Od kultury "ja" do kultury "siebie". Roma Sendyka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Od kultury "ja" do kultury "siebie" - Roma Sendyka страница 11

Название: Od kultury "ja" do kultury "siebie"

Автор: Roma Sendyka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Философия

Серия: HORYZONTY NOWOCZESNOÅšCI

isbn: 978-83-242-2583-5

isbn:

СКАЧАТЬ kilka przykładów decyzji innych tłumaczy, którzy (np. Marek Macko tłumacząc Zen Buddhism and Psychoanalisis Ericha Fromma121) podobnie starają się służyć dwóm bogom: zdroworozsądkowej intuicji przekładania „zwykłego” słowa „ze słownika wyrażeń codziennych” na podobnie zwyczajny ekwiwalent i potrzebie działania terminem, a więc pojęciem abstrakcyjnym. W efekcie mnożą się nieuchronne niekonsekwencje, nawiasy, ukośniki i warianty122.

      Jaźń, do której przekonywał Krzemiński, słusznie powołując się na uzasadnienia o charakterze historycznym, nie jest tą translacją, która od razu przekonuje, jednak argument ustabilizowania się terminu w słowniku polskiej socjologii jest decydujący. Nie zmienia to faktu, że jaźń wydaje się jednak skojarzeniem wyraźnie niekompatybilnym z ogólnym123 zakresem terminu self w interakcjonizmie – jaźnią Trentowskiego rządzi transcendencja, termin ma wyraźny religijny (właściwie ezoteryczny) charakter, nie ma w nim żadnego odniesienia do społecznego i zmiennego istnienia jednostki.

      Historia przetworzenia powszedniego elementu komunikacji językowej, jakim jest w języku angielskim dyskutowany termin, na określenie ze słownika nauk społecznych wskazuje ponadto na intencje wytworzenia „terminu bliskiego doświadczeniu”124 w sensie Geertzowskim, a tej motywacji trudno szukać w polskim terminie odziedziczonym po Trentowskim. Jako słowo, a także jako koncept, romantyczna jaźń nie spełnia nie tylko warunku naturalności. Gubi sens użycia takiej a nie innej formacji gramatycznej (zwrotność). Co więcej, nie jest w stanie konotować podkreślanej przez interakcjonizm teraźniejszości, tym-czasowości self. Jaźń powstała przez dodanie do podstawy „ja” przyrostka „-źń” na wzór słów „bojaźń”, „przyjaźń”. Ponieważ słowniki etymologiczne wskazują XIV i XV wiek jako czas pierwszego zapisu słów o takiej konstrukcji, można uznać tę formację za mocno zakorzenioną, by nie powiedzieć – pradawną. Innymi słowy – Trentowski zaproponował neologizm-archaizm, co współgrało z jego ideą przedwiecznego pierwiastka boskiego reprezentowanego przez jaźń w człowieku. Płaszczyzna czasowa, do której metaforycznie odnosi się self, jest najzupełniej odmienna. Chodzi o radykalne teraz.

      Trentowski używał – nawiasem mówiąc – także innego terminu z „zaimkowej” rodziny: Sobistość (mein Selbst). Definiował ją jako synonim jaźni oznaczający „bycie mną samym, w najściślejszym znaczeniu tego wyrazu, moją istotą”125. W tym samym zdaniu przy okazji podawał, że jaźń to das Ich – co odsyła z kolei do tradycji logiki Fichteańskiej i najogólniejszego rozumienia tego terminu jako „świadomej siebie części ja”. Tak zdefiniowana jaźń egzystuje w następnym, tym razem bardzo szerokim zakresie znaczeniowym, stając się rodzajem metakognicji, o jakiej pisał Jerome Bruner126 i jaką odnaleźć można w rozmaitych uogólniających kompendiach filozoficznych127.

      f) siebie, samotne i nieznane

      Z dostępnej tradycji, o której mówiłam na początku, pozostaje mi więc jedynie sobie i siebie – zwracam się więc w stronę tego najbardziej oczywistego, ale i najmniej wyrazistego spolszczenia self w formie zaimka zwrotnego. Zachowanie „zwrotności” uznaję za ważne za Charlesem Taylorem, który pisał, że społeczna geneza podmiotowości zakłada sytuację rozmowy, a „wspólna przestrzeń tworzona przez rozmówców, którzy łączą swe perspektywy”128, jest wytwarzana i podtrzymywana właśnie przez owe niepozorne, pozbawione siły terminu filozoficznego „słowa zwrotne”. Przyznaję, że nie ujawniłam jeszcze jednego teoretyka, którego należało włączyć do grona zainteresowanych zaimkiem self. Wyciągam więc moją ostatnią kartę, posługując się dłuższym cytatem:

      To samotne i nieznane siebie, od którego przedziela nas tak mało, tak niedostrzegalnie mało, takie pogardy godne nic, sztuczka kaligraficzna, flores stylu, nieuchwytny stryszek, na którym się trzyma ten tak pewny i niezawodny świat. […] Kto widział chwile tym, czym były, sam czas, który przeminął, a dziś ja nie wiem, kiedy jestem do niego podobny, a kiedym maską tylko – a wszystko to zawisło od rzeczy drobnej, od cienia rzeczy, czegoś, co jest niczym. Nic stanęło między mną i mną: ono przesłoniło mi to moje siebie; ono tylko jest, a moje samo ja zabłąkało się w nim, w tym, czego nie ma prawie, co jest tak nieznaczne, tak niewiele. Prawie nic, a może nic zupełnie, bo nie wiadomo, kiedy jesteśmy w granicach podobieństwa, a kiedy poza nim, tam, kędy zaczyna się już kaprys bezwzględny, wykrzywiający się grymas życia, nie udający już niczego pozór129.

      Powyższy fragment pochodzi oczywiście z Głosów wśród nocy, z eseju Charles Lamb Stanisława Brzozowskiego, i tworzy centrum jednego z najbardziej zagadkowych i fascynujących tekstów polskiej eseistyki, mającego od samego początku żarliwych wyznawców. Ostap Ortwin pisał:

      Studium o Lambie, arcydzieło intuicji i subtelności krytycznej, najwiotsza, najstrzelistsza ze wszystkich, jakie kiedykolwiek wysnuł, tkanina myśli muślinowo zwiewnych, pierzchliwych wymykających się i nieuchwytnych, tających mnóstwo niesamowitych przemilczeń, przędziwo kontemplacji duszoznawczej, uwite z obłocznie bezcielesnych przeczuć, najmisterniejsze, najkruchsze może, najbardziej uduchowione i z ciężaru gatunkowego wyzwolone studium literackie, jakie w ogóle literatura polska posiada130.

      Pominąwszy młodopolską stylistykę, diagnoza Ortwina wydaje się w swych głównych punktach aktualna131. Charles Lamb nie tylko w mojej prywatnej antologii eseistyki stanowi wybitny (jeśli nie najwybitniejszy w literaturze polskiej) przykład realizacji gatunku, dysponujący nieograniczoną wręcz przestrzenią do działań interpretatora. Pomiędzy tajemnicami i zamilczeniami tego tekstu umiejscowione zostało ponadto owo zagadkowe słowo i niezweryfikowane pytanie, w gruncie rzeczy centralne dla moich rozważań: „Dobry Boże, kto zna to ʻsiebieʼ, kto wie, czym jest ono?”.

      5. SIEBIE BRZOZOWSKIEGO (1911)

      W przestrzeni Głosów wśród nocy zapisywany kursywą termin siebie pojawia się wcześniej niż w eseju o Lambie. W Kryzysie w literaturze rosyjskiej czytamy: „W namiętności pragniemy nie rozkoszy, nie siebie, lecz czegoś, co nas męczy i przykuwa” (s. 190; wszystkie podkreślenia od autora); w Maurycym Barrèsie – „Jest więc tak, że samym sobie przyglądamy się niejako, nie jesteśmy sobą, nie jesteśmy przynajmniej sobą całkowicie” (s. 203); w studium o Maurycym Mochnackim – „mamy samych siebie z pewną ustaloną sumą właściwości, wydających się nam po prostu cząstką naszej istoty” (s. 237). Wydaje się, że całe Głosy wśród nocy można przeczytać jako swoisty, rozwijany nie zawsze wprost traktat o problemie autentyczności i odniesienia jednostki do siebie132. Fascynacja angielskim pisarzem, urodzonym prawie równo sto lat przed autorem Idei, różniącym się od Brzozowskiego nieomal w każdym aspekcie tak biografii, jak i twórczości133, rodziła się z dostrzeżenia przez polskiego filozofa szczególnych właściwości w pozornie mało specyficznej, mało emocjonującej i nadmiernie wielomównej eseistyce Lamba. Jej odrębność polegałaby na СКАЧАТЬ



<p>121</p>

E. Fromm, D.T. Suzuki, R. De Martino, Zen Buddhism and Psychoanalysis, Harpercollins, New York 1970 (pol. Buddyzm, zen i psychoanaliza, tłum. M. Macko, Rebis, Warszawa 2006).

<p>122</p>

A. Żabicka, Pojęcie jaźni…, op. cit., s. 35.

<p>123</p>

Podkreślam słowo ogólny – poszczególni teoretycy, zwłaszcza James, jak o tym już pisałam, pozwoliliby kojarzyć ich idę self z pierwiastkiem transcendentalnym.

<p>124</p>

C. Geertz, Z punktu widzenia tubylca. O naturze antropologicznego rozumienia, [w:] idem, Wiedza lokalna, tłum. D. Wolska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2005. Tekst ten również dotyczy koncepcji jaźni, tym razem w rozumieniu odmiennym od konceptualizacji świata zachodniego.

<p>125</p>

B. Trentowski, Myślini…, op. cit., s. 80.

<p>126</p>

„Twierdzi się zazwyczaj, przynajmniej w klasycznych tekstach filozoficznych, że self powstaje z naszej zdolności odnoszenia się do naszych czynów” – J. Bruner, Actual Minds…, op. cit., s. 67.

<p>127</p>

Za modelowy przykład może służyć praca Tadeusza Kobierzyckiego (Filozofia osobowości. Od antycznej teorii duszy do współczesnej teorii osoby, Eneteia, Warszawa 2001), której rozdział Koncepcje jaźni relacjonuje teorie dotyczące ja od Kartezjusza, Leibniza, Hume’a i Kanta przez Hegla, Husserla, Bergsona, po Freuda, Junga i Allporta. Por. też np. S. Guttenplan, A Companion to the Philosophy of Mind, Blackwell, Oxford 1993; J. Dancy, E. Sosa, A Companion to Epistemology, Blackwell, Oxford 1992; J. Kim, E. Sosa, A Companion to Metaphysics, Blackwell, Oxford 1994. Jak pisze David Hugh Mellor, filozof ze szkoły analitycznej, udzielenie odpowiedzi na pytania „co to znaczy być jaźnią, a w szczególności co to znaczy być własną jaźnią (oneself)” jest „wiecznie aktualnym zadaniem dla wszystkich szkół filozoficznych”. Trudno więc byłoby dowodzić tezy swoistości rozważania o self w ramach socjologii. Oczywiste jest, że formułowane od końca XIX wieku teorie nierozerwalnie splecione są z tradycją wypracowaną w nurcie badań filozoficznych. Synkretyczność badań i interdyscyplinarny charakter problemu potwierdza Mellor, pisząc: „Nasze rozumienie jaźni jest w nieunikniony sposób zależne od tego, co dzieje się nie tylko na terenie filozofii, ale również w społeczeństwie, w religii, w moralności i na terenie nauk przyrodniczych, psychologicznych i społecznych”. D.H. Mellor, Filozofia analityczna i jaźń, [w:] Filozofia brytyjska u schyłku XX wieku, red. P. Gutowski, T. Szubka, tłum. R. Majeran, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1998, s. 419.

<p>128</p>

Ch. Taylor, Źródła podmiotowości…, op. cit., s. 71.

<p>129</p>

S. Brzozowski, Głosy wśród nocy. Studia nad przesileniem romantycznym kultury europejskiej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2007, s. 256 – podkreślenie słowa siebie pochodzi od Brzozowskiego.

<p>130</p>

O. Ortwin, Przedmowa, [w:] S. Brzozowski, Głosy wśród nocy…, op. cit., s. 37. Dalej cytaty z Głosów wśród nocy za wydaniem z 2007 roku. Korzystam z tego tomu mimo podzielania zastrzeżeń Joanny Orskiej (Prawy do lewego, „Teksty Drugie” 2008, nr 4, s. 111 i nn.), dotyczących zwłaszcza kwestii wtórności opracowania w stosunku do istniejącego wydania Biblioteki Narodowej (Eseje i studia o literaturze, t. I–II, red. H. Markiewicz, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1990). W wydaniu redagowanym przez Henryka Markiewicza esej Charles Lamb znalazł się niestety tylko we fragmentach.

<p>131</p>

Mimo laudacji Ostapa Ortwina, niewiele do tej pory napisano o tym tekście. Analizował go Andrzej Zawadzki (Nowoczesna eseistyka filozoficzna w piśmiennictwie polskim pierwszej połowy XX wieku, Universitas, Kraków 2001, s. 195 i n.), wcześniej Wanda Krajewska (Związki Brzozowskiego z literaturą angielską, [w:] Wokół myśli Stanisława Brzozowskiego, red. A. Walicki, R. Zimand, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1974).

<p>132</p>

Według Agaty Bielik-Robson (Romantyzm, niedokończony projekt. Eseje, Universitas, Kraków 2008) Brzozowski w Głosach wśród nocy rozpoznaje nowoczesne przeświadczenie o „stałej obecności uwarunkowania ‘Ja’ przez otaczający je ‘nieludzki’ świat” (Romantyzm…, op. cit., s. 81) i wzywa na świadków tych nielicznych romantyków, którzy „oparli się pokusie transcendentalizmu” (ibidem, s. 83–84). Jeśli uznajemy antycypacyjny, przewidujący ruch Brzozowskiego za otwarcie dyskusji o podmiocie nowoczesnym, tym istotniejsze – powtórzę raz jeszcze – może okazać się wypróbowywanie w ostatnich tekstach nowej formuły podmiotu w formie zaimka zwrotnego.

<p>133</p>

Co może łączyć autora: wyrazistego, krytycznego, twórcę manifestów i polemik, nieustającego w walce o światopogląd, wypowiadającego się skomplikowaną frazą, terminologicznie i poprzez przytoczenia uwikłaną w dyskurs filozoficzny, filozofa kultury i ucznia Nietzschego, ideologa pracy i czynu – najogólniej – zaangażowanego diagnostyka życia idei i losów nowoczesności z Elią – bohaterem/personą tekstów Lamba? Kreacja ta była – jak twierdzą krytycy – zasadniczą przyczyną sukcesu esejów, które zazwyczaj stanowiły monologi starego kawalera, trochę dziwaka, trochę wiecznego dziecka, dobrotliwego obserwatora drobiazgów życia, miłośnika codzienności i troskliwego opowiadacza o rzeczach małych, zwyczajnych, pogodnie melancholijnego samotnika kochającego towarzystwo i unikającego wszelkich ostatecznych tez – charming, old-fashioned – jak najczęściej go określano. Celem Elii było pocieszyć, rozśmieszyć – aż po burleskę – jak to się dzieje, gdy czytamy The Dissertation upon Roast Pig (pol. Rozprawa o pieczonym prosięciu, tłum. M. Heydel, „Dwutygodnik” 2013, nr 100), wzruszyć – jak w sentymentalnym tekście zatytułowanym Old China. Zasługą Lamba było trwałe rozdzielenie eseistyki z ideologią i pragmatycznym pouczeniem (Bacon, Addison) i połączenie jej z nieskrępowaną grą wyobraźni i pamięci (spod znaku Thomasa Browne’a). Lamb zmienił też tradycyjne adresowanie tego gatunku – pisał jakby rozmawiał z bliskim znajomym, konwersacyjnie, lekko, obejmując tym samym znacznie szersze audytorium niż jego poprzednicy (znów: Bacon). Można by się więc spodziewać, że cytowanie Lamba będzie w pracy Brzozowskiego raczej refutacją (por. A. Mencwel, Stanisław Brzozowski. Kształtowanie myśli krytycznej, Czytelnik, Warszawa 1976, s. 415). Istotnie, pewna część tekstu poświęcona została „przezwyciężeniu” postawy konsolacyjnej Lamba i zakorzenieniu jej – konkretnie – w katolicyzmie spod znaku Johna Henry’ego Newmana.