Название: Dziewczyna bez makijażu
Автор: Zuzanna Arczyńska
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современные любовные романы
isbn: 978-83-66201-51-4
isbn:
Po prysznicu zszedł do kuchni. Dziś miał pojawić się ojciec. Oczywiście Arek wiedział, kiedy będzie Topolow, ale niepytany nie odzywał się. Bo i po co?
Alosza nalał sobie kawy. Odkąd zawitały dzieci, cisza była w tym domu na wagę złota, więc się nią cieszył. Nim wypił zawartość filiżanki, przejrzał pobieżnie prasę na tablecie. Odebrał pocztę. Rozszyfrował informacje, które nadeszły od ojca, przyswoił polecenia i właściwie bardzo cieszył się z zaplanowanego rodzinnego spotkania. Spodziewał się jeszcze młodszej siostry, a ponieważ nie widział jej od kilku miesięcy, nie miał pojęcia, jak wygląda plan papy dotyczący zapewnienia jej bezpieczeństwa i czy w związku z tym ona w ogóle się pojawi.
Tatiana była sportowcem. Zawodowo jeździła na łyżwach. Jako solistka występowała w mistrzostwach świata w jeździe figurowej. Rzuciła szkołę tuż po tym, jak ją zaczęła, bo w ławce nudziła się koszmarnie. Już w podstawówce wiedziała, co będzie robić w przyszłości. Szkoła zabierała jej cenny czas, a ona tego nie znosiła. Bez balastu w postaci standardowej edukacji Tania mogła zajmować się swą pasją zawodowo pomimo początkowego sprzeciwu Topolowa. Zgodziła się na prywatnego nauczyciela, ale często podróżowała, więc uczyła się w kratkę. Alosza kochał to uparte dziewczę, które świata nie widziało poza lodowiskiem. Jej nie dało się ukryć jak brata, bo to złamałoby dziewczynie serce. Ojciec musiał wymyślić coś bardzo błyskotliwego, żeby Tania nie ucierpiała na skutek machinacji wrogów politycznych. Chłopak był ciekaw, jak ojciec to zrobił. Podobno dziewczyna mieszkała i trenowała na północy Kanady. Wiedział, że dowie się więcej, gdy spotka tatę.
Tymczasem Arek zawiózł do szkoły dzieci oraz Angelikę i wrócił, by pojechać z Kariną do supermarketu. Czekając na nią, usiadł w kuchni obok Aloszy i opowiadał robiącej listę zakupów kobiecie o planach jej córki.
– Angelika powiedziała, że zerwie się dziś wcześniej ze szkoły. Trzeba ją odebrać tak za piętnaście dwunasta.
– Dlaczego? Co wymyśliła?
– Ma sobie zrobić paznokcie i pójść do kosmetyczki czy fryzjera. Jeśli chcesz, mam cię zabrać, to skorzystacie razem.
– Nie trzeba. Mam czyste paznokcie. Włosy też mogą być – ucięła z uśmiechem.
– W sumie racja. Niczego im nie można zarzucić. Lubię dowartościowane kobiety – pochwalił ją, choć wiedział, że to nie pewność siebie, a wyuczona oszczędność przez nią przemawia. – Mimo wszystko myślę, że pan Topolow życzyłby sobie, żeby matka jego synowej wyglądała jak z żurnala. Zresztą spytajmy Aloszę. – Szybko rzucił kilka niezrozumiałych zdań po angielsku. Jego rozmówca tylko potakiwał. – A nie mówiłem? Zawiozę cię do banku, założysz konto, na które wpłyną fundusze na utrzymanie domu i honorarium za jego prowadzenie. Później kupisz telefon, bo musimy mieć ze sobą kontakt – wyjaśnił. – To konieczne. Dopiero wtedy zrobimy zakupy, a na koniec pojedziemy pod szkołę. Wieczorem pan Topolow z przyjemnością was pozna.
– Dobrze, już dobrze, rozumiem. Tylko kto będzie płacił za te fanaberie? – Nieprzywykła do posiadania gotówki, niepokoiła się nieco.
– Dałem młodej pięć stówek rano.
Karina popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Powiedziała, że wystarczy. Zamówimy dziś obiad, bo nie będziesz miała czasu na gotowanie. Po prostu zróbcie się na bóstwa. Poza tym przeleję ci kasę, przecież powiedziałem. Nie martw się wydatkami. Musisz nauczyć się posiadać pieniądze. W sumie to proste. Przyzwyczaisz się. Do tej pory zwracałaś uwagę tylko na zaspokajanie podstawowych potrzeb, teraz musisz brać pod uwagę zachcianki i rozmach. Nie kupiłaś ani jednej torebki i tylko kilka par butów. To niesłychane! Myśl o sobie. Kto inny to zrobi za ciebie?
– Gadasz jak połączenie terapeuty i przyjaciółki, Bies, tymczasem ja nie wiem nawet, jak uruchomić tę maszynę do kawy, a co gorsza, także pralkę i suszarkę, które stoją w piwnicy.
– Pan Topolow kazał przyjąć kogoś do pomocy w prowadzeniu domu. Nie myślałaś chyba, że będziesz wszystko robiła sama? Co?
– Tak właśnie myślałam. – Wstała, sięgnęła do lodówki. Wyjęła karton mleka. Wypiła jeden kubek, potem drugi, a gdy nalała sobie trzeci, Arek spojrzał na nią zdziwiony. – Nie pamiętam już, kiedy mogłam napić się mleka do oporu. Każdy ma swoje marzenia, prawda? Moim był litr mleka. Cały. Jak podzielisz na czworo dzieci, to nawet przy małych szklankach niewiele zostaje.
Mężczyzna tylko pokiwał głową. Karina złożyła opakowanie i wrzuciła do jednego z wielu pojemników do segregowania odpadów. Usiadła i sączyła czwarty kubek mleka.
– Arek, powiedz mi, ale tak szczerze, nie wydarzy się tak, że pewnego pięknego dnia wpadną tu jakieś draby i wymordują nas wszystkich we śnie? Nie wiem, czy powinnam o to pytać, bo może nawet to jest niebezpieczne.
– Spokojnie. Nie denerwuj się. Topolow to bogaty biznesmen, ale nie mafiozo czy zbir. On prowadzi legalne interesy. Jedyny problem, że mu się zachciało krytykować Wołodię otwarcie. A wódz, jak każde słońce narodu, nie lubi krytyki. Wie, że jego lud ma taką biedę, jakiej dawno nie doznał, że przemysł upadł, że niewiele się opłaca, szpitale świecą pustkami, bo brak sprzętu i leków nie pozwala na przyjmowanie pacjentów. Wie o nędzy na wioskach, ale to mistrz zachowywania pozorów. Żyje jak książę, posiada ogromny majątek, własną wyspę i zachcianki jak w bajce, które są spełniane, gdy tylko ubierze je w słowa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dla przeciętnego Rosjanina to car i Bóg w jednej osobie. Nawet cerkiew popiera go z całą mocą, a to przecież stary komuch. Ale co się dziwić… Kościoły zawsze pod ramię z władzą spacerują i doją kasę, ile wlezie. Po rękach go całują jak papieża, a on daje coraz więcej i więcej kosztem zwykłych ludzi. Oni, ci wszyscy Rosjanie, nie patrzą na swoje życie realnie. Telewizja karmi ciemnotę propagandą, a ci, którzy mają inne zdanie i krytykują następcę Stalina, są uznawani za zdrajców narodu.
– Nie uspokoiłeś mnie.
– Nawet nie próbowałem. Uważam, że musisz znać prawdę. Ryzyko jest zawsze, ale po to stary próbuje ustawić swoje dzieci w świecie, by nie były solą w oku Kremla. Znikną z pola widzenia, zajmą się czymś bezpiecznym, kontakt z nim będą mieć sporadycznie i dzięki temu ich życie znormalnieje. Kto będzie szukał w Polsce jakiegoś Suszyńskiego? Pewnie nikt. Studia sobie skończy już pod nowym nazwiskiem. Można było po prostu je zmienić, ale nie chodzi przecież o to, by się wychylać i kantować. W tym przypadku należy pójść prostą drogą: zrobić wszystko legalnie i nie wzbudzać sensacji. Tak myśli stary. Pewnie ma rację. Co prawda tylko wykonuję polecenia, ale wydają mi się sensowne. A ty jak chroniłabyś swoje dzieci?
– Jak zawsze. Za wszelką cenę – zaakcentowała mocno. Dopiła mleko i bawiła się kubkiem.
Alosza przyglądał się jej nienachalnie. Mateczka była twardą kobietą. Wiedział, że lepiej uważać, by w żaden sposób nie zranić młodziutkiej narzeczonej.
– Ale w zgodzie z prawem, СКАЧАТЬ