Kordian. Juliusz Słowacki
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kordian - Juliusz Słowacki страница 4

Название: Kordian

Автор: Juliusz Słowacki

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия:

isbn: 9788379035090

isbn:

СКАЧАТЬ co się stwarza.

      DIABLI

      Już gotowy! mimo czary

      Wyszedł jakiś człowiek godny,

      Złe w tym kotle były wary,

      Płyn za rzadki lub za chłodny.

      SZATAN

      To nic – to nic! takich trzeba

      Biednym ludziom rzucać z nieba;

      Będą przed nim giąć kolana,

      Jest to stara twarz Rzymiana,

      Na pieniądzu wpół zatarta.

      Dajmy mu na pośmiewisko

      Sprzeczne z naturą nazwisko;

      Ochrzcijmy imieniem Czarta.

      Teraz puśćcie! niechaj leci!

      DIABLI

      Lepszy będzie człowiek trzeci.

      SZATAN

      Teraz z konstelacji raka

      Odłamać oczy i nogi,

      Dodać kogucie ostrogi

      I z trwożliwego ślimaka

      Oderwane przednie rogi...

      Cóż tam w kotle?

      DIABLI

      Ktoś z rycerzy.

      SZATAN

      Wódz! chodem raka przewini,

      Jak ślimak rogiem uderzy,

      Sprobuje – i do skorupy

      Schowa rogi, i do skrzyni

      Miejskiej zniesie planów trupy,

      Czekając, aż kur zapieje.

      Rzucić w kocioł Lachów dzieje,

      Słownik rymowych końcówek;

      Milijon drukarskich czcionek,

      Sennego maku trzy główek.

      Coż tam?

      DIABLI

      Starzec, jak skowronek,

      Zastygły pod wspomnień bryłą,

      Na pół zastygłą, przegniłą.

      Poeta – rycerz – starzec – nic,

      Dziewięciu Feba sułtanic

      Eunuch...

      SZATAN

      Przyśpieszajmy dzieła,

      Bo z tamtej krakowskiej wieży

      Słyszę dzwon rannych pacierzy;

      W powietrzu się rozpłynęła

      Woń kadzideł katedralnych.

      CZAROWNICA

      Przeklęte wasze dzieło! Wicher diablej mowy

      Rozczesał z mojej chaty włos słomianej głowy;

      Czy mi na nią dachówek dacie z hostii mszalnych?

      Zawierucha wierzbowe gałązki obrywa,

      Ludzie nie znajdą rószczek na kwietną niedzielę.

      SZATAN

      Milcz, padalcze! – Czas upływa,

      Twórzmy razem wielkich wiele.

      Co nakażę, rzucać w tygle.

      Rdzę pozostałą

      Na Omfalii igle,

      Od krwią wilgotnych Herkulesa palców;

      Z rdzy się narodzi niemało

      Wymuskanych rycerzy – ospalców –

      DIABLI

      Tłum, tłum, tłum poleciał na ziemię

      Jak chmura...

      SZATAN

      Spieszmy nowe tworzyć brzemię,

      Nim jutrznia błyśnie ponura;

      Nim się żywioły ochłodzą,

      Rzucić język Balaama oślicy;

      A ci, co się z niego wyrodzą,

      Narodowej się chwycą mównicy.

      Mówców plemię...

      DIABLI

      Tłum! tłum! tłum poleciał na ziemię

      Jak zwichrzone szpaków stado.

      SZATAN

      Widzicie tę postać bladą,

      Z mętów kotła już na pół urodną;

      Twarz uwiędła i wzrok w czarnym kole;

      Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,

      Wiecznie dławi księgarnie i mole;

      I na krzywych dwóch nogach się chwieje

      Jak niepewne rządowe systema.

      Chce mówić; posłuchajmy, co na świat posieje?...

      TWÓR

       pokazując z kotła głowę

      Czy lepiej, kiedy jest król? czy kiedy go nie ma?...

      SZATAN

      Precz z tym sfinksem, co prawi zagadki!

      Sam jej diabeł rozwiązać nie umie;

      Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,

      Oplątaną w dziejowe wypadki;

      Niech СКАЧАТЬ