Название: Władcy czasu
Автор: Eva Garcia Saenz de Urturi
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Исторические детективы
Серия: Trylogia Białego Miasta
isbn: 978-83-287-1332-1
isbn:
– Spodziewałem się manekina w habicie zakonnicy – powiedziałem.
– Manekina? O ile mi wiadomo, nie wystawialiśmy żadnego habitu – odparła zdziwiona.
Pokazałem jej zdjęcie, które wysłała mi Estíbaliz. Patrzyła na nie z zainteresowaniem.
– To prawda, wygląda jak zdjęcie z naszego muzeum. Musiało to być na jakiejś wystawie czasowej. Pracuję tu od kilku miesięcy, wiem, że czasem eksponaty się zmienia, żeby nie narazić ich na zniszczenie. Przykro mi, ale nie umiem panu pomóc. Proszę zapytać o to Ramira Alvara, on najlepiej orientuje się we wszystkich tych sprawach.
Zadzwonił telefon przewodniczki.
– Proszę mi wybaczyć, muszę odebrać – powiedziała.
Nagle zobaczyłem księdza i Esti przeciskających się pomiędzy szklanymi witrynami i na moich oczach kradnących z nich wiosła. Psotny Alvar zdjął też ze ściany zalotną parasolkę ozdobioną haftem. Chyba nawet nie zauważyli mojej obecności, zaaferowani tym, co robili, jak ryby w akwarium, którym obojętni są przechodzący obok ludzie. Potem prześlizgnęli się przez maleńkie tylne drzwi i w mgnieniu oka zniknęli mi z oczu. Dziesięć minut później żegnałem się z przewodniczką pod zwieńczonymi ostrołukiem drzwiami do wieży. Nie chciałem dzwonić do Estíbaliz, miałem nadzieję, że podczas tego tête-à-tête uzyska dla nas jakieś cenne informacje.
Zobaczyłem ich, przechodząc przez otaczający wieżę trawnik. To, co ujrzałem, tak bardzo nie pasowało do współczesnej rzeczywistości, że miałem wrażenie, że spoglądam na jakąś starą pocztówkę. Ksiądz w odświętnych szatach przytrzymywał parasolkę nad głową Estíbaliz, która wiosłowała powoli, śmiała się od czasu do czasu i bez wątpienia doskonale się bawiła.
Estíbaliz skręciła i zaczęła wiosłować trochę szybciej. Chwilę potem przybili do brzegu.
– Niestety musimy wracać do pracy. Bardzo dziękuję za przejażdżkę – powiedziała, wyskakując z łódki na brzeg.
– Do zobaczenia więc, Aestibalis – odparł ksiądz, uśmiechając się do niej.
Zauważyłem, że Alvar miał na kolanach mój egzemplarz Władców czasu. Czekałem na jakąś obietnicę zwrotu, która jednak z jego ust nie padła.
Już mieliśmy się z nim żegnać, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałem, nie myśląc o tym, że nie powinienem rozmawiać w obecności Alvara.
– Peña? Coś się stało?
– Musisz przyjechać, szefie. Dwie siostry. Sądzę, że zostały zamurowane.
Zamarłem na dźwięk tych słów. Nie powinienem był powtarzać tego na głos. Wiem, że nie powinienem. Ale nawet policjantom czasem się zdarza zareagować po ludzku. A przerażenie wygrywa z profesjonalizmem.
– Jak to dwie siostry zamurowano? Znaleźliście ich zwłoki? – wyjąkałem.
Esti pytała mnie wzrokiem, o co chodzi. Musiałem odejść kawałek, miałem wrażenie, że świat zawalił mi się na głowę.
– Nie, nie! Żyją. Jesteśmy z Milán w mieszkaniu, z którego dochodził brzydki zapach. Stoi tu wybudowana niedawno ściana z cegieł. Kiedy weszliśmy, jakiś głosik zaczął wzywać pomocy. Przedstawiła się jako Oihana Nájera, młodsza z sióstr. Na miejsce jadą strażacy i karetka, zaczynamy rozwalać mur.
– Zadzwoń po techników kryminalistyki – poleciłem. – Niech każdy, kto tam wejdzie, używa rękawiczek i ochraniaczy na buty. To co najmniej porwanie i usiłowanie zabójstwa.
– Zrozumiano. Za ile będziecie?
– Jesteśmy w Ugarte, czterdzieści kilometrów od Vitorii. Daj zgodę na rozwalenie muru, musimy za wszelką cenę ocalić życie dziewczynek.
11
ULICA CUCHILLERÍA
UNAI
Wrzesień 2019
W drodze do Vitorii Esti musiała bardzo się starać, żeby nie przekroczyć dozwolonej prędkości. Byliśmy zdenerwowani, skupieni na swoich mrocznych rozmyślaniach, ale pełni nadziei. Odczuliśmy ulgę, jaką odczuwa się, odczepiając zdjęcie zaginionej osoby z korkowej tablicy w gabinecie.
To ja musiałem przerwać milczenie.
– Co wyciągnęłaś od naszego młodego papieża? – zapytałem.
– Nic a nic, przez cały czas robi uniki. Nie powiedział niczego, czego by nie chciał powiedzieć. Próbowałam bezpośrednich pytań. Zmienia temat i nie odpowiada. Nic z niego nie wyciągniemy, dopóki znajduje się na swoim terenie. Zachowuje się jak udzielny pan na włościach. Jest w swoim naturalnym środowisku. Kontroluje sytuację, pozwala nam tylko obserwować.
– Co proponujesz? Wydawca mówi, że nie wychodzi z wieży.
Esti wzruszyła ramionami.
– Trzeba go wyciągnąć z nory.
– Myślisz, że ci się uda? – zapytałem. – Masz jakiś pomysł?
Moja partnerka długo nie odpowiadała.
– O czym myślisz? – naciskałem, zmęczony jej milczeniem.
Nie mogłem znieść ciszy, wariowałem od niej. Nie chciałem myśleć o tym, co nas czeka: o tej ścianie i dwóch przerażonych dziewczynkach za nią.
– O siostrach Nájera – skłamała, żeby zmienić temat. – Dobrze, że żyją. Jak można być takim sukinsynem, żeby zamurować dwie dziewczynki?
– Nie czytałaś powieści, Esti?
– A ty znów to samo. Nie, Kraken, nie miałam czasu.
– Zrozumiałabyś lepiej, co się dzieje wokół. To absolutny priorytet. Jeśli ci się uda, zacznij ją czytać dziś wieczór. Zrobisz to?
– Dobrze, ale odłóż na bok cholerną fikcję i zajmij się dwoma dochodzeniami, które właśnie prowadzimy.
Chyba że to jedno i to samo dochodzenie, pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na głos. Jak miałem jej wyjaśnić swoje obawy? Na to było jeszcze za wcześnie.
– On nie jest raczej autorem tej powieści – powiedziała Esti.
– Nie byłbym tego taki pewien. Ma we własnej bibliotece wszystkie materiały potrzebne w procesie dokumentacji. Zauważyłaś, jak zareagował, kiedy go o to zapytaliśmy?
– Tak, to było dziwne – przyznała. – Na początku temat w ogóle go nie interesował. Odniosłam wrażenie, że ma ochotę wyrzucić nas za drzwi. Potem zobaczył coś w książce i palcem zaznaczył tę stronę. Kiedy poszliśmy po wiosła, położył ją na biurku СКАЧАТЬ