Название: Samobójstwo
Автор: Wiktor Suworow
Издательство: PDW
Жанр: Историческая литература
Серия: Historia
isbn: 9788378180388
isbn:
Dlatego i tym razem nie mogło skończyć się inaczej niż kompromitacją. I tak się też stało. Uczeni, generałowie i marszałkowie wzięli się za łby, obrzucali się niewybrednymi epitetami, zmarnowali kupę państwowych pieniędzy, ale z pisania nic nie wyszło. W 1991 roku miały się ukazać dwa pierwsze tomy. Czytelnicy podpisali talony na subskrypcję, wpłacili pieniądze, dostali jednak figę z makiem. Tak wyglądała pierwsza rosyjska piramida finansowa. Para poszła w gwizdek, a forsa nie wiadomo gdzie.
Na tym sprawa ucichła.
I wszystko wydaje się jasne. Pierwsza próba napisania historii wojny zakończyła się sześciotomową bajeczką. Druga wypadła jeszcze gorzej. Trzecia okazała się żałosnym fiaskiem. Jak na razie, dalszych prób stworzenia oficjalnej historii wojny jakoś nikt nie podejmuje.
Wyraźnie potwierdza to regułę: im dalej, tym gorzej. Im więcej dowiemy się o wojnie, tym trudniej będzie stworzyć jej historię. Doszliśmy do tego, że trzeba było zaniechać pisania oficjalnej historii, porzucić rozpoczęte przedsięwzięcie, jak budowę drogi Salechard–Igarka, która poprzez bagna, tundrę i wieczną zmarzlinę prowadziła… donikąd.
Pora się chyba zastanowić, w czym tkwi problem. Wojna była święta, wielka, wyzwoleńcza, a dopasowanie do niej jakiejkolwiek wersji wciąż się nie udaje. Coś tu najwyraźniej nie gra. Worek trudno podnieść, bo niejedno w nim szydło, lecz tysiące. I wychodzą z worka, sterczą na wszystkie strony. Wstyd i hańba. Wszyscy agresorzy dawno już napisali historię wojny. Mają oficjalną historię Niemcy, mają Japończycy – dziewięćdziesiąt sześć tomów. A u nas – ani rusz.
Moim zdaniem jeszcześmy w ogóle nie zaczęli. Uważa się, że chruszczowowskich sześć tomów, breżniewowskich dwanaście, gorbaczowowskich dziesięć to nieudane próby. Moim zdaniem nie ma podstaw do takiego stwierdzenia. Tych wielotomowych edycji nie można uznać za próby, choćby nawet nieudane, gdyż a priori przyjęto założenie, by uciekając się do wszelkich możliwych sposobów, całą sprawę zamącić, a nie rozjaśnić. Naukową metodologię zastąpiono kuglarskimi sztuczkami, a jedynym celem było pisanie tak, by, broń Boże, nie odkryć jakichś tajemnic.
Jeśli dyrektor Zakładów Cukierniczych im. Czerwonego Października ma prawo posługiwać się pieczątką „Termin ważności – trzy miesiące”, to znaczy, że tak jest wygodnie Zjednoczeniu Przemysłu Cukierniczego i właściwemu ministrowi, i komuś stojącemu jeszcze wyżej. Nam pozostaje tylko wgryzać się w stwardniałe na kamień czekoladki, choć z góry wciąż płyną napomnienia, by podwyższać jakość produkcji.
Jeśli marszałków i akademików upoważniono do tego, by ogłupiali nas łamigłówkami i szaradami jeżącymi się od procentów i współczynników, to znaczy, że władzy było wygodnie, abyśmy żywili się ochłapami ze świątecznego stołu, uwieńczonymi laurami i nagrodami historyków, choćby ci nie wiadomo jak gorliwie zachęcali się nawzajem do pisania prawdy i tylko prawdy.
Nie narzucam nikomu swojej opinii, każdy może wyciągnąć wnioski sam, ale moja wizja przyszłości jest taka: historii wojny, którą rozpętał Związek Radziecki, określanej czasami jako święta, nie uda się napisać.
Nigdy.
Po prostu dlatego, że nie mogą istnieć dwie prawdy.
[13] Historia Wielkiej Wojny Narodowej…, t. 1, s. 583.
[14] Ibid., s. 584.
[15] Ibid., s. 585.
[16] Ibid., s. 605.
[17] „Wojenno-istoriczeskij żurnał”, nr 12/1989, s. 95.
[18] Sowietskije Wojenno Wozdusznyje Siły w Wielikoj Otieczestwiennoj wojnie, Wojenizdat, Moskwa 1968, s. 13.
[19] Historia Wielkiej Wojny Narodowej…, t. 1, s. 490.
[20] „Krasnaja zwiezda”, 26 grudnia 1996.
[21] „Woprosy istorii”, nr 6/1988, s. 33.
[22] Podczas obrony Moskwy 28 żołnierzy 316. Dywizji Piechoty generała I. Panfiłowa miało zniszczyć 18 czołgów hitlerowskich. Prawie wszyscy zginęli, ale zatrzymali natarcie (przyp. tłum.).
Rozdział 3
Kto pisał naszą historię
Historia ZSRR (prawdziwa historia) w całości składa się z tajemnic.
Tajemnice te w przeważającej części bardzo nieprzyjemnie zaskakują.
„MOSKOWSKIJ KOMSOMOLEC”, 27 PAŹDZIERNIKA 1994
I
Przez wiele lat ostrożnie dopytywałem się u wyższych rangą, dlaczego historia wojny jest u nas okryta tajemnicą. Dlaczego nie wolno zagłębiać się w ten okres dziejów? Czemu istnieją dwie wersje dziejów wojny? I jak to możliwe, żeby obie były prawdziwe?
Otrzymywałem zawsze tę samą odpowiedź: nasi wrogowie także mają swoje tajemnice.
Ano właśnie! Przecież to wrogowie. Burżuje, krwiopijcy, złoczyńcy, imperialiści, podżegacze, wyzyskiwacze robotników, wieszają Murzynów na latarniach, wywołują zaborcze wojny – rzeczywiście mają co ukrywać. Ale my? Wyzwoliciele? Czy mamy brać przykład z podżegaczy? I dlaczego tylko zły przykład? Można by wszak od nich sporo się też nauczyć. Skoro mamy ich naśladować, bierzmy wszystko, również to, co dobre. Brytyjski szeregowy na przykład otrzymuje żołd wystarczający na to, by urlop spędzić nad Morzem Śródziemnym lub na słonecznych atlantyckich plażach. Nie wspomnę o szeregowych, ale czy na przykład nasz rosyjski podoficer może za swój żołd wypocząć w Monte Carlo?
A więc przeklęci imperialiści ukrywają przed światem swoje mroczne dyplomatyczne intrygi, tajne porozumienia, szpiegowskie sukcesy. Nigdy jednak nie przychodziło im do głowy trzymać w tajemnicy liczby czołgów i samolotów, które pół wieku temu zostały zniszczone w czasie działań wojennych lub wylądowały w demobilu.
II
Historia to łańcuch powiązanych ze sobą i wzajemnie uwarunkowanych wydarzeń. My jednak znamy tylko oddzielne fakty, wypadki lub ich fragmenty. Zadaniem badacza jest złożyć z rozsypanych kości szkielet, ze skorup – wazę, z potrzaskanych odłamków – posąg, z poszczególnych faktów – całościowy obraz przeszłości.
Najważniejsze są w tej pracy upór i dociekliwość. A także uczciwe podejście. Gdy te warunki są spełnione, wówczas wszystko układa się jak należy, idzie łatwo i prosto.
Jednakże ta natchniona łatwość towarzyszy badaczowi tylko do chwili, gdy popełni on pierwszy błąd – nieważne, przypadkowo czy rozmyślnie. Jeśli się tak stanie, jeśli okruch rozbitej mozaiki znajdzie się nie na swoim miejscu, od razu wszystko przestaje się układać. Podobnie w arytmetyce, jeżeli w toku obliczeń opuściliśmy gdzieś zero, dalej nic się nie będzie zgadzało, a końcowy wynik okaże się kompletną bzdurą.
Nasza historia, zwłaszcza zaś historia wojny, nie ma charakteru naukowego, gdyż nic się w niej nie zgadza, jedno nie wynika z drugiego. To właściwie stek coraz większych nonsensów. СКАЧАТЬ