Название: Star Carrier. Tom 8. Światłość
Автор: Ian Douglas
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-66375-18-5
isbn:
Starblade Porter zmienił się w kulę rozgrzanej plazmy na chwilę przed tym, jak jednostki pilotowane przez Malone’a i Judith Kelly także przepadły pośród rozbłysków światła i promieniowania.
– Jezu! – krzyknął Lakeland. Jego myśliwiec otarł się o chmurę po eksplozji tego, co wcześniej było myśliwcem Porter, i zaczął koziołkować.
Przez chwilę Meier wpatrywał się w trójkę gasnących gwiazd przed sobą.
Nie…
– BCI, tu Headhunter Jeden! – krzyknął Leystrom. – Jesteśmy atakowani. Powtarzam, Headhunters są atakowani! Proszę o pozwolenie na otwarcie ognia!
– Udzielam pozwolenia, Headhunter Jeden.
– Headhunters, walnijmy w nich wszystkim, co mamy! Szeroki rozstrzał, detonacja przy zbliżeniu! Ma tu być mur pocisków!
Meier kliknął w myślach pulsującą ikonę i wystrzelił dwie zabójcze dla okrętów rakiety klasy Krait-92.
– Fox Jeden w drodze! – krzyknął Meier na kanale taktycznym. Stanowiło to kod dla inteligentnych rakiet.
– Fox Jeden! – zawołała porucznik Pamela Schaeffer. Inni piloci wkrótce oznajmili to samo. Niebo wypełniło się szybkimi pociskami.
Ciemność rozjaśniły białe rozbłyski. Nawet stumegatonowe detonacje nie robiły wielkiego wrażenia w kosmosie. Błysk był jasny, ale o ile głowica nie zmieniła fragmentu okrętu czy innego celu w parę, plazmy było zbyt mało, aby powstała kula ognia, a bez atmosfery nie było fali uderzeniowej. Jednak dzięki zapalnikom zbliżeniowym głowice zmieniały tysiące nadlatujących „świetlików” w rozszerzające się chmury gorącego gazu, w które wpadały kolejne mikrostatki. Przy relatywistycznych prędkościach, nawet kilka atomów gazu potrafiło rozpalić je do postaci gorącej plazmy. Wkrótce rozszerzających się gazowych chmur było dość, aby stanowiły ścianę, z którą zderzały się kolejne świetliki.
Ziemskie myśliwce wciąż wytracały przyspieszenie, unikając niszczycielskiej, rozgrzanej chmury. Obce świetliki nadal nadlatywały, pozornie nieświadome niebezpieczeństwa. W kilku ciągu chwil połowę nieba wypełniły rozbłyski ciepła i promieniowania, gdy zderzały się z gorącym gazem.
Meier walczył jak w transie, klikając w myślach kolejne ikony i wysyłając pocisk za pociskiem w rosnący mur białego płomienia. Był ledwie świadomy pozostałych myśliwców swojej formacji i trzech pozostałych eskadr „Ameryki”. Nie mógł myśleć, nie chciał myśleć – nie o trzech śmierciach, których przed chwilą był świadkiem.
Wtedy zaczęły napływać skojarzenia, których nie potrafił się pozbyć. Malone był jego kumplem od kielicha na przepustce i ciekawym partnerem w nocnych dyskusjach. Co do Kelly i Porter… były jego skrzydłowymi, co stanowiło ważną więź, niezależnie od tego, czy znał je od lat, czy poznał dopiero niedawno.
Każdy pilot wojskowy wie, że to niebezpieczny zawód, jeden z najbardziej ryzykownych na okrętach kosmicznych. Zna ryzyko i szanse przetrwania. Nagła śmierć w kuli ognia albo, co gorsza, przez uduszenie była widmem, które nawiedzało kokpit za każdym razem, gdy pilot startował.
Ale za każdym razem takie wydarzenie stanowiło szok.
– Meier! – usłyszał głos Leystroma. – Uważaj na wektor! Odbij w prawo!
Rozproszył się tylko na chwilę i zaczął spadać w gasnącą kulę plazmy.
– Przyjąłem – odpowiedział. Zauważył, że AI myśliwca próbowała zwrócić jego uwagę. Pozwolił elektronicznemu umysłowi odwrócić osobliwość napędu i ostro zmienić kurs.
Myśliwce nadal wystrzeliwały rakiety typu Krait, rzucając kolejne nuklearne głowice na nadchodzący rój świecących mikrostateczków. Tymczasem najgęstsza część roju świetlików zderzyła się ze ścianą plazmy, dodając do niej świeże, poruszające się szybko szczątki.
Wkrótce jednak obce, mierzące centymetr czy dwa jednostki zmieniły taktykę i zaczęły lecieć dookoła ściany wybuchających gazów zamiast poprzez nią. W ciągu kilku sekund ziemskim myśliwcom groziło otoczenie przez rój.
– Wycofać się! – zawołał Leystrom. – Wszyscy się wycofać!
TC/USNA CVS „Ameryka”
Obrzeża Układu Słonecznego
Godzina 19.20 TFT
Kapitan Sara Gutierrez siedziała na mostku „Ameryki” i obserwowała wygenerowany komputerowo obraz na głównym ekranie. Podobny obraz wyświetlił się w jej głowie, ale zamknęła to okno. Wolała patrzeć własnymi oczami niż bezpośrednio przez mózg. Nie była pewna, dlaczego tak jest, chociaż podejrzewała, że jakaś perwersyjna część jej umysłu chciała się zdystansować od danych, by móc obiektywnie je przetworzyć. Admirał Gray nazwałby ją staroświecką, ale sam był prymem nieufającym implantom i AI, więc przyganiał kocioł garnkowi.
Cholera… brakowało jej admirała na mostku flagowym. Dlaczego dowództwo musiało zabrać go z „Ameryki”?
Grafika przed nią przedstawiała rój z Rozety jako wielką, wściekłą dłoń. Jej palce zaciskały się wokół małych niebieskich znaczników symbolizujących eskadry myśliwców. W każdej chwili mogły zostać całkowicie otoczone.
– CAG! – zawołała. – Zabierzcie ich stamtąd!
– Pracuję nad tym, kapitanie! Są strasznie szybkie!
– Przypominam pani, kapitanie – odezwał się Dean Mallory, starszy oficer taktyczny dowodzący BCI – że obraz spóźnia się o niemal dwadzieścia minut.
– Wiem, wiem – burknęła. – Cholera, Keating, podprowadź nas bliżej!
– Aye, aye, ma’am – odparł sternik. – Jeszcze subiektywne pięć minut.
Zawiłości walki przy prędkościach relatywistycznych sprawiały, że Gutierrez kręciło się nieco w głowie. Na szczęście AI okrętu świetnie sobie z nimi radziła. „Ameryka” wystrzeliła myśliwce, gdy znajdowała się mniej niż pięć jednostek astronomicznych od celu. Doleciałyby około 17.20. W ciągu czterdziestu minut „Ameryka” zbliżyła się na nieco poniżej dwóch jednostek astronomicznych – piętnaście minut świetlnych.
Oznaczało to, że lotniskowiec odbierał telemetrię przesłaną przez eskadry myśliwców piętnaście minut wcześniej. Oglądali teraz transmisję z przeszłości.
Kapitan Gutierrez i załoga mostka ujrzeli więc zniszczenie trzech należących do VFA-211 myśliwców i teraz patrzyli, jak „Headhunters” się wycofują. Walka zapewne już się rozstrzygnęła, ale „Ameryka” miała zobaczyć wynik za kolejne osiem minut. Okręt wciąż leciał w stronę najbliższej utarczki z prędkością nieco poniżej siedmiu dziesiątych c.
– Kapitanie? – w głowie dowódcy odezwał się spokojnie Mallory. – Nie wiemy, jak nasze СКАЧАТЬ