Szalona noc. Christina Lauren
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szalona noc - Christina Lauren страница 3

Название: Szalona noc

Автор: Christina Lauren

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788381167413

isbn:

СКАЧАТЬ się, jakby to było, gdyby naprawdę pojawił się w moim pokoju. Nazwałam go Razor Fish. Wyobrażałam sobie, że mój Razor w ogóle nie przejmowałby się stanem mojej szafy, tylko kazał ruszyć tyłek i zacząć o coś walczyć”.

      Dziś jednak ta odpowiedź wydaje się nie na miejscu.

      – Byłam wkurzona – przyznaję. – Uważałam, że wszyscy dorośli to albo złamasy, albo łamagi – widzę, jak Austin lekko otwiera zielone oczy, po czym wypuszcza powietrze i nieznacznie kiwa głową. – Byłam zła na mojego tatę, że nie potrafi się pozbierać, i na mamę, za jej tchórzostwo. Na pewno dlatego właśnie wymyśliłam sobie Razora Fisha: to szorstki facet, nie zawsze rozumie Quinn, ale w głębi ducha kocha ją i chce, żeby ktoś się nią opiekował. Rysowanie go, pokazywanie, jak początkowo Razor nie rozumie jej człowieczeństwa, ale potem szkoli ją do walki i w końcu przechodzi na jej stronę… uciekałam do tej opowieści w nagrodę, kiedy po pozmywaniu naczyń i odrobieniu lekcji siedziałam sama wieczorami.

      W pokoju zapada cisza, a ja znów czuję potrzebę, by ją zagłuszyć.

      – Podobało mi się, kiedy Razor zaczynał doceniać siłę Quinn, zupełnie nietradycyjną. Quinn jest drobna i cicha. Nie ma budowy amazonki. Dysponuje znacznie subtelniejszymi siłami: jest spostrzegawcza. Ufa sobie bez zastrzeżeń. Chcę dopilnować, by to znalazło się w adaptacji. W książce jest wiele przemocy i akcji, ale Razor nie doznaje olśnienia dotyczącego Quinn, kiedy ona uczy się zadawać ciosy. Olśni go dopiero wtedy, kiedy Quinn mu się sprzeciwi.

      Rzucam spojrzenie na Benny’ego – to najbardziej otwarta wypowiedź o moim życiu, na jaką się zdobyłam. Widzę jego wyraźne zaskoczenie.

      – Ile miałaś lat, kiedy twoja matka odeszła? – zagaduje Austin. Zachowuje się tak, jakby oprócz nas w pokoju nie było nikogo; łatwo udawać, że tak faktycznie jest, bo wszyscy znieruchomieli.

      – Dwanaście. Tuż po tym, jak tata wrócił z Afganistanu.

      Po tych słowach w pokoju zapada martwa cisza. W końcu Austin wzdycha.

      – Miałaś naprawdę przerąbane.

      W końcu wybucham śmiechem.

      Austin znów przechyla się do mnie i nadal wbijając we mnie wzrok, mówi:

      – Uwielbiam tę opowieść, Lola. Uwielbiam jej bohaterów. Mam scenarzystę, który zrobi z tego perełkę. Znasz Langdona McAffee’ego?

      Kręcę głową, zakłopotana, gdyż z jego tonu wnioskuję, że powinnam znać to nazwisko. Austin jednak macha niedbale ręką.

      – Jest świetny. Wyluzowany, inteligentny i zorganizowany. Chce napisać scenariusz razem z tobą.

      Otwieram usta na tę niespodziankę – ja miałabym zostać współautorką scenariusza? – ale wydobywa się z nich tylko nieartykułowany, zdławiony dźwięk.

      Austin wciąż gada, nie zwracając uwagi na moje osłupienie.

      – Chcę, żebyśmy dużo rozmawiali, zgoda? – już kiwa głową, jakby chciał mnie skłonić do odpowiedzi. – Chcę zrobić z tego film twoich marzeń – po czym znów pochyla się do mnie i mówi: – chcę, by spełniło się twoje marzenie.

      – Opowiedz mi wszystko ze szczegółami – mówi Oliver. – Nie jestem pewny, czy za pierwszym razem mówiłaś po angielsku.

      Ma rację. Odkąd, już gadając, weszłam do jego sklepu z komiksami „Downtown Graffick”, niemal nie zrobiłam przerwy na złapanie oddechu – nie wspominając już o umiejętności składania słów. Na mój widok Oliver uniósł wzrok, a potem jego sympatyczny uśmiech powoli zmienił się w wyraz dezorientacji, kiedy zaczęłam wyrzucać z siebie potoki nieskładnych słów i emocji, zalewając nimi jego i cały sklep. Dwie godziny jazdy z L.A. do domu spędziłam, rozmawiając przez telefon z tatą i próbując ogarnąć jakoś umysłem resztę spotkania. I tak niewiele to dało, gdyż tutaj, opowiadając o tym ludziom, których najbardziej lubię, znów czuję się jak w nierealnym świecie.

      W ciągu ośmiu miesięcy naszej przyjaźni Oliver chyba jeszcze nie widział mnie w takim stanie: mamroczącej, zdyszanej i bliskiej łez z nadmiaru przytłaczających mnie emocji. Szczycę się tym, że jestem zrównoważona i nawet wśród przyjaciół zachowuję spokój, więc próbuję wziąć się w garść, ale to cholernie trudne.

      Z moich dziecięcych pomysłów

      powstaje

      film.

      – Dobrze – zaczynam od nowa, biorąc głęboki wdech i powoli wypuszczając powietrze. – W zeszłym tygodniu zadzwonił do mnie Benny z wiadomością, że pojawiła się możliwość adaptacji filmowej.

      – Myślałam, że wysłał propozycję…

      – Wiele miesięcy temu – przerywam. – Zgadza się. Jak widać, przed wybuchem zawsze panuje cisza, prawda? Bo rano, w drodze z jego biura do ich biura powiedział mi, że prawa do filmu sprzedały się po zaciętej bitwie… – przyciskam dłoń do czoła. – Rany, jestem spocona. Spójrz na mnie, jestem mokra.

      Oliver rzeczywiście spogląda na mnie, łagodniej już, śmieje się, po czym lekko kręci głową i znów zerka na pudełko, które właśnie otwiera nożem.

      – Niewiarygodne, Lola. Mów dalej.

      – Wygrali Columbia i Touchstone – informuję. – Pojechaliśmy do nich, poznałam już kilka osób.

      – No i? – Oliver spogląda na mnie, wyjmując z kartonu stos książek. – Robią wrażenie?

      – No… – przerywam, przypominając sobie chwilę, kiedy Austin z powrotem zajął się pozostałymi osobami; wtedy spotkanie zamieniło się w chaos skrótów i wydawanych półszeptem poleceń typu „sprawdzić kalendarz Landgona, żeby jak najszybciej zacząć pracę nad scenariuszem” albo „sprawdzę, czy do dwunastej zdołamy przenieść P&L do Mitchell”. – Chyba tak. Dwie kobiety były dość wycofane i usztywnione, ale główny producent, Austin Adams, jest naprawdę przemiły. Byłam tak przytłoczona tym wszystkim, że nie wiem, ile do mnie dotarło – przesuwam dłońmi po włosach i unoszę głowę do sufitu. – To jakieś szaleństwo. Film!

      – Film – powtarza Oliver, a kiedy znów przenoszę na niego wzrok, widzę badawcze spojrzenie jego tajemniczych, ciepłych niebieskich oczu.

      Oliver oblizuje wargi, a ja muszę spojrzeć gdzie indziej. Oliver to mój były mąż, zaś w tej chwili podoba mi się skrycie, ale to uczucie zawsze pozostanie nieodwzajemnione: nasze małżeństwo nigdy nie było prawdziwe. Był to jedynie wybryk w Las Vegas.

      Oczywiście pozostałe dwie pary, które również spotkały się i pobrały w Vegas – nasi przyjaciele Mia i Ansel oraz Harlow i Finn – są w tej chwili szczęśliwymi małżeństwami. Jednak Oliver i ja co jakiś czas (zwłaszcza kiedy się wstawimy) lubimy komplementować siebie nawzajem jako jedyna para, która z pochopnego ślubu w Vegas wybrnęła jak normalni ludzie: następnego dnia pożałowała bezmyślności, unieważniła ślub i przeżyła kaca. Biorąc pod uwagę dystans emocjonalny, jaki Oliver zawsze okazuje, jestem pewna, że to on z nas dwojga szczerze chwali nasz wybór.

СКАЧАТЬ