Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas страница 16

Название: Star Carrier. Tom 8. Światłość

Автор: Ian Douglas

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-66375-18-5

isbn:

СКАЧАТЬ Dobrze. Ile tego mamy?

      – Kilka tysięcy sztuk. Mieliśmy zdać je na Supra­Quito, ale z uwagi na rozwój sytuacji nie zdążyliśmy.

      Gutierrez nie była zadowolona. Użycie nano-D nie było nielegalne… jeszcze nie. Nie do końca. Podlegało znacznym ograniczeniom. Na tyle, że nakazując wykorzystanie go, Gutierrez ryzykowała karierę.

      Disasemblery nanotechnologiczne były mikroskopijnymi maszynami rozbierającymi na atomy każdą substancję, z jaką się zetknęły. Wydzielały w ten sposób ogromne ilości ciepła. Zaledwie rok wcześniej, w listopadzie 2424, część paneuropejskich sił zbrojnych bez upoważnienia własnego rządu zrzuciła głowice nano-D na stolicę USNA w Columbus w stanie Ohio, aby zniszczyć wrogi północnoamerykański rząd. Budynki, chodniki, infrastruktura podziemna, samochody i ludzie – wszytko to w ciągu paru sekund zostało rozłożone na atomy. W miejscu dawnego centrum miasta znajdowało się teraz idealnie kuliste jezioro o średnicy trzech kilometrów i głębokości pół kilometra. Zginęły miliony ludzi.

      Po tej zbrodni wielu domagało się uderzenia na Genewę. Prezydent Koe­nig powstrzymał żądzę zemsty i wydał rozkaz memetycznego ataku w cyberprzestrzeni, który ostatecznie zapewnił USNA niepodległość od Konfederacji Ziemskiej.

      Ale po Columbus niektórzy politycy domagali się zakazu wszelkiej broni nano-D. Stanowiła śmiertelne zagrożenie, bo zawsze istniała możliwość, że wymknie się spod kontroli. Nano-D zaprogramowano tak, by wyłączało się po upływie pewnego czasu lub określonej liczby cykli rozbiórkowych, ale w razie gdyby program zawiódł, chmura głodnych mikroskopijnych maszyn mog­łaby iść naprzód, pożerając wszystko na swojej drodze. Co gorsza, niewielka zmiana w kodzie sprawiłaby, że z napotkanych atomów tworzyłyby nowe nano-D. Chmura rosłaby i mog­łaby pożreć całą planetę.

      W dwudziestym wieku niektórzy sprzeciwiali się samej idei nanotechnologii. Ostrzegali, że gdyby nanomaszyny zaczęły rozkładać materię na atomy i budować z niej kolejne nanomaszyny, cała Ziemia mog­łaby zmienić się w niekończącej się spirali zniszczenia w „szarą maź”.

      Ale podobnie jak ogień, mimo wszelkich zagrożeń nanotechnologia stała się zbyt użyteczna dla ziemskiego przemysłu, medycyny i ekonomii. Dzięki odpowiednim zabezpieczeniom, kontrolującym proces rozkładu materii, szara maź nigdy nie stała się poważnym niebezpieczeństwem. Ale mimo tych środków ostrożności broń nano-D przez lata ulepszano, aż jej potencjał zniszczenia stał się nieprześcigniony.

      I śmiercionośny dla milionów mieszkańców Columbus.

      Co zrobiłby tu admirał Gray? – pomyślała z niejaką desperacją Gutierrez. „Ameryka” była wyposażona w broń nano-D. Ziemi groziło niebezpieczeństwo większe niż kiedykolwiek. Czy kazałby jej użyć, gdyby zależało to od niego?

      Sarze Gutierrez wydawało się, że zna odpowiedź. Gray zawsze był nieszablonowym taktykiem i korzystał z tego, co miał do dyspozycji, na nowe, często niesamowite sposoby. Dwadzieścia lat wcześniej, jako młody pilot myśliwca, zyskał przydomek „Piachu” dzięki wystrzeleniu rakiet ARTO – antyrakietowej tarczy obronnej – w stronę atakujących okrętów Sh’daar. ARTO były po prostu zbiornikami z piaskiem, które umieszczało się na drodze wrogich rakiet. Innowacją Graya było to, że wystrzelił ten piasek w główne okręty przeciwnika z prędkością zbliżoną do światła.

      Niewiele wrogich jednostek przetrwało tę dziwną bitwę.

      Czy użycie nano-D było mniej moralne niż rzucanie piaskiem rozpędzonym niemal do c?

      Wątpiła, aby Gray widział wielką różnicę.

      – Dobrze. Uzbroić pierwsze dwa pociski nano-D. Działo osiowe. CAG, przekaż pilotom, żeby zeszli z drogi!

      – Tak, kapitanie.

      Zgodnie z najnowszymi regulacjami kapitanowie okrętów powinni uzyskać pozwolenie przełożonych, zanim użyją broni nano-D. Istniała jednak luka w przepisach. Czasami opóźnienie wiadomości przesyłanych z prędkością światła było zbyt wielkie, by wszystko skonsultować z dowództwem.

      Ale… ­jeśli dowódca podjął złą decyzję, miał ogromne kłopoty.

      – Jak daleko od Ziemi znajduje się cel?

      – W tej ­chwili przekracza orbitę Jowisza, kapitanie – odpowiedział sternik. – Ale z ukosa. Jakieś osiem minut świetlnych.

      Innymi słowy, za daleko, żeby pytać o pozwolenie.

      Wzięła głęboki oddech.

      – Powiadomić Ziemię o moich zamiarach wystrzelenia rakiet z nanotechnologicznymi disasemblerami w cel, gdy sytuacja taktyczna stanie się jasna.

      Oznaczało to najpierw strzelanie, potem zadawanie pytań. Ale tak już się zdarzało w przypadku walk w kosmosie.

      Rozdział piąty

      1 lutego 2426

      Nowy Biały Dom

      Waszyngton

      20.45 EST

      – Co ona chce zrobić?

      Prezydent Koe­nig nie był wściekły, tylko zdumiony. Z tego, co wiedział z raportów, odpraw i rozmów z Trevorem Grayem, Sara Gutierrez jawiła się jako osoba ostrożna i raczej konserwatywna. Była bardzo profesjonalna, skrupulatna i przykładnie wypełniała obowiązki.

      Inaczej niż Gray, nie była znana z dramatycznych gestów i niespodzianek. Na pewno nie spodziewał się, że sprawi wrogom nanotechnologiczne piekło.

      – Raport nie zawiera szczegółów, panie prezydencie – odparł Marcus Whitney, szef personelu Białego Domu. – Kapitan Gutierrez po prostu oznajmiła, że użyje tej broni przy jasnej sytuacji taktycznej.

      Koe­nig rozumiał to aż za dobrze. Sam niejednokrotnie znajdował się w podobnym położeniu parę dekad wcześniej, gdy dowodził grupą bojową „Ameryki”. Kapitan okrętu, obserwujący bitwę z odległości sekund czy minut świetlnych, patrzył w przeszłość. Sytuacja taktyczna stawała się „jasna” tylko wówczas, gdy okręt zbliżał się do wroga i uzyskiwał aktualniejsze dane.

      Oczywiście stanowiło to jeszcze większy problem dla dowódców obserwujących zajścia z odległości niemal godziny świetlnej. Gutierrez zapewne już zbliżyła się i oddała śmiercionośną salwę albo miała zrobić to za chwilę, a Koe­nig ani nikt z jego ludzi na Ziemi nie mogli wysłać jej aktualnych rozkazów. Mgła wojny zawsze stanowiła problem dla dowódców na polu bitwy i stała się jeszcze bardziej nieprzenikniona, gdy dodało się wymiar czasu oraz trudności wynikające z komunikacji ograniczonej prędkością światła.

      – Mamy inne okręty bojowe w Układzie Słonecznym – odezwał się admirał Armitage. – „Essex”, „Nowy Jork” i „Kauffman” właśnie opuszczają Supra­Quito razem z grupami wsparcia. „Wariag”, „Putin”, „San Francisco” i „Champlain” właśnie opuściły orbitę Marsa. „Kometa” wystartuje z Ceres za dziesięć minut. Wezwaliśmy z powrotem osiemnaście okrętów patrolowych przy orbicie Neptuna.

      Koe­nig СКАЧАТЬ