Wygrane marzenia. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wygrane marzenia - Diana Palmer страница 4

Название: Wygrane marzenia

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: Wyoming Men

isbn: 978-83-276-4691-0

isbn:

СКАЧАТЬ oswoił się z jej zapachem, a kiedy na nią spojrzał, zmierzwiła mu sierść na grzbiecie.

      – Cześć, pięknisiu – powiedziała łagodnie. – Aleś ty śliczny!

      Oparł o nią łeb, wdzięczny za okazywaną czułość.

      – Lubisz psy? – spytała Janey.

      – Uwielbiam. Gdy byłam mała, mieliśmy syberyjskiego husky. Nazywał się Mukluk i był mistrzem ucieczki. Uciekał tak często, że tata nic, tylko wciąż go szukał – roześmiała się.

      – Lubię tę rasę, ale mamy też sporo kotów – wyznała z westchnieniem Janey. – Dlatego nie możemy mieć husky. Tata mówi, że mogą być groźne dla małych zwierząt.

      – To prawda, przynajmniej tak było w przypadku Mukluka – oznajmiła z uśmiechem Karina. – Ilekroć wchodził do domu, musieliśmy zamykać kota w pokoju. Mukluk uwielbiał go gonić.

      – Dietrich jedynie liże nasze koty – zachichotała Janey.

      – Jest uroczy.

      Ich uwagę przykuł odgłos silnika. Obok wozu Kariny zaparkował duży czarny SUV i wysiadł z niego mężczyzna. Był postawny, miał lekko oliwkową cerę i kruczoczarne włosy wystające spod kowbojskiego stetsona. Jego ciemnobrązowe oczy i posępne oblicze zdradzały ponury charakter, który aż kłuł w oczy. Ubrany był w skórzaną kurtkę z frędzlami i czarnymi koralikami, które podkreślały jego szerokie ramiona i atletyczną budowę.

      – A ty coś za jedna? – spytał, piorunując Karinę wzrokiem.

      Jego ostry ton kompletnie zbił ją z tropu.

      – To Karina – odparła z uśmiechem dziewczynka, niezrażona obcesowością rosłego mężczyzny. – Będzie moją towarzyszką.

      Mężczyzna podszedł bliżej, a Karina cofnęła się o krok. Wyglądał onieśmielająco.

      – Nazywam się Karina. Karina Carter – odezwała się, wyciągając niepewnie rękę. – Miło pana poznać, panie… – Zaczęła szukać w pamięci nazwiska, speszona jego nieprzyjazną postawą. – Panie Torrance – wydukała wreszcie.

      Przechylił głowę i zmrużył oczy, przyglądając się jej badawczo. Jasne blond włosy, zapewne długie, upięła w kok z tyłu głowy. Miała jasnoszare oczy, drobną sylwetkę średniego wzrostu i wygodne ubranie, które wyglądało jak z drogiego salonu. Do tego solidne buty, przy czym jedna stopa tkwiła w ortezie. No i stała wsparta na lasce.

      – Jak chcesz się zajmować dzieckiem, skoro sama ledwie chodzisz? – spytał szorstko.

      – Panie Torrance, może się mylę, ale nie sądzę, żeby pańska córka chciała uciekać… nawet przede mną – zauważyła nieco żartobliwie.

      Chrząknął gardłowo.

      – To prawda, ona nie z tych, co uciekają. – Zmrużył oczy i spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Dlaczego ubiegasz się o tę pracę?

      – Bo niedługo nie będę mieć za co żyć – odparła szczerze.

      Na jego męskich, mocno zarysowanych ustach pojawił się cień uśmiechu.

      – Jak myślisz, Janey? – spytał córkę.

      – Podoba mi się – odpowiedziała.

      Zawahał się, ale tylko na chwilę.

      – Zanim kogoś zatrudnię, muszę go sprawdzić. – Uniósł brwi, gdy Karina spojrzała na niego z lekkim niepokojem. – Tylko pobieżnie. Nie obchodzi mnie, czy ściągałaś na teście z matematyki w szóstej klasie – dodał, dając jej do zrozumienia, że nie będzie kopał zbyt głęboko w jej przeszłości.

      Poczuła ulgę. Nie chciała, żeby wiedział, kim była. Straciła wszystko, co miała.

      – Nigdy nie ściągałam – odpowiedziała cicho.

      – Czemu mnie to nie dziwi? – rzucił w zadumie. – Będziesz musiała tu zamieszkać – oświadczył nagle, a potem podał kwotę, która wprawiła ją w niemałe zdumienie. Będąc u szczytu kariery, przywykła do luksusów i podróżowania pierwszą klasą, ale takiej sowitej pensji się nie spodziewała.

      – Czy to nie za dużo? Za opiekę nad dzieckiem? – spytała, bo chciała być w porządku.

      – Janey potrafi zaleźć za skórę – odparł zdziwiony pytaniem kandydatki do pracy. Nikt jeszcze nie zwrócił mu uwagi, że zbyt hojnie wynagradza swoich ludzi.

      – To prawda – ochoczo przytaknęła Janey.

      – No i ma hopla na punkcie łyżwiarstwa figurowego – dodał, ciężko wzdychając. – Nie jestem w stanie wybić jej tego z głowy, więc będziesz musiała zawozić ją codziennie po szkole na lodowisko.

      – Któregoś dnia będę sławna – stwierdziła Janey z szerokim uśmiechem. – Tata mówi, że jak będę ćwiczyć i pokażę, że jestem zaangażowana, to na jesieni załatwi mi trenera. – Zmarszczyła brwi i spytała niepewnie: – Zaangażowana?

      – Tak. Zaangażowana. Czyli taka, jaka nie byłaś, kiedy koniecznie chciałaś się nauczyć gry na pianinie i po dwóch miesiącach zrezygnowałaś – odparł Torrance.

      – Bo za dużo czasu spędzałam w domu – wyjaśniła z westchnieniem. – A ja wolę być na powietrzu.

      – Pobierałam kiedyś lekcje pianina. Przez sześć lat – oświadczyła z uśmiechem Karina. – To było coś, co uwielbiałam, ale… – Już chciała powiedzieć, że bardziej kochała łyżwy, jednak się powstrzymała. – Ale tak jakby z tego wyrosłam – dokończyła.

      W głębi duszy miała nadzieję, że dziewczynka nie śledziła igrzysk olimpijskich. Ale z drugiej strony ona i Paul tylko raz brali w nich udział, i to trzy lata temu, a od mistrzostw świata, w których zdobyli złoto, minął już prawie rok. Poza tym starali się unikać rozgłosu. Choć to trudne w tym sporcie, dbali o swoją prywatność. No i Karina znana była w tym światku jako Miranda Tanner. Powinno być dobrze. Tak sądziła.

      – Janey ogląda wszystkie transmisje z zawodów łyżwiarskich – oznajmił Torrance. – Od całych dwóch miesięcy – mruknął do córki, która wyszczerzyła się w uśmiechu.

      Karina odetchnęła. Dziewczynka dopiero złapała bakcyla. Szanse, że ją rozpozna, były niewielkie.

      – I teraz dzień w dzień jeździmy na lodowisko. Prowadzi je była olimpijska trenerka, która je kupiła i wyremontowała. Ale nie mam czasu wozić Janey tam i z powrotem, a nie ufam żadnemu mężczyźnie – zaznaczył dość enigmatycznie. – Dlatego od teraz będzie to twoje zadanie.

      Serce jej przyśpieszyło nie tylko z obawy, że trenerka, o której mówił, może ją znać, ale też przez to, co powiedział o jej nowym zadaniu.

      – Znaczy się, dostałam tę pracę?

      – СКАЧАТЬ