Żydzi. Piotr Zychowicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Żydzi - Piotr Zychowicz страница 8

Название: Żydzi

Автор: Piotr Zychowicz

Издательство: PDW

Жанр: Историческая литература

Серия: Historia

isbn: 9788380627246

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Dlaczego?

      Jak bowiem zidentyfikować tych pół-Żydów? Ze względu na ich głęboką asymilację jedynym sposobem było dokonanie bardzo szczegółowych badań genealogicznych przodków wszystkich żołnierzy! A więc przeanalizowanie ksiąg urodzeń i zgonów, uzyskanie dostępu do archiwów parafialnych oraz sądowych, sprawdzenie rejestrów cmentarnych. Skoro w armii służyło 17 milionów żołnierzy, urzędnicy, aby wyśledzić te 150 tysięcy, musieliby sprawdzić pochodzenie ponad 150 milionów ludzi! Rodziców, dziadków i pradziadków. Byłby to prawdziwy biurokratyczny horror. A przecież trwała wojna, więc urzędy i tak miały kupę roboty.

      Jak więc próbowano zidentyfikować żydowskich żołnierzy?

      Na ogół zwoływano oddziały na apel i mówiono: „Baczność, pół-Żydzi wystąp!”. Wielu ludzi pozostało więc w Wehrmachcie do końca wojny tylko dlatego, że wtedy, w 1940 roku, stało w miejscu. Tyle wystarczyło. Zresztą oficerowie, nawet jeśli wiedzieli, że mają w oddziale żołnierzy pochodzenia żydowskiego, na ogół o tym nie meldowali. Po prostu ignorowali rozkaz.

      Dlaczego?

      Bo uważali ich za dobrych żołnierzy. Więzi, jakie powstały na polu bitwy między tymi mężczyznami, były silniejsze niż ideologia. Przelewali razem krew. Ten, kto nie brał udziału w wojnie, tego nie zrozumie. Oficerowie wyrzucali więc rozkaz Hitlera do kosza. Modelowym przykładem był feldmarszałek Erwin Rommel. W Afrikakorps żydowskim pochodzeniem w ogóle się nie przejmowano. Dla Rommla liczyło się tylko to, czy ktoś jest dobrym żołnierzem. W Afryce u jego boku walczyli bowiem Włosi i jego doświadczenia z nimi były po prostu koszmarne.

      Byli jednak żołnierze, których udało się wytropić i wyrzucić z Wehrmachtu. Jak na to reagowali?

      Dla wielu z nich była to prawdziwa tragedia. W jednej ze swoich książek cytuję list napisany przez młodego oficera. Stwierdził w nim, że w momencie, gdy musiał zdjąć mundur, zawalił się cały jego świat. Wojsko było dla niego całym życiem. Kochał to, co robił, kochał Niemcy i po prostu nie mógł się pogodzić z tym, że jego ojczyzna potraktowała go tak tylko dlatego, że w jego żyłach płynęła „zła” krew. Dla takich żołnierzy był to wielki dramat.

      Jednak bywało też chyba inaczej.

      To prawda. Postawy były różne, szczególnie po rozpoczęciu wojny ze Związkiem Sowieckim i po pierwszych niemieckich porażkach. Wielu żołnierzy, którzy walczyli w tym piekle, widzieli śmierć swoich kolegów, głodowali i marzli na kość, marzyło o wydostaniu się z frontu. Wielu pół-Żydów uznało, że rozkaz o wyrzuceniu ich z wojska spadł im z nieba. Gdy tylko udowodnili, że są żydowskiego pochodzenia, natychmiast odsyłano ich do Rzeszy.

      To chyba nie było zbyt przyjemne?

      Znowu kolejny paradoks historii. Gdyby Hitler wygrał wojnę, niemieccy pół-Żydzi zapewne podzieliliby los Żydów. Zostaliby wymordowani w komorach gazowych. Podczas wojny niemieccy pół-Żydzi byli poddawani rozmaitym szykanom, ale ich nie eksterminowano. Byli względnie bezpieczni. Żołnierze, którzy zostali wyrzuceni z armii i wrócili do domu, mogli więc pracować, uczyć się, chodzić na randki z dziewczynami. Mogli przeżyć. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale bycie pół-Żydem było najlepszą kategorią, jaką można było mieć w niemieckim wojsku. To był bilet do domu. Dopiero pod sam koniec wojny Hitler zaczął wysyłać pół-Żydów do obozów pracy.

      Wróćmy do żydowskich żołnierzy Wehrmachtu. Wygląda na to, że nie różnili się zbytnio od żołnierzy wszystkich innych armii na świecie.

      Oczywiście. Byli wśród nich tacy, którzy marzyli o wydostaniu się z frontu, byli też tacy, którzy chcieli się bić do ostatniej kropli krwi. Choćby oficer artylerii okrętowej Paul Ascher, który dostał się do niewoli po zatopieniu okrętu Admiral Graf Spee. Uciekł zza drutów, przedostał się do Niemiec i wrócił do Kriegsmarine, gdzie trafił na słynnego Bismarcka. Inny przykład – pułkownik Ernst Bloch. Został wyrzucony z wojska za żydowskie pochodzenie, ale pod koniec wojny zaciągnął się do Volkssturmu i bił się z bolszewikami w 1945 roku pod Berlinem. Również wielu innych żydowskich żołnierzy po usunięciu z szeregów armii robiło wszystko, aby dostać się do niej z powrotem. Jeden z nich starał się o to rok. Wreszcie dostał zgodę… w czerwcu 1941 roku. Poległ w pierwszych dniach operacji „Barbarossa”.

      Jak udało mu się uzyskać tę zgodę?

      Otóż gdy na mocy rozkazu Hitlera zabrano się do tropienia Żydów w wojsku, pojawił się pewien problem. Byli to żołnierze, którzy w kampanii polskiej i francuskiej zostali bohaterami. Dostali wysokie odznaczenia, zostali ciężko ranni, wykazali się męstwem w boju. Hitler uznał, że nie można ich wyrzucić z wojska, że to byłaby… niewdzięczność. Stworzono więc specjalną procedurę, w wyniku której żydowski żołnierz mógł się ubiegać o warunkową zgodę na pozostanie w armii (Genehmigung). A wyjątkowi szczęśliwcy mogli liczyć nawet na certyfikat niemieckiej krwi (Deutschblütigkeitserklärung). Wszystkie podania w tej sprawie były rozpatrywane osobiście przez Adolfa Hitlera.

      Ile Hitler wydał takich zezwoleń?

      Dobre kilka tysięcy.

      Ile?!

      Tak, wydaje się to niewiarygodne. Adolf Hitler, choć miał na głowie prowadzenie wojny światowej i rządzenie Niemcami, naprawdę całymi godzinami analizował te wnioski oraz ferował wyroki. A niektóre podania miały po sto stron! Można by od biedy zrozumieć, że osobiście rozpatrzyłby prośbę jakiegoś generała, ale on zajmował się nawet prośbami szeregowców i kaprali! Oglądał ich zdjęcia (osoby o niearyjskim wyglądzie nie miały szans na jego zgodę, nawet jeżeli odznaczono je trzema Krzyżami Żelaznymi), analizował drzewa genealogiczne. Nie ma chyba lepszego dowodu na to, że ten człowiek był całkowicie opętany swoimi niedorzecznymi rasowymi fobiami. To była obsesja.

      Mówi pan, że wielu żydowskich żołnierzy ukrywało swoje pochodzenie. Było to chyba jednak bardzo trudne, większość była obrzezana.

      Weterani, z którymi rozmawiałem, twierdzili, że nie stanowiło to większego problemu. Na ogół na komisjach wojskowych, a później w koszarach mówili, że usunęli sobie napletki z powodów higienicznych. Jeden z żołnierzy, Helmuth Kopp, opowiedział mi, że zapytany o brak napletka powiedział, iż jako dziecko miał zakażenie związane ze zbyt wąskim napletkiem. I lekarz mu go usunął. Inny weteran, gdy zapytałem go o tę intymną sprawę, odrzekł: „Na froncie wschodnim mieliśmy ważniejsze rzeczy do roboty, niż gapić się na swoje członki”.

      Co żydowscy żołnierze Wehrmachtu wiedzieli o Holokauście?

      To był kolejny pogląd, który musiałem zweryfikować podczas moich badań. Gdy je zaczynałem, byłem przekonany, że wszyscy Niemcy dokładnie wiedzieli, co się działo w obozach zagłady. Okazało się jednak, że tak nie było. Udało mi się dotrzeć do około 100 weteranów. Każdy z nich stracił w Holokauście średnio po siedmiu–ośmiu krewnych. A mimo to nie mieli pojęcia, co się działo. Proszę pamiętać, że nawet Żydzi, którzy stali w kolejce do komór gazowych w Auschwitz-Birkenau, nie wiedzieli, co ich czeka. A więc co dopiero zwykli żołnierze służący gdzieś na froncie wschodnim.

      Na froncie wschodnim mogli jednak zobaczyć działania Einsatzgruppen. Musiały do nich dochodzić jakieś pogłoski.

      Zgoda, na froncie wschodnim widzieli masowe rozstrzeliwania. Większość tych żołnierzy uważała jednak, że to straszne, ale mimo wszystko jednostkowe СКАЧАТЬ