Название: Samobójstwo
Автор: Wiktor Suworow
Издательство: PDW
Жанр: Историческая литература
Серия: Historia
isbn: 9788378180388
isbn:
Nie lepsza jest informacja o tym, że liczebność brygad powietrznodesantowych wzrosła dwukrotnie. W szkole uczyliśmy się przecież słynnego powiedzenia: „Dajcie mi punkt oparcia…” Ale nasza oficjalna historia została napisana tak, by go nie dać. Gdybyśmy się dowiedzieli, ile było tych brygad i jak były liczne, stanowiłoby to już jakiś punkt wyjścia. Pomnożylibyśmy te liczby przez dwa i uzyskali konkretną informację. Ale mamy do czynienia z samymi niewiadomymi. Może mieliśmy w kraju jednego żołnierza wojsk powietrznodesantowych, a potem było ich dwóch? W takiej sytuacji nawet dziesięciokrotny wzrost liczebności nie zmieniłby niczego. Ale jeśli ich było ze sto tysięcy, cóż, wtedy…
Słowem, jeśli dociekliwy czytelnik przyjmie, że liczba żołnierzy wojsk powietrznodesantowych w ZSRR równała się x, i pomnoży ją przez dwa, otrzyma w wyniku 2x.
V
Swego czasu, w okresie chruszczowowskiej obfitości wszelkich dóbr, wystawszy trzy godziny w kolejce, kupiłem pudełko czekoladowych cukierków. Kiedy je otworzyłem, okazało się, że cukierki już od dawna są niejadalne. Jasna sprawa – stosy tych pudełek przechowywano w magazynach przez wiele lat. Postanowiłem się dowiedzieć, ile konkretnie. Zacząłem szukać daty produkcji na pudełku. Nie znalazłem. Nie podano też, kiedy upływa termin ważności produktu. Zamiast daty widniała na pudełku różowa pieczątka: „Termin ważności – trzy miesiące”. Ciekawe, jak je obliczyć wobec braku wszelkich konkretnych danych.
Najpierw pomyślałem, że to zwykła głupota. Potem uświadomiłem sobie, że to dla producenta bardzo wygodne. I że nie jest to wcale głupota ani bezmyślność. To bezczelność.
Tego rodzaju bezczelność była właśnie podstawowym atrybutem działania Biura Politycznego, KC, Agitpropu, wysługujących się im bohaterów, marszałków i akademików – twórców niezapomnianego sześciotomowego dzieła. Oto następna stronica: „Oddziały i związki lotnictwa Marynarki Wojennej składały się w 45,3% z lotnictwa myśliwskiego, w 14% – z bombowego, w 9,7% – z torpedowego, w 25% – z rozpoznawczego, a w 6% – z lotnictwa specjalnego”[15]. I znów przypis: Centralne Archiwum Państwowe Marynarki Wojennej ZSRR, zespół 864, rejestr 1, teka 172, karta 87.
Prawdziwie naukowe podejście. Ale czego właściwie konkretnie się dowiedzieliśmy? Ile samolotów liczyło lotnictwo morskie? Czy było silne, czy słabe? Jeśli powiem wam, że wczoraj wieczorem wysączyłem 97,8% zapasu alkoholu, jaki miałem w domu, i dodam stosowne zaświadczenie, że istotnie tak się sprawa miała, nie będziecie od tego mądrzejsi. Nadal nie będziecie wiedzieli, czy wypiłem jedną butelkę, dwie, czy pięć. A może pół beczki gorzały? Z drugiej strony, cała moja rezerwa mogła przecież sprowadzać się do paru łyków na dnie zapomnianej butelki. Co nam dają procenty od niewiadomej?
A teraz o siłach powietrznych w ogóle, nie tylko Marynarki Wojennej: „Przygotowanie wojsk lotniczych do wojny było niedostateczne, chociaż nowe samoloty radzieckie pod wieloma względami przewyższały niemieckie. Samolotów tych jednak było mało, około 22% ogólnej liczby posiadanych przez lotnictwo okręgów pogranicznych”[16].
Procenty od niewiadomej liczby x mogą poruszyć jedynie wyobraźnię głupca. Przyjmijmy, że jeden człowiek wydaje na jedzenie sto procent swoich dochodów, a drugi setną część procenta. Który z nich lepiej się odżywia? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że sto procent to więcej niż setna część procenta. To znaczy wydaje się tak głupcowi. My natomiast spytamy: Sto procent jakiej sumy? Setną część procenta od jakiej kwoty? Żebrak w przejściu podziemnym wydaje na jedzenie sto procent swoich dochodów. Milioner zaś, choćby nie wiem ile pieniędzy przepuszczał na luksusowe bankiety w pałacach i na pokładach jachtów, nie straci więcej niż marną, nieznaczną cząstkę swej fortuny.
I jeszcze jedna opowieść o człowieku ubogim: w jego mizernym portfelu giełdowym znajduje się zaledwie 4,8% akcji Gazpromu. Co za nędza! Ale jeśli przeliczyć te procenty na miliardy dolarów, zaczniemy o nich myśleć całkiem inaczej.
Zdawałoby się, że rzecz nie wymaga dalszych wyjaśnień. Na nieszczęście jednak po obu stronach Atlantyku znalazło się dość durniów, którzy powtarzają zgodnym chórem: Zaledwie 22% radzieckich samolotów stanowiły nowoczesne maszyny! Zaledwie 22%! Och, ten przerażający stalinowski brak przygotowania do wojny!
Nieszczęsne procenty straszą w setkach prac naukowych i monografii. I jak dotąd nikt nie zadał prostego pytania: O ile większą liczbę czyni stalinowskich 22% niż hitlerowskich 100%? Czy nie prościej przejść od procentów i tabliczki mnożenia do realnych, konkretnych liczb?
Nie odkrywam tu Ameryki – operowanie w pracy naukowej procentami od nieznanych wielkości to zwykła szarlataneria. Cała nasza oficjalna historia wojny, począwszy od chruszczowowskich sześciu tomów, a na wspomnieniach Żukowa skończywszy, poprzez podręczniki szkolne i akademickie, pełna jest procentów, które nie dają żadnego pojęcia o realnych liczbach. Tak, niestety, wygląda prawda, towarzysze uczeni i autorzy wspomnień.
Zawodowi wojskowi operują nie procentami, lecz konkretną liczbą myśliwców, samolotów torpedowo bombowych, bombowców, czołgów, armat, krążowników. I te właśnie dane umieszczają w dokumentach, które potem odkłada się do archiwum. Zawsze też są to liczby okrągłe, a nie jakieś ułamki, jako że jedna trzecia samolotu nie może latać, podobnie jak 43,3% krążownika nie może pruć morskich fal. Tymczasem jakieś stare pierniki, zarywając noce, zaszyfrowują proste dane swoimi ulubionymi procentami. I wychodzi z tego coś, czego redaktorzy słynnego Radia Erewań nigdy by nie wymyślili. Oto przykład. Stały czytelnik „Wojenno istoriczeskogo żurnała” zapytuje: Jaki jest nakład waszego pisma? Za oknami kwitła akurat pierestrojka i głasnost, krążyły nawet pogłoski, niczym nieuzasadnione, jakoby sam Gorbaczow obiecał, iż pozwoli niekiedy mówić prawdę. I oto redakcja naszego pisma, odurzona jawnością i swobodą, uskrzydlona powiewem przebudowy, odpowiedziała swemu czytelnikowi: „Jeśli średni nakład miesięczny z 1988 roku przyjąć za 100%, to w roku 1989 wyniesie on 369,3%, a w styczniu roku 1990 – 593,3%”[17].
Na pozór wydaje się, że tylko zgłębianie tajemnic wojskowych to zajęcie dla niepoprawnych romantyków. Ale spróbujcie przetłumaczyć na ludzki język owe „593,3%”.
VI
Opasłe, wielotomowe dzieła na temat wojny to zaledwie wierzchołek hałdy, na którą składają się wspomnienia wojenne i niezliczone prace historyków. Całe zespoły doktorów i generałów pisały traktaty o działaniach sił powietrznych i wojsk pancernych, o rozwoju strategii i taktyki w toku wojny, o przemyśle i transporcie, o wojskach łączności i saperach, o spadochroniarzach i wojskach kolejowych. I wszyscy wpadli na pomysł, żeby wszelkie konkretne informacje osnuć mgłą nieprzeniknionej tajemnicy. Owe wspomnienia i traktaty to cała masa nierozwiązywalnych zagadek. Zadajmy na przykład pytanie o liczbę myśliwców w lotnictwie okręgów przygranicznych. Otrzymamy ścisłą odpowiedź: 59%[18]. Tak napisał poważny zespół autorski, złożony z bohaterskich generałów Wojskowych Sił Powietrznych, pracujący pod kierownictwem wybitnego specjalisty.
Żeby te procentowe szarady zbytnio nie znużyły czytelnika, nasi iluzjoniści stosują również inne sposoby zawoalowania informacji. Oto na przykład wielkość produkcji amunicji w Niemczech w 1939 roku wyrażono nie liczbą pocisków karabinowych oraz granatów artyleryjskich i moździerzowych, nie w tysiącach ton, lecz w milionach marek[19]. Ale do karabinu maszynowego potrzebne są naboje, do moździerza czy haubicy – granaty. W żadnym wypadku nie da się ich zastąpić markami. A więc mówmy o nabojach i granatach, nie o markach! Nie wiem, ile marek kosztował jeden nabój, СКАЧАТЬ