Ogród bestii. Jeffery Deaver
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogród bestii - Jeffery Deaver страница 4

Название: Ogród bestii

Автор: Jeffery Deaver

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Jeffery Deaver

isbn: 9788376487595

isbn:

СКАЧАТЬ chwili Paul zapytał:

      – Kogo, Siegela?

      Ze wszystkich obecnych hersztów mafii najniebezpieczniejszy był Bugsy Siegel. Prawdziwy psychopata. Paul widział krwawe skutki jego brutalności. O jego napadach szału krążyły już legendy.

      – Posłuchaj, Paul – odezwał się Gordon z wyrazem pogardy na twarzy. – Prawo zabrania zabicia obywatela Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie prosilibyśmy cię o coś takiego.

      – To nie łapię, o co tu chodzi.

      – Sytuacja wygląda trochę jak na wojnie – wyjaśnił senator. – Służyłeś w wojsku…

      Zerknął na Avery’ego, który wyrecytował:

      – Pierwsza Dywizja Piechoty, Pierwsza Armia Amerykańska, Amerykańskie Siły Ekspedycyjne. Saint Mihiel, ofensywa w Argonnach. Brałeś udział w poważnych bitwach. Zostałeś odznaczony jako snajper. Walczyłeś też wręcz, zgadza się?

      Paul wzruszył ramionami. Tęgi mężczyzna w białym wygniecionym garniturze siedział milcząco w kącie, złożywszy dłonie na złotej rączce laski. Paul na chwilę podchwycił jego spojrzenie. Ponownie zwrócił się do komandora:

      – Jaką mam szansę przeżyć, żeby wykorzystać kartę zwalniającą z więzienia?

      – Sporą – odrzekł Gordon. – Nie stuprocentową, ale sporą.

      Paul przyjaźnił się z dziennikarzem sportowym i pisarzem, Damonem Runyonem. Wypili razem niemało w knajpach niedaleko Broadwayu, chodzili na walki bokserskie i mecze. Kilka lat temu Runyon zaprosił Paula na przyjęcie po nowojorskiej premierze swojego filmu „Mała panna Marker”. Zdaniem Paula było to całkiem niezłe kino. Na przyjęciu, gdzie przedstawiono go Shirley Temple, poprosił Runyona o autograf w książce. Dedykacja brzmiała: „Mojemu kumplowi Paulowi – pamiętaj, w życiu szanse wygranej są zawsze jak pięć do sześciu”.

      – Wystarczy, żebyś wiedział, że masz o wiele większe szanse, niż gdybyś miał iść do Sing-Singu.

      Po chwili Paul zapytał:

      – Dlaczego ja? W Nowym Jorku znajdziecie kilkudziesięciu żołnierzy, którzy chętnie się zgodzą za taką grubą forsę.

      – Ależ ty jesteś inny, Paul. Nie jesteś marnym śmieciem. Hoover i Dewey twierdzą, że zabiłeś siedemnastu ludzi. Jesteś dobry.

      Paul prychnął kpiąco.

      – Powtarzam, to lipa.

      W rzeczywistości miał na koncie trzynastu.

      – Słyszeliśmy, że przed robotą dokładnie sprawdzasz wszystko dwa albo i trzy razy. Upewniasz się, czy broń działa bez zarzutu, dużo czytasz o swoich ofiarach, wcześniej odwiedzasz ich mieszkania, poznajesz rozkład zajęć i sprawdzasz, czy się go trzymają; wiesz, kiedy są sami, kiedy telefonują, kiedy jedzą.

      – Poza tym, jak już mówiłem, jesteś bystry – włączył się senator. – Potrzebujemy kogoś z głową na karku.

      – Z głową na karku?

      – Byliśmy u ciebie, Paul – rzekł Manielli. – Masz w domu książki. Cholera, bardzo dużo książek. Jesteś nawet członkiem Klubu Książki Miesiąca.

      – To nie są książki dla bystrych czytelników. W każdym razie nie wszystkie.

      – Mimo wszystko to są książki – zauważył Avery. – A założę się, że wielu ludzi z twojej branży niewiele czyta.

      – Jeżeli w ogóle potrafi – dodał Manielli, śmiejąc się z własnego żartu.

      Paul spojrzał na mężczyznę w pogniecionym białym garniturze.

      – Kim pan jest?

      – Nie musisz sobie zaprzątać… – zaczął Gordon.

      – Pytam jego.

      – Posłuchaj, przyjacielu – mruknął senator. – To my rozdajemy tu karty.

      Ale tęgi człowiek powstrzymał go gestem i zwrócił się do Paula.

      – Czytujesz komiksy? Znasz ten z Sierotką Annie, dziewczynką, która ma oczy bez źrenic?

      – Jasne, że znam.

      – Możesz mnie uważać za Tatusia Warbucksa.

      – Co to znaczy?

      Mężczyzna zaśmiał się jednak i powiedział do senatora:

      – Mów dalej. Spodobał mi się.

      Chudy jak szczapa polityk rzekł do Paula:

      – Najważniejsze, że nie zabijasz niewinnych.

      – Jimmy Coughlin słyszał, jak kiedyś powiedziałeś, że zabijasz tylko morderców – dodał Gordon. – Jak to ująłeś? Że tylko „poprawiasz błędy Boga”? O to nam właśnie chodzi.

      – Błędy Boga – powtórzył senator z uśmiechem, lecz uśmiechały się tylko jego usta.

      – A więc kto to ma być?

      Gordon zerknął na senatora, który zignorował pytanie.

      – Masz jeszcze jakichś krewnych w Niemczech?

      – Nikogo bliskiego. Moja rodzina osiedliła się tu już dość dawno temu.

      – Co wiesz o nazistach? – zapytał senator.

      – Krajem rządzi Adolf Hitler. Wygląda na to, że nikt nie jest specjalnie zachwycony z tego powodu. Dwa czy trzy lata temu w Madison Square Garden odbył się wielki wiec przeciw niemu. W mieście były piekielne korki. Spóźniłem się na walkę na Bronksie, straciłem pierwsze trzy rundy. Zalazł mi za skórę… i tyle wiem.

      – A wiedziałeś, Paul – rzekł wolno senator – że Hitler planuje następną wojnę?

      Zaniemówił.

      – Od trzydziestego trzeciego, kiedy Hitler doszedł do władzy, nasze źródła cały czas przekazują nam informacje z Niemiec. W zeszłym roku naszemu człowiekowi z Berlina udało się zdobyć szkic tego listu. Napisała go jedna z ważniejszych figur, generał Beck.

      Komandor podał Paulowi kartkę maszynopisu. Tekst był po niemiecku. Autor listu wzywał do wolnej, ale ciągłej odbudowy potęgi niemieckich sił zbrojnych w celu ochrony i powiększania – jak przetłumaczył Paul – „przestrzeni życiowej”. Za kilka lat kraj będzie zapewne gotów do wojny.

      Odłożył maszynopis, marszcząc brwi.

      – Rzeczywiście zaczęli się zbroić?

      – W zeszłym roku – odparł Gordon – Hitler ogłosił pobór i udało mu się stworzyć СКАЧАТЬ