biblioteki Litewskiej Akademii Nauk. Od 2009 roku nosi imię Wróblewskich.
W 1926 roku w grobowcu rodzinnym na Rossie spoczęło serce Ignacego Korwin-Milewskiego. Był członkiem zamożnej rodziny ziemiańskiej, która posiadała majątki na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w XIX wieku otrzymała od papieża tytuł hrabiowski. On sam większość swego życia spędził za granicą, do Wilna i swoich włości zaglądał od czasu do czasu, by – jak złośliwie komentowano – „wyciskać krwawicę z chłopów”. Należały do niego Gieranony, które były wcześniej własnością Barbary Radziwiłłówny.
Był ekscentrykiem i furiatem – na dworcu w Wiedniu postrzelił amanta swojej kochanki, a z żoną pokłócił się tak, że korespondencję od niego umieściła w pakiecie zatytułowanym „Listy potwora”. Do niego należała wyspa Santa Caterina (Sveta Catarina) położona naprzeciwko chorwackiego miasta Rovinj, gdzie zachował się jego pałac. Do tego był kosmopolitą, a zarazem ultralojalistą uznającym władzę rosyjską na Litwie i twierdzącym, że miejscowa szlachta nie ma nic wspólnego ze szlachtą znad Wisły.
Jednocześnie dał się poznać jako wybitny kolekcjoner malarstwa polskiego, wypłacający niektórym artystom prywatne pensje. Przy okazji zamawiał u nich autoportrety, dzięki czemu powstał wyjątkowy cykl obrazów. W jego zbiorach, liczących około 200 płócien, znalazły się m.in. Stańczyk Matejki, Babie lato Chełmońskiego i Trumna Chłopska Gierymskiego. Niestety, po jego śmierci w 1926 roku kolekcja uległa rozproszeniu.
Na Rossie spoczął także zmarły w 1929 roku doktor Rafał Radziwiłłowicz. Z zawodu był psychiatrą, a prywatnie szwagrem Stefana Żeromskiego. Podobno to właśnie na jego osobie Żeromski wzorował postać doktora Judyma. Był również najlepszym przyjacielem pisarza, którego wielokrotnie ratował finansowo, a przy okazji bezpłatnie leczył.
Radziwiłłowicz odegrał istotną rolę w wydobyciu Józefa Piłsudskiego z więzienia w Cytadeli Warszawskiej i przeniesieniu go do szpitala psychiatrycznego w Petersburgu. Ucieczka z Cytadeli była praktycznie niemożliwa, natomiast ze szpitala – o wiele łatwiejsza. Aby jednak Piłsudski mógł tam trafić, musiał symulować chorobę psychiczną. Zwrócono się w tej sprawie do Radziwiłłowicza, który zasugerował, by Piłsudski udawał symptomy manii prześladowczej11.
СКАЧАТЬ